Jezus mówi: "Chcę ci wyjaśnić List i Ewangelię z wczorajszej Mszy. Wczoraj wieczorem byliście zbyt zmęczeni, abym mógł to uczynić. "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony"[85] jest powiedziane we fragmencie ewangelii. A w Liście jest powiedziane: "Nie odrzucajcie więc ufności waszej, za którą wielka nagroda jest wam dana. Teraz cierpliwość jest od was wymagana, abyście czyniąc wolę Bożą, osiągnęli to, co jest wam obiecane; bo jeszcze trochę, a przyjdzie Ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał; ale sprawiedliwy żyje wiarą; ale jeśli się odwróci, nie będzie przyjęty przez moją duszę. Proszę, córko. Zawsze pamiętaj o tych świetlistych słowach, w tym i w wielu przyszłych załamaniach, które są wynikiem otaczającej cię antyklerykalności. Są to te, które były siłą męczenników tyranów i męczenników członków rodziny lub przełożonych. Trzeba wytrwać do końca, pomimo szyderstw, uderzeń, presji, bólu. Ja jestem nagrodą daną wytrwałym. Pomyśl, Maryjo: Ja, twój Jezus. Czym więc są te ciernie, które Cię teraz przeszywają i sprawiają, że tak bardzo cierpisz? Niczym, a nawet czymś więcej niż niczym: radością. Spojrzysz na nie z miłością, ucałujesz je z wdzięcznością, bo przez nie będziesz Mnie miała coraz mocniej. Każdy ból pokonany bez napinania się jest wzrostem fuzji w Niebie. Przypomnij to sobie. Tam wszystko jest widziane w nowym świetle. Nawet ci, których teraz kochasz wyłącznie z miłości do Mnie, ponieważ ich sposób działania doprowadziłby twoje człowieczeństwo do niekochania ich, tam pokochasz ich z własnej woli, ponieważ zobaczysz ich jako środki, które dały ci ten nieskończony Skarb, którym Ja jestem. Ostatnia modlitwa męczenników była za ich oprawców: aby mogli przyjść do Światła. Ostatnia modlitwa świętych była za ich prześladowców: aby doszli do Miłosierdzia. Nie wiecie, nie wiecie, ale ja wam mówię. Wielu przełożonych klasztornych, których człowieczeństwo, żyjące w nich pomimo ich szat wyrzeczenia się ciała, doprowadziło do pychy, a zatem do anty-miłości wobec swoich podwładnych, przyszło do pokuty i od tego do duchowego odrodzenia, początku narodzin do Nieba, właśnie z powodu modlitw "świętego" z ich domeny, który odwzajemnił ich trudy i niesprawiedliwości aktami nadprzyrodzonej miłości, modląc się i cierpiąc za odkupienie tego serca, które było dla nich tak niemiłe. Teraz w Niebie moi aniołowie patrzą z bliska zarówno na uciskanego, jak i na ciemiężcę, i to nie ciemiężca jest teraz lepszy, ale uciskany, który jak kochający ojciec patrzy z radością na swojego uratowanego, który wszedł do życia wiecznego dzięki łasce swojej prawdziwej miłości. Światło tych duchów, które uratowały swoich oprawców, jest szczególnym światłem i pochodzi z promienia Mojego otwartego boku[86], z Mojego serca, które modliło się na krzyżu za swoich krzyżowców, ponieważ ci, którzy modlą się za tych, którzy sprawiają, że cierpią, są podobni do Mnie, który modliłem się za Moich katów. Zaufaj Mi, że widzę i cierpliwości wobec innych, wobec rzeczy, które przychodzą przeciwko tobie. Nagroda jest taka, że zasługuje na każdą ofiarę. I nie potrwa to długo. Nie poddawaj się jej. Niech inni będą tym, kim chcą być. Po prostu bądź mój. W rzeczy samej, módl się - to największe miłosierdzie - aby inni byli takimi, jakimi chcę, aby byli. I bądź coraz bardziej mój. Idź w pokoju, błogosławię cię". Opis wizji, którą miała, powinien zostać wstawiony tutaj.
