Spis
4 lutego 1945 r. 12 lutego 1945 r.

11 lutego 1945 r.

[Poprzedzający rozdział 104 EVANGELO].


Wśród moich spazmów widzę te inne spazmy. Rodzaj okrągłej studni o szerokości kilku metrów. Ma średnicę czterech, najwyżej pięciu metrów, prawie tyle samo wysokości, bez okien. Wąskie, małe, żelazne drzwi są wpuszczone w ścianę o grubości prawie metra. Pośrodku sufitu znajduje się okrągły otwór o średnicy nie większej niż pół metra, służący do wentylacji tej studni, która ma jeszcze jeden otwór w podłodze, wykonany z ubitej ziemi, z którego wydobywa się smród i bulgotanie głębokiej wody, jakby w pobliżu była rzeka lub kanał prowadzący do rzeki poniżej. Miejsce jest niezdrowe, wilgotne, cuchnące. Ściany ociekają wodą, ziemia jest przesiąknięta brudem, ponieważ rozumiem, że dziura w suficie jest odpływem nieczystości z celi powyżej. W tym okropnym więzieniu, w którym jest gęste półświatło, które ledwo pozwala rzucić okiem na to, co najważniejsze, są dwie osoby. Jeden leży na ziemi, w wilgoci, przy ścianie, przykuty za jedną nogę. Nie wykonuje jednak żadnego ruchu. Drugi siedzi nieopodal, trzymając głowę w dłoniach. Jest stary, bo widzę, że czubek jego głowy jest łysy. Na górze, w drugiej celi, musi być więcej ludzi, bo słyszę głosy i zamieszanie. Głosy kobiet i mężczyzn. Głosy dzieci i starców mieszają się ze świeżymi głosami młodych dziewcząt i silnymi głosami dorosłych. Od czasu do czasu1 śpiewają żałobne hymny, które mimo smutku mają w sobie coś z wielkiego spokoju. Głosy rozbrzmiewają na tle grubych ścian jak w harmonijnej sali. Hymn jest bardzo piękny: "Prowadź nas do swych chłodnych wód. Prowadź nas do Twych kwiecistych ogrodów. Daj pokój męczennikom, którzy mają nadzieję, którzy mają nadzieję w Tobie. Na Twej świętej obietnicy oparliśmy naszą wiarę. Nie zawiedź nas, Jezu Zbawicielu, bo w Tobie nadzieję pokładamy. Za męczenników z radością idziemy za Tobą do pięknego Raju. Dla tej Ojczyzny zostawiamy wszystko i nie chcemy, nie chcemy, ale Ciebie".Gdy ta ostatnia pieśń powoli zanika, w otworze pojawia się światło, a ręka wyciąga rękę z małą żarówką. Twarz mężczyzny również wygląda na zewnątrz. On patrzy. Widzi, że leżący mężczyzna nie porusza się, a drugi z głową w dłoniach nie widzi światła i woła: "Diomedes! Diomedes! Już czas". Siedzący mężczyzna wstaje i ciągnąc za sobą długi łańcuch podchodzi pod zapadnię. "Pokój z tobą, Aleksandrze". "Pokój, Diomedesie." "Masz wszystko?" "Wszystko. Priscilla odważyła się przyjść w przebraniu mężczyzny. Zgoliła włosy, by wyglądać jak fossor. Przyniosła nam coś dla uczczenia Tajemnicy. Co robi Agapitus?" "Już nie narzeka. Nie wiem, czy śpi, czy umarł. I chciałbym zobaczyć... Odmówić nad nim modlitwy męczenników". "Opuścimy lampę do ciebie. Poczekaj. Tajemnica będzie dla niego radością". Za pomocą sznura z wiązanych pasów opuszczają lampę do rąk Diomedesa, który, widzę go teraz dobrze, jest starym mężczyzną o ostrej i surowej twarzy. Blady, z bardzo rzadkimi włosami, ma dwoje oczu wciąż błyszczących z wyrazem. W swojej nędzy bycia przykutym do tej cuchnącej jaskini ma godność króla. Odłącza latarnię od