Spis
12 stycznia 1944 r. 14 stycznia 1944 r.

13 stycznia 1944 r.

Jezus mówi: "Jest powiedziane:[58] 'Bóg, umiłowawszy człowieka bezgranicznie, umiłował go aż do śmierci'. Moi najprawdziwsi naśladowcy nie są i nie byli niepodobni do swojego Boga, a Jemu i ludzkości, na Jego wzór i dla Jego chwały, dali miłość bez miary, która idzie nawet na śmierć. Powiedziałem ci już[59], że jedno imię ma śmierć Agnieszki, jak również Teresy: miłość. Niezależnie od tego, czy miecz, czy choroba jest widoczną przyczyną śmierci tych stworzeń, które umiały kochać z tą względną "nieskończonością" stworzenia (mówię to dla kłótliwych tego słowa), które jest mniejszą kopią doskonałego Boga, prawdziwym i jedynym czynnikiem jest miłość. Tylko jedno słowo powinno być umieszczone jako epigraf na tych moich "świętych". To, co mówi się o Mnie: "Dilexit". On kochał. Kochał dziewicę Agnieszkę i młodą Cecylię, kochał zastęp synów Sinforosy, kochał trybuna Sebastiana, kochał diakona Wawrzyńca, kochał niewolnicę Julię, kochał nauczyciela Kasjana, kochał cieślę Rufusa, kochał papieża Linusa, kochał biały klomb dziewic, czułą prerię dziewic, łagodny zastęp matek, męski zastęp ojców, żelazną kohortę żołnierzy, kapłańską teorię biskupów, papieży, kapłanów, diakonów, kochał pokorną i dwukrotnie odkupioną masę niewolników. Kochał ten mój purpurowy dwór, który wyznał mnie wśród mąk. I kochał, w łagodniejszych czasach, rzesze konsekrowanych ludzi z klasztorów i cenobii, dziewic ze wszystkich klasztorów i bohaterów świata, którzy żyjąc w świecie, wiedzieli, jak uczynić miłość klasztorną ducha, aby mógł żyć kochając tylko Pana, dla Pana i ludzi przez Pana. Kochał. To małe słowo, które jest większe niż wszechświat - ponieważ w swojej zwięzłości zawiera najpotężniejszą siłę Boga, najbardziej charakterystyczną cechę Boga, najpotężniejszą moc Boga - to słowo, którego dźwięk, w nadprzyrodzony sposób, definiuje przeżyte życie, To słowo, którego dźwięk, w nadprzyrodzony sposób definiujący przeżyte życie, wypełnia sobą stworzenie i sprawia, że ludzkość raduje się z podziwu, a niebiosa się radują, jest kluczem, tajemnicą, która otwiera i wyjaśnia wytrzymałość, hojność, męstwo i heroizm tak wielu i tak wielu stworzeń, które ze względu na swój wiek lub okoliczności rodzinne i pozycję wydawały się najmniej odpowiednie do takiej heroicznej doskonałości. Bo jeśli nie jest zaskakujące, że Sebastian, Aleksander, Mariusz, Espedito byli w stanie przeciwstawić się śmierci dla Chrystusa, tak jak przeciwstawili się śmierci dla Cezara, to zaskakujące jest, że niewiele więcej niż dziewczęta, takie jak Agnieszka, i kochające matki były w stanie rzucić swoje życie w mękę, akceptując pierwszą mękę oderwania się od uścisku swoich krewnych i dzieci z miłości do Mnie. Ale ludzkiej i ponadludzkiej hojności męczennika miłości dorównuje boska hojność Boga miłości. To Ja daję siłę tym Moim bohaterom i wszystkim ofiarom bezkrwawego, ale długiego i nie mniej heroicznego męczeństwa. Ja daję w nich siłę. Barankowi Agnieszce, jak i upadłemu starcowi, młodej matce, jak i żołnierzowi, nauczycielowi, jak i