Będąc przez cały wczorajszy dzień z wizją rzymskiego obszaru, który biegnie od bazyliki św. Pawła w kierunku wsi na południe od Rzymu, obszaru, na którym widziałem róże spadające 5 maja ubiegłego roku, mając po lewej stronie Via Appia, jedno z niewielu miejsc w Rzymie, które dobrze pamiętam z mojego jedynego trzydniowego postoju1 w Rzymie w 1920 roku (październik) w drodze do odwiedzenia grobu św. Pawła, a po prawej stronie Tyber idący w kierunku morza - i nie wiem, dlaczego powinienem być świadomy tego obszaru rzymskiej wsi przez cały dzień - gdy nadchodzi noc, Maryja Najświętsza mnie widzi... I jak dotąd nic tak niezwykłego, abym napisał te słowa. Ale kiedy już nasyciłem się radością widzenia Maryi, pojawił się archanioł św. Michał, zawsze tak imponująco, powiedziałbym wręcz przerażająco piękny, z błyskającym mieczem w prawej ręce. I tutaj wizja tylko dla mnie ustaje i staje się uniwersalną komunikacją. Archanioł, wskazując na Maryję, piękną w swej dziewiczej pokorze - nie można opisać Jej łaski jako wiecznej Dziewicy... - woła: "Przeciwstaw broń, którą jest Maryja, wielkiemu Wężowi, który się zbliża! Cóż za potężny głos! Wstrząsa atmosferą jak dźwięk harmonicznej błyskawicy. Maryja pochyla głowę, patrząc z nieskończoną litością na Ziemię... A Archanioł trzykrotnie wykrzykuje potężny okrzyk. Jest bardzo surowy i władczy, Archanioł obrońca... Po trzecim okrzyku i następującej po nim pauzie klęka przed Maryją, oddając Jej cześć i mówiąc: "Tylko Ty broń! Tylko Ty zwyciężasz! Tylko Ty jesteś nadzieją zdrowia przeciwko szatańskiej truciźnie. Matko Tego, który nie ma sobie równych, pozdrawiam Cię, moja Królowo". Wciąż leży na ziemi, gdy Archanioł Gabriel, niosąc ze sobą światło, w porównaniu z którym blask Świętego Michała jest przyćmiony, zlatuje z niebios na ziemię. Trzyma w rękach złotą kadzielnicę parującą kadzidłem. Blondynuje i wybiela swoje włosy i szaty w swoim wyglądzie, duchowym, chociaż, aby być widocznym dla mojego człowieczeństwa, obciąża je ludzkim wyglądem. Jego postać promieniuje światłem, radosnym światłem Raju. Śpiewając - ponieważ głos św. Gabriela jest słodką, nieopisaną pieśnią - lata wokół Maryi, kadząc Ją swoim kadzidłem, mówiąc: "Zdrowaś Maryjo! Królowo Aniołów, zdrowie ludzkości, miłości Trójjedynego Boga! Po Bogu któż jak Ty, Maryjo? Zdrowaś, najchwalebniejsza Królowo w Niebie, lekarstwo na wszystkie choroby, które zabijają ducha i gaszą w ludziach Wiarę, Nadzieję, Miłość. Zdrowaś, Maryjo!" Cóż za błogosławiona noc! Pozostaję przez długi czas kontemplując chwalebną Dziewicę i dwóch lśniących i tak różnych Archaniołów, aż spokojny sen (po tylu nocach ostrych spazmów) ogarnia mnie i trwa do rana, kiedy się budzę, a wszystko wraca do mnie świeżo w moim umyśle, a moje serce jest wypełnione radością, jak wtedy, gdy widziałem. Jednak z moją wewnętrzną duchową radością miesza się udręczona myśl, słowa św. Michała: "Przeciwstaw broń, którą jest 'Maryja', wielkiemu wężowi, który się zbliża". Słowa, które odnoszą się do wielu innych... I które sprawiają, że boję się o Kościół rzymski i o nas, biednych i tak słabych chrześcijan XX wieku. Aby dać jak najdokładniejsze odniesienie do tego, gdzie, wysoko między niebem a ziemią, widziałem wizję anielskiej czci dla B. V. Maryi, powiem, że grób Cecylii Metelli był za mną, to znaczy za mną, po mojej lewej stronie (odwracałem się plecami do Rzymu), na północny wschód od tego miejsca, podczas gdy po mojej prawej stronie widziałem Tyber płynący leniwie w kierunku morza. Dziś jest trzeci dzień, w którym po modlitwie do B. V. delle Tre Fontane, otrzymałem łaskę fizyczną, o którą prosiłem.
1 stop, o którym wspomina na początku rozdziału "W Kalabrii" w trzeciej części Autobiografii.