Aby pocieszyć mnie z mojego smutku, dobry Jezus daje mi następującą wizję, którą spieszę ci opisać, myśląc, że może ci się spodobać. Jestem świadkiem depozycji Agnieszki.[87] Widzę ogród patrycjuszowskiego domu. Nie wiem, czy jest to ojcowski dom Agnieszki, czy innej chrześcijańskiej rodziny. W każdym razie nie ma to większego znaczenia. Krótko mówiąc, widzę ten bardzo duży ogród z alejami i ścieżkami, klombami, drzewami brzoskwiniowymi i wysokimi roślinami. Jest wieczór, mógłbym powiedzieć noc, ponieważ cienie są już gęste. Miejsce jest oświetlone pięknym blaskiem księżyca i nielicznymi pochodniami lub lampami. Widzę, jak płomienie od czasu do czasu uginają się na lekkim wieczornym wietrze. Księżyc jest w pierwszej kwadrze, więc myślę, że jest 20:00 lub nawet mniej niż 20:00, ponieważ właśnie wzszedł na horyzoncie, a w styczniu wschodzi wcześnie, zwłaszcza gdy jest we wczesnej fazie. Na początku nie widzę nic innego. Potem scena ożywa. Wielu ludzi z lampami i pochodniami wchodzi do ogrodu, a światło rośnie. Z pewnością są to chrześcijanie, prowadzeni przez swoich kapłanów i diakonów na pogrzeb Agnieszki. W pewnym momencie otwierają się drzwi domu i pojawia się jasno oświetlony perystyl, z pewnością korespondujący z ulicą, ponieważ naprzeciwko tych drzwi - powiem to: w kierunku wnętrza - jest jeszcze jeden, który również otwiera się, jakby ktoś zapukał z zewnątrz, a grupa ludzi wchodzi niosąc na miotle postać owiniętą w całun. Po umieszczeniu noszy na środku tego perystylu i zamknięciu drzwi prowadzących na ulicę, postać zostaje odsłonięta, podniesiona na płasko i umieszczona na innym rodzaju noszy, podobnym do małego łóżka bez boków, pokrytego bardzo bogatą ciemnoczerwoną tkaniną, powiedziałbym, że haftowaną. Widzę, że męczennica została już umyta i ułożona. Nie ma już krwi na jej twarzy i we włosach, ani na jej szacie. Musieli założyć jej czystą tunikę, ponieważ nie ma na niej żadnej plamy. Młoda męczennica wygląda jak marmurowy posąg, tak blada jest jej twarz. Ale jest taka spokojna. Uśmiecha się. Jej włosy są rozpuszczone pod białym welonem, który okrywa ją całą. Ale pierwszym welonem są jej długie blond włosy. Prawdziwy złoty płaszcz, który otula ją aż do kolan. Ma ręce złączone na piersi i dłoń między nimi. Rana na jej szyi nie jest widoczna. Litościwie zakryli ją złotymi lokami i białym welonem. Wokół niej są krewni, którzy cicho płaczą i całują jej woskowe dłonie i marmurowe czoło, członkowie rodziny, współwyznawcy, kapłani. Wchodzi czcigodny starzec w towarzystwie dwóch innych. Wszyscy są ubrani jak ówcześni Rzymianie. Z tego, co się dzieje, rozumiem, że czcigodny starzec jest papieżem lub jednym z jego wikariuszy. Ale powiedziałbym, że papież, ponieważ wszyscy klękają, gdy wchodzi i błogosławi. Podchodzi również do męczennicy i modli się nad nią. Następnie nakłada szaty kapłańskie, podobnie jak dwaj diakoni, którzy mu towarzyszą, podobnie jak wielu kapłanów rozproszonych wśród chrześcijan, a procesja sama się porządkuje. Grupa dziewic, w tym Emerenziana, trzyma się noszy i podnosi je. Chociaż widziana w pozycji leżącej Agnieszka wydaje się wyższa niż za życia, ciężar nie może być zbyt duży: jest dzieckiem i nie jest zbyt zgrabna. Dziewice są ubrane na biało i z