Wczoraj wieczorem, po napisaniu listu, który, mam nadzieję, zostanie ci dzisiaj dostarczony - i modlę się, aby Bóg oświecił cię w jego interpretacji, stawiając cię w sytuacji nas tutaj w więzieniu, potrzebujących wyjaśnień, których tylko ty możesz udzielić, i bardzo, bardzo rozczarowany twoją sybillińską odpowiedzią z 6 marca, która naprawdę nas zdumiała i zniechęciła - wpadłem w bolesne otępienie. Jak ja teraz cierpię, kiedy przychodzą! Zwłaszcza jeśli muszę walczyć z otępieniem, ponieważ są ludzie itp. itd. Wyszedłem o świcie. Natychmiast zaczynam się modlić i Jezus przychodzi. Ten czas przerwy, że tak powiem: publicznej, Jezus wykorzystał na prywatne pouczenie swojej biednej Maryi. Podpisuję się pod tym, czego chce Jezus. Reszta jest moją tajemnicą i pozostaje ze mną na zawsze. Dziś rano, na moje refleksje przesiąknięte przygnębieniem z powodu tego, jak źle jestem rozumiany, odpowiedział: "Nawet najbardziej dobrzy ludzie mają wady. Doskonały jest tylko Bóg. Jednak ludzie chcieli znaleźć niedoskonałości nawet we Mnie i, mógłbym powiedzieć: systematycznie, nadawali znaczenie inne niż prawdziwe każdemu Mojemu działaniu. Dlatego nauczałem1: "Nie sądźcie. Pomyśl, duszo moja, że ludziom tak bardzo brakuje i tak bardzo, nawet nie mając do tego woli, a raczej będąc przez nią odepchniętymi, przepojeni pychą, że przypisują sobie prawo do przyznawania Bogu działań, które w rzeczywistości są chciane przez nich, a nie przez Boga, działań, które gdyby były naprawdę chciane przeze Mnie, dałyby ludziom, przez ich niesprawiedliwą naturę i szkodliwe konsekwencje, powód do krytykowania Boga. Kiedy ludzie kiedykolwiek zrozumieją i mocno uwierzą, że Bóg jest Dobrocią, Cierpliwością, Sprawiedliwością, Miłością nawet w najmniejszych rzeczach?". Po tej lekcji pozostaję zamyślony. Potem ośmielam się powtórzyć pytanie, ja, który nienawidzę zadawać Jezusowi pytań. Lubię pozostawiać Mu swobodę pouczania mnie, jak i o czym chce. Ale o. Pennoni nalegał, nawet ostatnim razem, na ten temat. Gdyby to był ktoś inny, odpuściłbym. Ale on... Jezus uśmiecha się, dobrym, ale poważnym uśmiechem, i mówi: "Jeśli ci ludzie są naprawdę religijni, muszą znaleźć, w pewności śmierci w łasce Bożej ich czterech tragicznie zmarłych, ulgę w ich najwyższym smutku". Mówię: najwyższego. (Pisz bardzo wyraźnie). Ludzki smutek jest najbardziej bestialski w swoim smutku. Wyrywa jęki nawet świętym. To (pisz powoli, ale wyraźnie) powinno być zawsze brane pod uwagę przez tych, którzy słuchają wynurzeń ocalałych i mają urząd pocieszycieli. Najwyższy smutek jest duchowy. Jest on najbardziej żywy u tych, którzy nie umarli dla ducha, ponieważ byli karmieni duchem przez tak wiele lat. On, do ludzkiego smutku z powodu utraty pomocy i uczucia, łączy niepewność co do wiecznego losu Zagubionego. Nie. Nie o to tutaj chodzi. Niech smutek ustąpi w pewności błogiego zjednoczenia. Ale powiedz temu, kto chciał tej odpowiedzi, że nie jest niekompetentnym pilotem, kapitanem statku (pisz powoli, ale wyraźnie) nieświadomym najbardziej elementarnych zasad nawigacji. Dusza wstrząśnięta tragicznym szokiem jest porównywalna do statku złapanego w wielką burzę. Trzeba jej pomóc i ulżyć, nie przeklinając jej niezdolności do wydostania się z burzy na spokojniejsze wody. Jakim pilotem i kapitanem byłby ten, kto wiedziałby tylko, jak jeszcze bardziej utrudnić biednemu statkowi teoretyczne manewry, nie zawsze dokładne, a czasem szkodliwe, zwłaszcza w niektórych przypadkach? Gdyby, zamiast zebrać żagle, otworzył je wszystkie, czy nie rzuciłby biednego statku jeszcze bardziej pod wiatr? Jeśli zamiast go rozjaśnić, aby szybciej odpłynął, obciąży go, mówiąc: "W ten sposób będzie bardziej stabilny", czy nie zadecyduje o jego rozbiciu? Tak samo jest z burzliwymi duszami: rozjaśnij je, zrozum ich reakcje i potrzeby. Nie zwiększaj ich dezorientacji niesprawiedliwymi potępieniami. Jak łatwo i szybko się potępia! Czyż nie byłem ciągle potępiany jako demon? Łatwo jest powiedzieć: "Jesteś opętany". Lecz czyż nie będzie takim ten, kto oskarża, pozbawiony miłości i sprawiedliwości? Weźcie Mnie, waszego Mistrza, jako przykład jeszcze raz. Marta i Maria, pogrążone w smutku, zarzucają Jezusowi3, że nie przyszedł z pożądaną troską, aby zapobiec śmierci Łazarza. Czy robię im wyrzuty? Nie: pieszczę je i pocieszam. Wiem, jak zrozumieć i współczuć zrozpaczonym duszom. Ucz się. Być może ten, kto wyśle ci tę odpowiedź, nadal będzie pytał, jak ulżyć tej biednej duszy w burzy. Och, to takie proste! Poproś, by jej cierpienie zostało zniesione i przyniosło jej pokój i światło. Noszenie ciężarów innych, kładzenie się na krzyżach innych, aby ich odciążyć i położyć na ich krzyżach. Ja to zrobiłem. Ty to robisz. A teraz wystarczy. Odpocznij z moim pokojem i uśpij cierpienie Jezusa, za tak wiele ludzkich wad i niedociągnięć, śpiewając jak ptak, radosny z powodu pięknego słońca, kołysanki4 mojej Matki. Ty masz słońce: Mnie. Błogosławię was".
Moja notatka: O. Pennoni powiedział mi o tej sprawie 8 listopada. Przez 32 dni Jezus milczał na ten temat. Dopiero dziś rano przemówił.
1 Nauczałem, w Mateusza 7:1; Łukasza 6:37.
2 jako demon, np. w Mateusza 9:34; 12:24; Marka 3:22; Łukasza 11:15; Jana 7:20; 8:48; 10:20.
3 zganić Jezusa, jak zapisano w Ewangelii Jana 11: 21.32. Pocieszenie udzielone przez Jezusa jest najbardziej widoczne w epizodzie wskrzeszenia Łazarza, o którym mowa w rozdziale 548 głównego dzieła Marii Valtorty.
4 kołysanka, otrzymana i napisana 28 listopada. Pisarz, który miał piękny głos, zaśpiewał ją razem z dwiema innymi piosenkami. Słowa wszystkich trzech znajdują się w głównym dziele: rozdziały 4, 10 i 33. Ich nuty zostały naniesione na pięciolinię przez samego o. Pennoniego, który poświadczył, że "cierpliwie i wiernie, bez żadnych samowolnych zmian, odtworzył usłyszane i powtórzone pieśni".