niewolnikowi, a następnie przez wieki, jak i mężowi stanu, który umiera za wiarę, zignorowanej ofierze, jak i przywódcy ducha, Ja jestem tym, który wlewam siłę. Nie szukaj w głębi ich serc i na ich ustach innej perły i smaku niż to: "Jezus". Ja, Jezus, jestem tam, gdzie szaleje świętość i wylewa się miłość". Jest północ. Jezus właśnie skończył dyktować ten fragment, który łączę z moją wizją tego wieczoru. Zdanie: "Bóg, umiłowawszy człowieka bezgranicznie, umiłował go aż do śmierci" rozbrzmiewało w moim sercu od samego rana. Do tego stopnia, że przekartkowałem cały Nowy Testament, by sprawdzić, czy je znajdę. Ale nie znalazłem. Albo mi umknęło, albo go tam nie było. Niemal oślepiony, zrezygnowałem z poszukiwań, przekonany, że Jezus z pewnością wypowiedziałby się na ten temat. I nie myliłem się. Ale zanim wypowiedziałem się na ten temat, mój Pan dał mi słodką wizję, z którą w sercu oddałem się mojemu zwykłemu... odpoczynkowi, znajdując ją ponownie, tak świeżą jak w pierwszej chwili, po powrocie wśród żywych. Wydawało mi się wtedy, że widzę portyk (perystyl lub forum, które to było), portyk starożytnego Rzymu. Mówię "portyk", ponieważ była tam piękna marmurowa mozaikowa podłoga i białe marmurowe kolumny podtrzymujące sklepiony sufit, ozdobiony mozaikami. Mógł to być portyk pogańskiej świątyni lub rzymskiego pałacu, Kurii lub Forum. Nie wiem. Pod jedną ze ścian znajdował się rodzaj tronu, składający się z marmurowego podestu podtrzymującego siedzisko. Na tym siedzeniu siedział starożytny Rzymianin w todze. Później zrozumiałem, że był to cesarski prefekt. Przy innych ścianach stały posągi i statuetki bogów oraz trójnogi na kadzidła. Pośrodku sali lub portyku pusta przestrzeń z dużą płytą z białego marmuru. Na ścianie naprzeciwko siedziby sędziego znajdował się właściwy portyk, przez który można było zobaczyć plac i ulicę. Podczas gdy obserwowałem te szczegóły i ponurą fizjonomię prefekta, do przedsionka, portyku, holu (jak kto woli) weszły trzy młode dziewczyny. Jedna była bardzo młoda: prawie dziecko. Ubrana całkowicie na biało: tunika, która zakrywała ją całkowicie, pozostawiając widoczną jedynie smukłą szyję i drobne dłonie z dziecięcymi nadgarstkami. Miała gołą głowę i była blondynką. Prosto uczesana, z przedziałkiem na środku głowy i dwoma ciężkimi, długimi warkoczami na ramionach. Ciężar jej włosów był tak duży, że zmuszał ją do odchylenia głowy lekko do tyłu, nadając jej, mimowolnie, królewską postawę. U jej stóp beczało małe, zaledwie kilkudniowe jagnię, całe białe i z pyszczkiem różowym jak usta niemowlęcia. Kilka kroków za dziewicą szły dwie inne młode dziewczyny. Jedna z nich była prawie w tym samym wieku co pierwsza, ale bardziej krzepka i pulchniejsza. Druga była bardziej dorosła: miała najwyżej 16 lub 18 lat. One również były ubrane na biało i miały zasłonięte głowy. Ale ubrane skromniej. Wyglądały jak służebnice, ponieważ zachowywały szacunek wobec pierwszej. Zrozumiałem, że to była Agnes, ta w tym samym wieku co Emerenziana, a drugiej nie znam. Agnes, uśmiechnięta i pewna siebie, podeszła do podium Sędziego. I