białymi zasłonami: żywopłot lilii wokół matowej lilii leżącej na purpurze płótna pogrzebowego. Z przodu papież i kapłani, poprzedzani i flankowani przez rodziny z pochodniami, za dziewicami z męczennikiem, potem rodzice, krewni, chrześcijanie, wszyscy z lampami, idą ścieżkami ogrodowymi, w kierunku miejsca, gdzie graniczy z wsią (jak sądzę). Oczywiście potem nie ma już innych domów, ale inne rośliny i łąki. Scena jest spokojna i uroczysta. Księżyc całuje białą postać, a wiatr ją pieści. Widzę blond kosmyk włosów kołyszący się lekko pod lekkim wiatrem. Chrześcijanie śpiewają niskim głosem. Na początku trudno mi zrozumieć, być może dlatego, że jestem rozproszony, patrząc na tak wiele rzeczy. Potem wyłapuję słowa świętej łacińskiej melodii i przypominam sobie, że ją znam, nie jest dla mnie nowa. Myślę, gdzie ją słyszałem lub czytałem. W międzyczasie dochodzimy do czegoś w rodzaju studni, bardzo szerokiej, do której schodzi się po drabinie wyciętej w tufie lub piaskowcu, jak wolisz. Powoli główni bohaterowie schodzą, a w podziemnej jamie, która ma okrągły kształt z wieloma tunelami, które wydają się właśnie zaczynać w różnych kierunkach, głosy stają się głośniejsze i bardziej uroczyste. Teraz dobrze pamiętam. Są to słowa[88] Apokalipsy, gdzie mówią o tej "pieśni", którą będą mogli wypowiedzieć tylko ci, którzy nie skalali się na Ziemi. Ale to nie wszystko. Mówi się tak. Powiedzieli to tak wolno, ten hymn, że byłem w stanie go przepisać, a potem sprawdziłem, czy mój asinine popełnił wiele błędów łacińskich. "Et vidi supra montem Sion Agnum stantem" śpiewali mężczyźni. "Et audivi vocem de caelo, tamquam vocem aquarum multarum" odpowiedziały kobiety. "Sicut citharoedorum citharizantium in citharis suis". "Et cantabant quasi canticum novum". "Et nemo poterat dicere canticum, nisi illa 144,000 qui empti sunt de terra". "Hi sunt qui cum mulieribus non sunt coinquinati: virgines enim sunt". "Hi sequuntur Agnum, quocumque ierit". "Hi empti sunt ex hominibus primitiae Deo et Agno". "Sine macula enim sunt ante thronum Dei" śpiewali na przemian, jeden werset mężczyźni, jeden kobiety. Niebiańska harmonia! Miałem łzy w oczach i wciąż jest we mnie jak rzeka słodyczy, która koi wszystko. Słyszę ją ponad całym otaczającym mnie hałasem.... Ostatnie pozdrowienie od krewnych, a następnie ciało jest podnoszone i przenoszone w kierunku długiego i wąskiego loculus wykutego w piaskowcu, wykopanego w bok, a nie wzdłuż. Po złożeniu ciała papież wypowiada następujące słowa: "Veni, sponsa Christi. Veni, Agne sanctissima. Requiescant [Requiescat?] in pace". Kamień zostaje odwrócony i przymocowany do otworu. Tam krystalizuje się wizja. Czuję się spokojny, jakbym leżał w tej małej niszy obok słodkiej istoty, czekając na zmartwychwstanie z nią w Chrystusie po jej męczeństwie. Jakbym, podobnie jak ona, już wyszedł z mąk i niegodziwości świata i śpiewał u jej boku pieśń, którą śpiewają tylko ci, którzy zostali odkupieni z ziemi. Dobrze jest umrzeć za Jezusa! Pięknie jest też móc powiedzieć sobie: "Mój ból daje mi raj!". Teraz gromadzę się, czekając na Twoje przyjście. Gromadzę się w echu tej słodkiej pieśni, tak pełnej obietnic dla tych, którzy oddali się na służbę Barankowi i podążają za Nim w całej Jego woli.
