Spis
12 listopada 1944 r. 16 listopada 1944 r.

14 listopada 1944 r.

Jezus nadal nie daje wizji i dyktand. Jestem zbyt chory. Zapalenie opłucnej ciężko pracuje nad pozostałymi mi płucami. Brakuje mi powietrza. Bóle są ostre. Gorączka jest wysoka. Słabość jest również silna z powodu trzech krwotoków, które miałem wczoraj. Ale nie jestem smutny ani z powodu cierpienia, ani z powodu wizualnej i słuchowej ciszy (dla innych). Jestem smutny tylko dlatego, że chciałbym być w moim domu i z nią blisko. Gdyby ona też tam była, nie pragnąłbym niczego więcej. Mówię "także", ponieważ mam pielęgniarkę, której nie mógłbym mieć lepszej i która w najsmutniejszych godzinach nigdy mnie nie opuszcza: mój Jezus. Pod Jego opieką zasypiam i pod Jego pieszczotą się budzę. Nie jestem sam, nie! On nie chciał, abym czuła opuszczenie przez krewnych. I zajął ich miejsce, wypełniając sobą każdą pustkę. On wie, On wie, jakie serce ma biedna Maryja! Gdybym nie miał tego serca, nie wiedziałbym, jak być tym, kim jestem. Wie również, że chociaż On jest moim Wszystkim, ja nadal potrzebuję dawać i otrzymywać uczucia, wiele uczuć, i że cierpię, gdy uczucie zostaje oderwane. I wie, że nie mogę cierpieć bardziej niż cierpię, ponieważ w przeciwnym razie zostałbym złamany. Tak więc zwiększa swoją czułość aż do punktu ludzkiej niedoli. Cóż za krótkie, ale pouczające nauki w intymnych rozmowach! Dziś rano powiedział mi: "Dasz dwunastą książeczkę tym, którzy o nią prosili". "Ale być może o. Migliorini nie chce". "Chcę. Powiedziałem1 , że mają być dawane, z wiedzą i miarą, tym, którzy na to zasługują, a zwłaszcza wspólnotom, które tego potrzebują dla własnego dobra. Nie wszyscy w społeczności są równi. Ale ci nieliczni, którzy odnoszą korzyści, a gdy płomień się nagrzewa, inni również poprawiają się odruchowo, nawet jeśli są trzymani w niewiedzy o nakazach, których nie zaakceptowaliby za to, co muszą zaakceptować. Nadnaturalnie. Ojciec Tozzi i ojciec Fantoni2 są warci przeczytania. (Właściwie to powiedział: najpierw Tozzi, a potem Fantoni). Są wyszkolonymi kapłanami. I wciąż ze starej szkoły. Nawet w przeszłości byli jałowi księża. Zawsze byli. Ale ci, którzy są formowani teraz! Oni są moim bólem... Powiesz to wszystko o. Miglioriniemu". "Czy oni sprawiają ci tyle bólu, Jezu?". "Tak bardzo! Więcej niż uderzenia plagi, której okrucieństwo wciąż jest dla mnie żywe. Porównali ciosy biczowania do grzechów rozumu. Tak. Te również bardzo mnie bolały. Ale bałwochwalczy, nieczyści, ateistyczni kapłani są ciężkimi i haczykowatymi plagami. Łamią się biciem i rozrywają hakiem". "Bałwochwalcy, Panie? Nieczyści? Ateiści?" "Tak. Czy wydaje ci się to niemożliwe? Nie jest. Są bałwochwalcami czci, która nie jest Mi dana. Czerpią przyjemność z nauki i władzy. Są zadowoleni z siebie. Są nieczyści, choć czyści ciałem, ponieważ czynią nieczystość ducha, kochając to, co nie jest Bogiem: Mnie. Bardziej zależy im na kochaniu i poznawaniu ludzkiej nauki niż Mnie: Boskiej Mądrości. Są bezbożni. Ponieważ odmawiają Bogu atrybutu Mocy. Zaprzeczają cudowi. Cud ma wiele form. Tak samo cudowne jest uzdrowienie chorego, jak i uchronienie go przed śmiercią w wyniku upadku z dużej wysokości. Tak samo cudowne jest rozmnożenie pożywienia, jak i uczynienie nicości "ustnikiem" Boga. Oni temu zaprzeczają. Chcieliby nałożyć ograniczenia na boską wszechmoc, ponieważ sami są tak ograniczeni, że nie mogą nie tylko nie pragnąć, ale nawet nie akceptować tego, co wykracza poza drobne granice ich zdolności wierzenia. Aby przekonać samych siebie, żądają dowodów. Tak wiele aktów nieufności. A mając je, wciąż nie wierzą. Nie mogą uwierzyć. Stracili niewinność ducha, to, co powiedziałem3 , jest warunkiem koniecznym do posiadania Królestwa Niebieskiego: "Jeśli nie staniecie się jak małe dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego"". "Jezu, ja także wierzę za nich. Nie cierp!" "Czy można nie cierpieć pewnych rzeczy? Nie. Czy możesz nie cierpieć nawet na wspomnienie czynu, który osądziłeś jako obraźliwy dla Maryi i dla Mnie? To jest przed tobą jak koszmar. Czyn! A Ja, który widzę, jak Mój Dar jest rozrywany na kawałki, wyszydzany, deptany - wszystko, co zostało dane dla dobra człowieka, jest darem - czy mogę nie cierpieć?". Nie wiem, co odpowiedzieć na cierpienie mojego Jezusa. Milczę z głową na Jego piersi. Potem ośmielam się zadać pytanie, które chodziło mi po głowie od ponad miesiąca, odkąd Jezus tak jasno wypowiedział się w sprawie Belfanti-Punturieri itd. itp. "Jezu, te dwie książki Ubaldiego4, co mam z nimi zrobić? Czy mam je spalić, czy dać o. Miglioriniemu? W każdym razie Ty wiesz, że odkąd jesteś moim Mistrzem, nie czytam już niczego, dobrego i świętego, aby nie wpływać na mnie, przyziemnego i mniej dobrego, aby mnie nie profanować. Są tam od dwóch lat, a ja ich nie dotykam. A teraz również mnie odpychają. Czy mam je spalić?" "Nie, zatrzymaj je. Teraz musimy kontynuować ilustrację Ewangelii dla tego biednego katolickiego świata, który nie może już postrzegać Ewangelii jako niebiańskiej perły każdej świętej kultury, niezbędnej, niezrównanej. Ale potem... Być może poproszę was o wysiłek obalenia tych dzieł błędu. Tylko ja mogę to zrobić..." "O Jezu! Ale kiedy zabierzesz mnie ze sobą?" Jezus uśmiecha się, pieści i milknie: "Czy wtedy zostawisz mnie na ziemi na tak długo? I czy myślisz, że świat przyjmie Twój dar, uczyniony kosztem Twojej biednej Maryi, z własną korzyścią? To pewne. Nie wiem, po ludzku mówiąc, czy zasługuje na to, by go dać. Ale powiedziałem: "Może"". "Ale Ty wiesz wszystko..." "I mówię to, co chcę. Bądź dobry. Nie myśl o tym. Nie pragnij niczego poza jedną rzeczą: 'Rób to, czego chce Jezus'. A potem powiedz mi: czy jesteś bardzo daleko od tego, co chciałbyś mieć w Niebie? Czym jest Niebo? Posiadaniem i poznaniem Boga. Czyż nie posiadacie Mnie i nie znacie Mnie, choć wciąż w ciele, tak szeroko, że graniczy to z posiadaniem i poznaniem, jakie mają o Mnie ci, którzy są duchami? Dostosowuję posiadanie i poznanie do twojej ludzkiej kondycji, nie po to, by cię spopielić, lecz by cię chronić. Ale ty masz Mnie. Dlatego możesz pozostać tu trochę dłużej i służyć Mi. I to wystarczy. Czy widzisz, że nie możesz robić tego dłużej? Odpocznij. Jestem z tobą i nie opuszczę cię. Pozdrówmy się w pokoju". "Jedna odpowiedź, Jezu, a potem będę cicho. Ta książka, którą przyniósł mi o. Fantoni, powiedziałbym, że naprawdę pochodzi od Ciebie, chociaż ma inny, prostszy styl i ma błąd, gdy mówi o zarazie. "Tak, to moje słowo. Dostosowuję styl do możliwości odbiorcy. Ale takie jest nauczanie." "A zaraza? Czy tego też chcesz? Czy zaraza tej wojny ci nie wystarczy? Uspokój się, bądź cicho. Bądź posłuszny. W przeciwnym razie odejdę. Ale on się uśmiecha i zostaje. Może pomyśleć, jeśli teraz przestanę!...


1 Powiedziałem, 24 września.

2 Ojciec Tozzi i ojciec Fantoni, bracia ojca Miglioriniego w Zakonie Sług Maryi.

3 Powiedziałem w Mateusza 18:3; Marka 10:15; Łukasza 18:17.

4 dwie książki Ubaldiego, a mianowicie: Pietro Ubaldi, L'ascesi mistica, seria Biosofia kierowana przez Gino Trespioli, Mediolan, wydawca Ulrico Hoepli, 1939; Pietro Ubaldi, La grande sintesi, sintesi e soluzione dei problemi della scienza e dello spirito, drugie poprawione wydanie, Mediolan, wydawca Ulrico Hoepli, 1939. Na stronie tytułowej drugiej książki Maria Valtorta napisała: "Ta i Ascesi [tj. pierwsza książka] zostały wysłane przez mojego kuzyna [Giuseppe Belfanti] w nadziei, że odciągnie mnie od niego, gdy był jeszcze spirytystą". Nazwisko Punturieriego pojawia się ponownie w "dyktandzie" z 19 grudnia 1945 roku.