Mój ogrodnik dał mi lilię[8]. Najpierw fiołki. Moje drogie fiołki, które zostały wyrwane z korzeniami przez znęcanie się nad nimi przez innych i które spontanicznie wyrosły, po ponad trzech latach nieobecności, w skrzynkach na tarasie. Ale dopóki są to fiołki, nie ma się czemu dziwić, prawda? Sam wiatr może przenieść nasiona; mały ptaszek może upuścić je z dzioba... Ale lilia! Roślina lilii rozmnaża się tylko przez cebulkę, a cebulka lilii jest zbyt duża i ciężka, aby wiatr mógł ją unieść skrzydłami lub ptak dziobem. A jednak urodziła się w skrzynce balkonowej. Wielu może powiedzieć, że jestem głupcem, ale ja twierdzę, że takie narodziny lilii mają w sobie coś cudownego i widzę w tym cudzie niezwykłą dobroć i miłą odpowiedź mojego Jezusa. On wie, jak kocham lilie i jak cierpiałam, widząc je wszystkie wyrwane z klombu na moim podwórku. On wie, że kocham je jako kwiat i jako symbol i wie, jaki strach, jaki żal miałam w sercu, myśląc, że być może moja lilia nie jest już biała i nienaruszona. A On, z kilku grudek, które są teraz wyjałowione, stwardniałe, zaniedbane, podnosi lilię. On może to zrobić, On, który stworzył lilie dolin i który nazywa je[9] z tak wielką miłością w swojej ewangelii! Dlaczego miałbym wątpić w pochodzenie tego kwiatu? Czy Jezus, który dał Teresinie[10] śnieg na dzień jej ubierania, nie może dać Maryi kwiatu śniegu? Biada, gdyby ludzka ręka go złamała! Wydawałoby mi się to świętokradztwem i byłbym w największym smutku. Piszę również to, co dla niektórych może wydawać się drobiazgiem, a dla mnie jest czymś tak głębokim. Jest to również pieszczota od mojego Boga, dobroć od Niego, która potwierdza i potwierdza dla mnie słodkie uczucie z 2 marca ubiegłego roku, uczucie[11], które poczułem ponownie, choć bardziej nieznacznie, w tych dniach. Raju! Czym będziesz, jeśli tutaj tylko najmniejszy dotyk jest taką błogością?
Jestem zmęczony i wyczerpany, a moje serce jest niespokojne z powodu tak wielu rzeczy. Myślę o mojej rodzinie w Kalabrii[12]... Pisałem do nich wiele w tych dniach, mówiąc otwarcie o Bogu i obowiązkach chrześcijanina w obliczu śmierci. Myślę o Clotilde, która jest sparaliżowana... Myślę o Paoli, o Józefie z jego teoriami... dzikimi teoriami, myślę o nich wszystkich. Jak umrą, jeśli muszą umrzeć? Niech Ręka, która zasiała lilie i fiołki dla biednej Maryi, zstąpi na te serca i przyciągnie je do Siebie... Opatka trapistów pisze do mnie, a ja napisałem do niej. Jestem szczęśliwy, że modliłem się i modlę w ten sposób o jedność Kościołów. Nie wiedziałem, że ludzie się o to modlą. Jezus, mój jedyny Mistrz, prowadził mnie, jak zawsze, także w tym. Tak jak prowadził mnie do swojej służebnicy Siostry M. Gabrielli[13]. Naprawdę mam wrażenie, że jestem trzymany za rękę przez Tego, który prowadzi mnie tam, gdzie mogę znaleźć dobro lub dusze, które, ponieważ są już w chwale, mogą mi pomóc swoimi doktrynami świętości, aby zwiększyć moje dzieło uświęcenia. Mogę powiedzieć, że nigdy nie przyszło mi do głowy, by starać się poznać "Życie", w którym nie znalazłbym podobieństwa do mojego własnego. O wiele większego i doskonalszego podobieństwa, ale wciąż jest to podobieństwo. Czytałem niezliczone "Żywoty", ale zawsze kupowałem te, które miały punkty styczne z moim własnym drobnym życiem i, z reperkusji, jakie we mnie wywołują - podczas gdy inne budzą we mnie jałowy podziw i to wszystko - rozumiem, że ja też jestem w tym samym śladzie (choć daleko w tyle) śmiałej miłości, zanurzenia, zaufania. Odnajduję w "Życiu" siostry M. Gabrielli zdania identyczne, co do najmniejszego słowa, z moimi własnymi. I to mnie bardzo porusza. Czuję, że tam, gdzie króluje Jezus, absolutny mistrz naszej jaźni, dusze, jak harfy dotknięte tą samą ręką, wydają ten sam dźwięk... mniej lub bardziej głośny w zależności od ich doskonałości, ale zawsze w tych samych nutach.
[8] lilia, którą znajdziemy ponownie w drugim "dyktandzie" z 27 października.
[9] wymienia ich, jak w Ewangelii Mateusza 6:28-29; Łukasza 12:27.
[10] Teresa to święta Teresa od Dzieciątka Jezus lub z Lisieux (1873-1897).
[11] sensacja, którą omówi w artykule z 13 maja.
[12] Moimi rodzicami z Kalabrii byli Belfanti, krewni jej matki, zamożni właściciele hoteli w Reggio Calabria. Maria Valtorta spędziła z nimi długie wakacje od 10 października 1920 r. do 2 sierpnia 1922 r., jak wspomina w swojej Autobiografii.
[13] Siostra M. Gabriella to Maria Gabriella Sagheddu (1914-1939), mniszka trapistka z Grottaferrata, która ofiarowała się za jedność chrześcijan i została ogłoszona błogosławioną w 1983 roku.