Widzę patrycjuszowski ogród przydomowy. Są tam ścieżki, klomby, brzoskwiniowe sady, trawniki, wysokie drzewa. Wydaje się bardzo rozległy i musi graniczyć z wsią lub innymi rozległymi ogrodami, jak wtedy widzę, ponieważ tam, gdzie się kończy, nie ma domów, ale inne łąki i rośliny. Ogród na początku wizji jest pusty od ludzi. Widzę go w blasku skąpych świateł dawanych przez lampy naftowe lub pochodnie umieszczone tu i ówdzie. Widzę czerwonawe płomienie, które od czasu do czasu uginają się pod lekkim wieczornym wiatrem. Jest też światło księżyca. Jest we wczesnej fazie, ponieważ segment jest cienki i skierowany na zachód. Sądzę, biorąc pod uwagę porę roku i pozycję księżyca, który jest wysoko na niebie, że jest to wczesna pora nocy, która jest bardzo wczesna w tym sezonie. Później zauważam w domu, który wydaje się być pusty, wiele grup mężczyzn i kobiet ubranych tak, jak w tym czasie, w towarzystwie innych mężczyzn, którzy wydają się być szczególnie odpowiedzialni i godni, którym wszyscy są posłuszni z szacunkiem. Rozumiem, że są to chrześcijanie, którzy przybyli na pogrzeb Agnieszki. Wielu z nich ma lampy naftowe, co pozwala mi zobaczyć, że niektórzy mężczyźni mają krótkie, powiedziałbym ogolone, włosy i krótkie, szarawe szaty, a inni mają lepiej zadbane, ale wciąż krótkie włosy i długie, jasne szaty z płaszczem, którego klapa przechodzi przez głowę jak kaptur. Niektóre kobiety są również skąpo ubrane i ciemne, inne jasne i lepiej ubrane; duża grupa jest ubrana na biało, z białym welonem na głowie. Podczas gdy obserwuję wszystkie te szczegóły, w domu otwierają się duże drzwi w fasadzie wychodzącej na ogród i wydobywa się z nich jasne światło. Pochodzi ono z jasno oświetlonego perystylu. Naprzeciwko tych drzwi znajdują się kolejne, z pewnością na fasadzie wychodzącej na ulicę, które w pewnym momencie otwierają się, jakby ktoś z zewnątrz zapukał. Wchodzi grupa ludzi, otaczając miot niesiony przez czterech tęgich mężczyzn ubranych w ciemne kolory (kolor wełny bigia), którzy umieszczają swój ładunek na środku perystylu, podczas gdy drzwi są natychmiast starannie zamykane. Kiedy zasłony miotu zostają podniesione, widzę, że zawiera on leżące ciało owinięte w całun. To ciało jest miłosiernie podniesione i ułożone, bez całunu, który pozostaje w noszach, na czymś w rodzaju noszy pokrytych cenną purpurową tkaniną, która wydaje się być haftowana w brzegach jak adamaszek. Z pewnością był już przygotowany na przyjęcie swojego ładunku. Widzę męczennicę Agnieszkę, zesztywniałą w śmierci. Wygląda jak posąg z białego marmuru, tak bezkrwawa jest jej twarz, jej małe dłonie, jej małe stopy obute w sandały. Jest ubrana na biało i ma biały welon, który okrywa ją całą. Ale pierwszym welonem są jej piękne blond włosy, sięgające kolan, teraz rozpuszczone jak złoty płaszcz. Nie są kręcone, są miękkie i ledwo falujące, ale liczne, liczne i piękne. Uśmiecha