Jezus mówi: "Milczałem wczoraj, aby nie pozostawić was na odpoczynek, ale abyście byli posłuszni. Ojciec powiedział ci, abyś zapisał swoje wrażenia i sposób, w jaki się czujesz. Twoja siła i czas są ograniczone, jeśli zrobisz jedną rzecz, nie możesz zrobić drugiej. Zostawiłem cię więc w ciszy, aby dać ci sposób na posłuszeństwo. Ojciec nie dał ci rozkazu, wyraził jedynie życzenie. Ale dla prawdziwie posłusznych nawet życzenie staje się rozkazem. Posłuszeństwo jest cenniejsze niż słowo, nawet jeśli jest to słowo napisane pod moje dyktando. Bo słowo, które słyszysz i piszesz, nie jest twoje; powtarzasz je, ale nie jest twoje. Z drugiej strony posłuszeństwo jest twoje. Jest to przypadek powiedzenia:[522] "Niech tak będzie, bo ubogich zawsze masz, a Mnie nie zawsze masz. Ubogich, którym dajesz słowo, zawsze masz. Nie zawsze masz okazję do rozprzestrzeniania cennego aromatu świętego posłuszeństwa, przeciwstawiając się komentarzom innych. I wiedz, że posłuszeństwo było cnotą Słowa, przeznaczonego, by stać się Człowiekiem i Odkupicielem. Miłość, moc, doskonałość, mądrość są wspólne dla Naszych Trzech Osób. Ale posłuszeństwo jest Moje, wyłącznie Moje. Byłem posłuszny wcielając się, czyniąc się ubogim, będąc uległym wobec ludzi, wypełniając moją misję ewangelizatora, umierając. Dlatego też, kiedy jesteście posłuszni, czy to ludziom we względnych posłuszeństwach, czy też Bogu w wielkich posłuszeństwach, które implikują wyrzeczenia, krwawe ofiary i akceptację śmierci, czasami okrutnej śmierci, jesteście podobni do Mnie, który byłem posłuszny aż do śmierci[523], który był Posłusznym par excellence, Boskim Posłusznym. Drugą po Mnie w posłuszeństwie była słodka Matka, która zawsze była posłuszna woli Najwyższego, ze swoim pełnym miłości uśmiechem. Trzeci był mój czysty Ojciec z Ziemi, który w swojej męskiej sile wykonał hafty posłuszeństwa, rzeczywiście złożył swoją męską siłę i swój prawy zmysł jak jedwabną nić, aby pokłonić się woli Boga. Dlatego ten, kto jest posłuszny, jest posłuszny trzem najbardziej posłusznym na świecie i będzie miał ich za przyjaciół tutaj i poza nimi, w Niebie". A teraz staram się opisać etapy i sposoby, w jakie słowo drogiego "Głosu" przychodzi do mnie i jest przeze mnie pisane. Czasami, gdy jest noc, podczas snu - bardziej czuwania niż snu, ponieważ w tym samym czasie słyszę, co dzieje się w pokoju lub na ulicy - słyszę Głos powtarzający mi zdanie w kółko, prawie tak, jakby zapraszał mnie, abym usiadł i pisał. Jeśli mam wystarczającą siłę fizyczną, siadam i walcząc z sennością i bólem, zaczynam pisać. Następnie[524] po początkowym zdaniu lub kilku zdaniach, jak po rozwikłanej nici, następują kolejne, a cierpienie spowodowane kontrastem duszy, która stara się słuchać i pragnie, by służyło jej ciało, oraz osłabionego ciała, które odmawia służenia duszy, wychodząc z odpoczynku, by pisać, ustaje. Czasami jednak "Głos" jest tak przytłaczający - który wraz z dźwiękiem musi czasami przekazywać mi szczególną siłę, która trwa tak długo, jak długo trwa potrzeba - że muszę natychmiast usiąść i pisać lub, jeśli jest dzień, przerwać wszystko, co robię, aby pisać. Wiele razy czuję zbliżanie się momentu nauczania, a tym samym bliskość Mistrza, poprzez rodzaj szoku, penetracji, infuzji, nie wiem, jak to dokładnie wyjaśnić. Krótko mówiąc, jest to coś, co wnika we mnie i daje mi świetlistą radość. Nalegam na "świetlistą", ponieważ to tak, jakbym z zacienionego miejsca przeszedł do ciepła i radości słońca. Ale nie zawsze tak się dzieje. Są to najwyższe chwile, podobnie jak te, w których słowa łączą się z mentalnym widokiem tego, co On opisuje (jak wtedy, gdy pokazał mi[525] Maryję w Jej chwale w Raju). Ogólnie jest to bliskość, bardzo bliska. Ale zawsze jest to bliskość. Lekcje są więc takie. Czasami, tak jak dziś rano w przypadku fragmentu, który dołączam do nich na oddzielnej