sznurka i idzie w kierunku swojego towarzysza. Schyla się. Obserwuje go. Dotyka go. I otwiera ramiona, położywszy lampę na ziemi, w szerokim geście współczucia. Następnie podnosi ręce trupa, już prawie zesztywniałe, i krzyżuje je na piersi. Biedne, żółte, szkieletowe dłonie starca, który umarł z trudem. Odwraca się do czekających na forum i mówi: "Agapitus nie żyje. Chwała męczennikowi zgniłego grobu!". "Chwała! Chwała! Chwała wiernym Chrystusowi!" odpowiadają ci w górnej celi. "Zejdź na dół na Misterium. Nie brakuje ołtarza. Nie ma już jego rąk, wyciągniętych dla wsparcia. Ale nieruchoma pierś, która aż do ostatniej godziny pulsowała dla naszego Pana, Jezusa". Worek z drogocennego materiału zostaje opuszczony, a z niego Diomedes wydobywa małe płótno, szeroki i niski chleb, amforę i mały kielich. Przygotowuje wszystko na klatce piersiowej zmarłego, celebruje i konsekruje, odmawiając modlitwy z pamięci, podczas gdy ci powyżej odpowiadają. Musiało to być we wczesnych dniach Kościoła, ponieważ msza jest mniej więcej taka sama jak msza Pawła w Tullianum.2 Kiedy konsekracja miała miejsce, Diomedes wkłada wino z kielicha, który jest lekko dzbankiem, z powrotem do amfory, być może wybranej do tej funkcji, umieszcza gatunki w torbie i zwraca wszystko do miejsca, w którym sznur czeka, aby przynieść torbę z powrotem na górę. Podnosząc go ostrożnie, Diomedes rozgrzesza swoich towarzyszy. Śpiew, prawie w całości wykonywany przez dziewczęta, cichnie, gdy chrześcijanie przyjmują komunię. Gdy ucichnie, Diomedes przemawia: "Bracia, rozumiem, że nadeszła godzina cyrku i wiecznego zwycięstwa. Dla Agapitusa już nadeszła. Dla ciebie będzie to jutro. Bądźcie silni, bracia. Męka będzie chwilą. Błogość nie zazna odpoczynku. Jezus jest z wami. Nie opuści was nawet wtedy, gdy pochłoną was gatunki. Nie opuszcza swoich spowiedników. Ale pozostaje z nimi, aby bezzwłocznie przyjąć ich dusze obmyte w miłości i krwi. Idź. Módlcie się w godzinie śmierci za katów i za waszego kapłana. Pan przez moją rękę daje ci ostateczne rozgrzeszenie. Nie lękajcie się. Wasze dusze są bielsze niż płatek śniegu spadający z nieba". "Żegnaj, Diomedesie!", "Wspomóż nas, święty, swoją modlitwą", "Powiemy Jezusowi, aby przyszedł po ciebie", "Idziemy przed tobą, aby przygotować drogę", "Módl się za nami". Chrześcijanie po kolei stają przed forum, witają się, są witani i znikają... W końcu latarnia zostaje podniesiona, a ciemność powraca jeszcze ciemniejsza w jaskini, w której powoli umiera się obok już martwych, pośród smrodu i głębokiego szelestu podziemnych wód. Na górze powraca powolny i tępy śpiew. Sam nie wiem, gdzie rozgrywa się ta scena. Powiedziałbym, że w Rzymie, w czasach prześladowań. Ale które to więzienie, nie wiem. Tak samo jak nie wiem, kim jest ten ksiądz Diomedes ze swoją czcigodną postacią. Ale ta wizja ze względu na swój smutek uderza mnie nawet bardziej niż wizja Tullianum.


1 every now and then jest naszą korektą inside dla inside, powtarzającym się wyrażeniem, które, bez zanotowania go, będziemy nadal poprawiać co jakiś czas.

2 Paul's w Tullianum, "widziany" 29 lutego 1944 r.