się jak przed wizją pokoju. Ręce ma splecione na kolanach, z dłonią, jedyną ozdobą, między zesztywniałymi palcami. Jest cała czysta. Można powiedzieć, że oczyścili ją z krwi i ubrali w czystą szatę przed przetransportowaniem jej tutaj, ponieważ nie ma już krwi na jej twarzy, we włosach i na szacie. Rana na jej szyi nie jest widoczna. Litościwie zakryli ją jej włosami i welonem. Krewni podchodzą do niej i całują ją, płacząc na jej woskowych dłoniach i zamarzniętym czole. Ale ich smutek jest opanowany i dostojny. Żadnej z tych histerycznych manifestacji, które zwykle występują w takich przypadkach. Chrześcijański smutek. Po krewnych, przyjaciele i bracia w wierze tłoczą się. Widzę Emerenzianę płaczącą i uśmiechającą się razem ze swoją młodszą siostrą, która poprzedziła ją w chwale. Wszyscy pozdrawiają męczennicę i modlą się. Tutaj mam wrażenie, którego zapomniałem zapisać w pierwszej wersji, ograniczając się do powiedzenia jej tego ustnie, wielkiej miłości między chrześcijanami, poczucia tego, czym jest "komunia świętych" w rozumieniu pierwszych chrześcijan, od których możemy się tak wiele nauczyć. Przybyli, wbrew wszelkim niebezpieczeństwom, aby uczcić męczennicę Chrystusa, polecić ją, która już zmartwychwstała do nieba, aby była dla nich wszystkich źródłem wstawiennictwa u Boga w nadchodzących bitwach o wiarę, a ona zdawała się już szybować swoim duchem nad obecnymi, przekazując im swoje heroiczne uczucia i swoją ochronę. Niebo i ziemia były w łączności. W tym czasie[90] zewnętrzne drzwi otworzyły się ponownie i wszedł starzec w towarzystwie dwóch mężczyzn w wieku od 25 do 35 lat. Starzec ma poważny wygląd dolcemerite, jest bardzo szczupły, powiedziałbym, że cierpiący, i bardzo blady. Musi być bardzo wpływową osobą wśród chrześcijan, ponieważ kiedy się pojawia, wszyscy klękają, a on przechodzi między dwoma rzędami pochylonych głów, błogosławiąc. Mam wrażenie, że to biskup albo sam papież. Podchodzi do noszy, błogosławi zmarłą kobietę i modli się nad nią. Następnie zakłada szaty kapłańskie (widzę paliusz,[91] nie wiem, czy tak to się mówi: jest to biały pas, który tworzy jakby okrąg na ramionach i klatce piersiowej, a następnie schodzi z tyłu i z przodu w dwóch pasach. Całość jest ozdobiona małymi ciemnymi krzyżami). Jego towarzysze również ubierają się w szaty diakonów (tunika do kolan i rękawy sięgające nieco powyżej łokcia). Następnie procesja się porządkuje. Na przedzie znajdują się duchowni, tj. starszy, dwaj diakoni i inni kapłani, którzy wcześniej byli rozproszeni wśród tłumu chrześcijan i którzy również założyli swoje kapłańskie stuły. Wokół nich stoją mężczyźni niosący płonące pochodnie. Mają krótkie, ciemne szaty. Powiedziałbym, że są to chrześcijańscy słudzy, ponieważ mam wrażenie, że wszyscy w tym domu są wyznawcami Jezusa. Wokół blejtramu znajduje się również szereg pochodni niesionych przez ubrane na biało i odziane na