Cierpienia fizyczne, moralne i duchowe kumulują się, podobnie jak niecierpek. Wszystko sprawia, że cierpię. Nawet widok kwiatu, niegdyś tak bardzo kochanego, jest mi teraz obojętny, a nawet wywołuje płacz. Niczego nie pragnę, ponieważ nie mam Boga. Ponownie przeczytałam263 Siostrę M. Gabrielę i bardziej niż kiedykolwiek odczuwam ten sam smutek. Klimat, powietrze, światło, woda, wszystko jest dla mnie szkodliwe. Małe wydarzenia, będące konsekwencją okrutnego przesiedlenia, pogłębiają moje cierpienie. Płaczę cały dzień, aż jestem wyczerpana. Słyszę, jak inni śmieją się i żartują. Widzę, jak bezlitośnie trzymają się z daleka. Inni: członkowie rodziny, mam na myśli. Ponieważ nie chcę żadnych obcych. Spełnia się to, co przewidziałem. Zamknięty tutaj, jestem zapomniany. Tak chętnie zapomnianą teraz, że nie jestem już tą, która chroni i pociesza, ale jestem tą, która musi dbać o siebie i być pocieszana. A Bóg nie przychodzi. Modlę się tak, jak mówi Ojciec. Ale Bóg nie przychodzi. Doprowadza mnie do szaleństwa z żalu. A jednak, chociaż w tym stanie, odnawiam ofiarowanie mnie w zwykłych celach: Pokój, Królestwo Jezusa, itd., itd., stawiając jako moje jedyne zastrzeżenie: "abym powróciła do mojego domu". Siostra Gabriella również umieściła rezerwę i była anielskim stworzeniem. Ja też mogę to zrobić. Nie można wymagać niemożliwego od duszy człowieka. A ci, którzy głoszą całkowity dar bez zastrzeżeń, są właśnie tymi, którzy nie mogą zaoferować nawet zadrapania dla siebie.
[263] Ponownie przeczytałem biografię siostry M. Gabrielli (1914-1939), trapistki z Grottaferrata, która ofiarowała się Bogu za jedność chrześcijan, wspomnianą już 10 maja 1943 roku.