tutaj usłyszałem następujący dialog: "Chciałeś mnie? Oto jestem." "Nie sądzę, że kiedy dowiesz się, dlaczego cię chciałem, nadal będziesz nazywać moje pragnienie. Czy jesteś chrześcijaninem?" "Tak, dzięki łasce Bożej". "Czy zdajesz sobie sprawę, co to stwierdzenie może ci przynieść?". "Niebo." "Bada! Śmierć jest brzydka, a ty jesteś dzieckiem. Nie uśmiechaj się, bo nie żartuję". "Ja też nie[60]. Uśmiecham się do ciebie, ponieważ jesteś zwiastunem moich wiecznych zaślubin i jestem ci wdzięczny". "Pomyśl raczej o zaślubinach ziemi. Jesteś piękna i bogata. Wielu już o tobie myśli. Musisz tylko wybrać, by być szczęśliwym patrycjuszem". "Mój wybór jest już dokonany. Kocham Jedynego godnego bycia kochanym i to jest godzina mojego ślubu, to jest jego świątynia. Słyszę głos nadchodzącego Oblubieńca i już widzę Jego pełne miłości spojrzenie. Jemu poświęcam moje dziewictwo, aby uczynił z niego wieczny kwiat". "Jeśli troszczysz się o to i o swoje wspólne życie, szybko złóż ofiarę bogom. Tak chce prawo. "Mam jednego prawdziwego Boga i Jemu chętnie składam ofiarę". I tutaj okazało się, że pomocnicy prefekta dali Agnes słoik z kadzidłem, aby posypała wybrany trójnóg przed bogiem. "To nie są bogowie, których kocham. Moim Bogiem jest nasz Pan Jezus Chrystus. Jemu, którego kocham, składam siebie w ofierze". W tym momencie wydawało mi się, że zirytowany prefekt wydaje rozkaz swoim pomocnikom, aby założyli żelazka na nadgarstki Agnes, aby zapobiec jej ucieczce lub jakiemuś lekceważącemu aktowi wobec symulakry, ponieważ odtąd była uważana za króla i więźnia. Ale uśmiechnięta dziewica odwróciła się do kata i powiedziała: "Nie dotykaj mnie. Przyszłam tu z własnej woli, ponieważ tutaj głos Oblubieńca wzywa mnie z Nieba na wieczne wesele. Nie potrzebuję twoich bransolet ani łańcuchów. Tylko gdybyś chciał pociągnąć mnie do zła, musiałbyś mi je założyć. I (być może) byłyby bezużyteczne, ponieważ mój Pan Bóg uczyniłby je bardziej bezużytecznymi niż nitka lnu na nadgarstku olbrzyma. Ale aby iść na śmierć, do radości, do małżeństwa z Chrystusem, nie, twoje łańcuchy są bezużyteczne, bracie. Błogosławię cię, jeśli dasz mi męczeństwo. Nie uciekam. Kocham cię i modlę się za twego ducha. Piękna, biała, prosta jak lilia, Agnieszka była niebiańską wizją w wizji... Prefekt ogłosił wyrok, którego nie słyszałem dobrze. Wydawało mi się, że była to jakby przerwa, podczas której straciłem Agnieszkę z oczu, skupiony na wielu, którzy zgromadzili się w pokoju. Potem znów znalazłem męczennicę, jeszcze piękniejszą i bardziej figlarną. Przed nią stała złota statuetka Jowisza i trójnóg. U jej boku kat z wyciągniętym mieczem. Wydawało się, że podejmują ostatnią próbę zgięcia jej. Ale Agnes z błyszczącymi oczami potrząsnęła głową i swoją małą dłonią odepchnęła statuetkę. Nie miała już u swych stóp małego baranka, który zamiast tego znajdował się w zapłakanych ramionach Emerenziany. Widziałem, że kazali Agnieszce uklęknąć na podłodze, na środku pokoju, gdzie znajdowała się duża biała marmurowa płyta. Męczennica złożyła ręce na piersi i spojrzała w niebo. Łzy nadludzkiej radości