biało dziewice, istny żywopłot lilii wokół odciętej lilii. Blejtram podnoszą z łatwością cztery dziewice, w tym Emerenziana. Nie może ważyć zbyt wiele, bo choć leżąca Agnes wydaje się wyższa niż za życia, wciąż jest nastolatką, a w dodatku niezbyt zgrabną. Procesja idzie do grobu wzdłuż ogrodowych ścieżek. Wszyscy niosą pochodnie lub zapalone lampiony. I śpiewają. Szeptem. Hymn pełen słodyczy i nadziei, którego początkowo nie rozpoznaję. Wydaje mi się, że już kiedyś słyszałam te słowa, ale nie wiem gdzie. Wieczorny wiatr ugina płomienie, które potem wznoszą się jeszcze piękniej. Wyraźnie widzę kosmyk włosów Agnes, wychodzący spod jej welonu, poruszający się pod wpływem powiewu wiatru. Procesja jest bardzo opanowana i pobożna. Dochodzimy do skraju ogrodu. Znajduje się tam rodzaj studni z bardzo szerokim otworem. Małe schody, wyrzeźbione w piaskowcu lub tufie, prowadzą w dół. Wiele osób po nich schodzi. Ci, którzy nie mogą, pozostają wokół krawędzi studni i śpiewają ponownie, odpowiadając na pieśni z dołu. W zagłębieniu studni głosy nabierają rezonansu i dobrze rozumiem, czym one są. Są to wersety z Księgi Objawienia, gdzie jest mowa o dziewicach, które podążają za Barankiem. Jeden werset śpiewają na przemian mężczyźni, drugi kobiety. Widzę, że studnia jest półokrągła, a raczej w kształcie podkowy, z której rozchodzą się tunele. Tak więc:
Tam, gdzie zrobiłem krzyż, jest nisza wyrzeźbiona z piaskowca. Przygotowana dla Agnieszki. Pierwszy z tych grobowców, przyszły grobowiec wielu męczenników i katakumba. Spośród grobowców, pierwszy na prawo od krzyża (w odniesieniu do widza, ten, który oznaczam literą V) jest najgłębszy. Zagłębia się w ziemię na około 5 lub 6 metrów. Podczas gdy pozostałe są mniej głębokie, a jeden, pierwszy na lewo od widza, przy schodach dopiero się zaczyna. Mam wrażenie, że jest to hipogeum, które dopiero się zaczęło, prawie tak, jakby śmierć Agnes zastała je nieprzygotowane. Krewni i najbliżsi zbliżają się na ostatnie pożegnanie. Następnie purpurowe płótno, na którym leży męczennica, jest podnoszone po bokach, a ona jest owinięta w to cenne płótno od stóp do głów. Papież pozdrawia ją słowami: "Veni, sponsa Christi. Veni, Agne sanctissima. Requiescant in pace!", jakby w imieniu Kościoła ją przejmował. Ciało jest podnoszone z oddaniem i umieszczane w loculus, na którym kładzie się kamień, aby je zamknąć. W ten sposób krystalizuje się wizja. Pozostaje we mnie słodycz pieśni i religijność całej sceny, w jej najdrobniejszych szczegółach, w których widoczna jest jedność starożytnych chrześcijan i ich żarliwość. Napisałem tę wizję ponownie na polecenie Jezusa, który powiedział mi: "To kolejny powód dowodowy. Tylko ten, kto widział scenę, która wywarła na nim silne wrażenie, może wiele dni później dokładnie ją powtórzyć". Powiedział mi to tego wieczoru, 23-1, o północy, kiedy pisałem w sprawie podyktowanej na początku.