zalewały jej oczy, zachwycone uprzejmą kontemplacją. Jej twarz, nie bledsza niż wcześniej, uśmiechała się. Jeden z pomocników chwycił jej włosy, jakby były liną, która miała utrzymać jej głowę w miejscu. Ale nie było takiej potrzeby. "Kocham Chrystusa!" zawołała, gdy zobaczyła, jak kat podnosi miecz, a ja zobaczyłem, jak przenika on między jej łopatką a obojczykiem i otwiera prawą tętnicę szyjną, a męczennica upada, wciąż klęcząc, na lewy bok, jak ktoś, kto leży w błogim śnie, ponieważ uśmiech nie zniknął z jej twarzy i był ukryty tylko przez strumień krwi tryskający frędzlami z jej poderżniętego gardła. Oto była moja wizja tego wieczoru. Nie mogłem się doczekać, aż zostanę sam, by ją spisać i cieszyć się nią w spokoju. Była tak piękna, że kiedy ją miałam - i roniłam łzy, które, jak sądzę, półmrok pokoju ukrył przed obecnymi, a ja stałam z zamkniętymi oczami, częściowo dlatego, że byłam tak pochłonięta kontemplacją, że musiałam się skoncentrować, a częściowo dlatego, żeby wyglądało na to, że śpię, tak bardzo, jak nie lubię pozwalać ludziom wiedzieć... gdzie jestem - nie mogłam znieść tego, że słyszałam fragmenty zwykłych i bardzo ludzkich zwrotów unoszących się jak gruz pośród piękna wizji, i powiedziałam: "Cicho, cicho", jakbym była zirytowana hałasem. Ale nie o to chodziło. Chciałem być sam i kontemplować w spokoju. I rzeczywiście tak było. Potem Jezus przemówił do mnie[61].


[58] Jest to powiedziane w Jana 13:1, do którego pisarz odnosi się u dołu strony autografu, dodając w nawiasie: Święty Jan mi to pokazuje (odnosząc się do zdania, które wypowiada po "dyktowaniu").

[59] wspomnianego już 14 października 1943 roku. Poniżej podano imiona świętych męczenników wczesnego Kościoła. Agnieszka i Cecylia zostały również wspomniane 10 stycznia.

[60] Ani ja ... dopóki ... i dla Niego chętnie się poświęcam. Tekst zawarty w tych pięciu wersetach jest skondensowany w notatniku autografu w następujący sposób: "Ani ja. Uśmiecham się do ciebie, ponieważ jesteś nosicielem moich wiecznych zaślubin i jestem ci wdzięczny". "Ofiara bogom. Tak chce prawo". "Mam jednego prawdziwego Boga i Jemu chętnie składam ofiary". Ale wtedy pisarka wyjęła cały fragment pociągnięciami pióra, napisała na nim krzywo: poprawione pod dyktando Agnieszki, a na ulotce, którą umieściła w swoim notatniku, napisała: Kiedy składałam dziękczynienie za Komunię, męczennica Agnieszka powiedziała do mnie: "Zrelacjonowałeś dokładnie. Ale zapomniałaś o jednym punkcie. Popraw to w ten sposób i napisz tak"... Po tym następuje fragment, który podaliśmy w tekście w miejsce usuniętego przez pisarkę, która na koniec dodaje: "W rzeczywistości, przy całej paplaninie wokół mnie i czasie (6 godzin), który upłynął między wizją a jej opisem, bez względu na to, jak dobra była moja pamięć, przegapiłam tę część dialogu, którą, słysząc, jak męczennica mi powtarza, teraz bardzo dobrze pamiętam, że słyszałam. Cieszę się, że mogę, z dobroci Świętego, poprawić moje przeoczenie i podać dokładną wersję dialogu.

[61] przemówił do mnie, wraz z "dyktandem", które napisał przed opisaniem wizji.