Mówi dziewica Agnieszka: "Nie patrz tylko na moją szatę. Spójrz raczej na mojego ducha, błogiego tam, gdzie gra kantyk, który tak bardzo ci się podoba. Tam jestem szczęśliwa. Nic więcej niż chwilowy smutek na ziemi nie przyszło do mnie w siedzibie Oblubieńca. Ale tylko tam znalazłem niewysłowioną radość. Tam, w świetle emanującym z Boga, naszej radości, żyjemy w pokoju. Harmonie błogosławionych przeplatają się z harmoniami aniołów. Wszystko jest światłem i harmonią. Na wysokościach lśni Trójca Przenajświętsza i uśmiecha się Matka Boża. Czym jest Raj, nie możesz pomyśleć, chociaż miałeś jego przebłysk.[92] Poznanie go w całej jego radości byłoby śmiercią, ponieważ jest to błogość nie do zniesienia dla ciała, które umiera z tego powodu. Bóg daje ci jej mędrca, aby wpoić ci ją w czasie próby. Co do nas, którzy cierpieliśmy dla Niego. Przyjdź. Ból ustaje, a radość trwa wiecznie. Ból, widziany z tego miejsca, jest chwilą w czasie; chwała, którą daje nam ból, jest wieczna. Oto Ten, który nas kocha, a kochając nie popełniamy żadnej winy, lecz zasługujemy na nagrodę. Jezus odkupił cię swoją miłością. Kochaj Go swoją miłością, aby zasłużyć na dołączenie do chóru wypełniającego błogosławiony Raj". Po twoim odejściu, o 18:00, pozostałem w radości tej harmonii i wizji. Ale potem zmieniło się w obecność uwielbionego ciała[93] Agnieszki, pięknej, biało ubranej i o zachwyconym spojrzeniu. I wydawało mi się, że czuję dwie małe dłonie delikatnie mnie pieszczące, dłonie małej dziewczynki. Wpadłem więc w stan uśpienia. Senną soporozę, ponieważ okropne bóle (była noc między czwartkiem a piątkiem) nie dawały mi wytchnienia. Wracając do siebie, gdy moje bóle stają się coraz ostrzejsze i gdy myślę o złagodzeniu tego, co widziałem, młoda męczennica mówi do mnie te słowa. Teraz leżę, czując ją blisko mnie, aby pocieszyć moje męczeństwo ciała i serca. Tylko duch jest błogosławiony. Ale wybija północ i zaczyna się piątek. Myślę o moim Panu w Jego tragiczny piątek męki i nie narzekam na cierpienie. Proszę Go tylko, aby wiedział, jak sprawić, bym dobrze cierpiał: dla Niego i dla dusz. [Poniżej, 21 stycznia, fragmenty 1-7 z rozdziału 236 EVANGELO].
[85] jest powiedziane w Mateusza 10:22; 24:13; jest powiedziane w Hebrajczyków 10:35-38.
[86] otworzył bok, w Jana 19: 33-34; modlił się na krzyżu, w Łukasza 23: 34.
[87] zeznanie Agnieszki, której męczeństwo zostało opisane 13 stycznia.
[88] słowa, które znajdują się w Objawieniu 14: 1-5. Nie ma błędów w transkrypcji tekstu łacińskiego, gdzie liczbę 144 000 należy czytać literami: centum quadragintaquattuor millia
[89] oderwane arkusze, dostarczone ojcu Migliorini - jak czytamy przed datą: Tutaj należy wstawić opis wizji, którą ma - ale następnie włączyć do notatnika. Pod tą samą datą 20 stycznia zgłaszamy "wizję", która została przepisana 23 stycznia, umieszczając kursywą frazy, które pisarz podkreśla, odnotowując na marginesie: Podkreślone punkty odpowiadają tym, które zostały jej powiedziane ustnie i które, wracając do opisu wizji, zgodnie z jej życzeniem, wstawiłem do historii.
[90], podczas gdy tutaj jest w znaczeniu chwili.
[91] Paliusz (nasza poprawka z palio, która potwierdza stwierdzoną niepewność pisarza) to stuła o szczególnym kształcie, która nadal wyraża władzę papieża. Szata diakonów, którą pisarz nazywa tuniką, jest bardziej poprawnie nazywana "dalmatyką".
[92] miałeś przebłysk w wizji z 10 stycznia.
[93] uwielbione ciało musi być rozumiane jako duch, tak jak na początku "dyktanda" dziewicy Agnieszki.