ulotce[526], nic nie usprawiedliwia ani nie prowokuje danej instrukcji. Na przykład dziś rano byłem o tysiąc mil od tej myśli. Nie modliłem się, byłem raczej zajęty całkowicie materialnym zajęciem związanym z moimi szczególnymi potrzebami jako osoby chorej. Mówię to, by powiedzieć, jak daleko byłem od myślenia o rzeczach mistycznych. Głos" zaczął mówić, nie zważając na nic. Potem czekał, po daniu mi, powiedzmy, pierwszej linijki, że skończyłem to zajęcie. Następnie zachęcił mnie do pisania i kazał mi wziąć pół arkusza, co byłoby wystarczające. Miałem w ręku całą kartkę, ale kazał mi ją odłożyć. Jak widać, to wystarczyło. Pierwsze zdanie, wypowiedziane, gdy nie mogłem pisać, brzmiało: "Posłuszeństwo jest cenniejsze niż słowa". Posłuszeństwo było cnotą Słowa". Później, na ten początkowy temat, Jezus, kiedy mogłam już pisać, dyktował swoje słowa, gdy zapisywałam je na papierze. Innym razem jednak rozpoczyna lekcję spontanicznie, każąc mi otworzyć przypadkową książkę, którą chce i w której natychmiast przedstawia mi zdanie, na którym następnie przeprowadza mniej lub bardziej długie nauczanie. Czasami używa jakiejkolwiek książki, być może gazety, z której czerpie naukę. Są też dni, kiedy On nie mówi, a wtedy jestem tak nieszczęśliwy, że czuję się jak dziecko, które nie jest już z matką i wszędzie jej szuka i woła. Wołam Go też i zapraszam, otwierając tu i ówdzie Biblię. Są dni, kiedy nieubłaganie milczy, a ja mam ochotę płakać. Są też takie, że po tym, jak chodzi w górę i w dół, nie słuchając mnie, poddaje się, a wtedy czuję to wspomniane na początku uczucie, dzięki któremu zdaję sobie sprawę, że nadchodzi łaska. Zauważyłeś, że podczas gdy kiedyś byłem w stanie wykonywać medytacje samodzielnie - kiepskie medytacje w porównaniu do tych, które otrzymuję teraz - teraz jestem absolutnie niezdolny do samodzielnego ich wykonywania. Skupiam się na jednym punkcie. Nic z tego nie wyciągam, a Mistrz generalnie nigdy nie wyjaśnia tego, co chcę wyjaśnić w danym momencie. Wyjaśnia to, co chce i w sposób najbardziej odległy od tego, jak ja bym to wyjaśnił i jak zwykle jest to wyjaśniane. Podobnie nie jestem już w stanie zainteresować się czytaniem książek. Ja, zapalony czytelnik, pozwalam teraz książkom stagnować, nie otwierając ich. Jeśli je otworzę, męczę się po kilku linijkach i zamykam je. I nie męczy mnie czytanie. Męczy mnie jedzenie mdłego lub obrzydliwego jedzenia. Tak samo jak zwykłe rozmowy. Są prawdziwym obowiązkiem. Chciałabym być sama i się zamknąć, bo ta paplanina tak bardzo mi przeszkadza i wydaje się bardziej obraźliwa niż kiedykolwiek. Muszę dokonywać cudów miłosierdzia, aby znosić mojego sąsiada, który uczy się dotrzymywać mi towarzystwa i swoją obecnością zabrania mi towarzystwa, które jest mi drogie, jedynego, którego pragnę i które moja dusza może znieść: towarzystwa Jezusa lub osoby, która, tak jak ty, nie jest nieświadoma mojego sekretu. Ale kim są ci ludzie? Ona,[527] Marta, Paula i jej ojciec. Ten ostatni rozumie dla jednego, a dla 99 nie rozumie, a zatem.... Zostają trzy. Ale Marta jest zawsze w ruchu i wieczorem jest tak zmęczona, że zasypia. Więc ona i Paola. Przy tobie, a zwłaszcza przy niej, odpoczywam i cieszę się. Ale inni są dla mnie zmęczeniem i bólem. Jeśli chodzi o książkę Ricciottiego, od pierwszej chwili, gdy ją przejrzałem, nie podobała mi się. Dobrze przetłumaczona jako kantyczka. Ale wywody autora... są z gatunku tych, których już nie jestem w stanie przyswoić. Co więcej, z natarczywością refrenu Głos szepcze do mnie: "Nie zawracaj sobie głowy tym dziełem. Nie chcę." Nie mówi nic więcej. Ale widząc, że nalega, postanawiam jej powiedzieć, że nie przeczytam więcej niż przeczytałem i, wyznaję jej, nie czuję bólu, ponieważ, powtarzam, mam ochotę żuć słomę. Tak jest. Jestem posłuszny.
[522] powiedzieć, jak w Mateusza 26:10-11; Marka 14:6-7; Jana 12:7-8.
[523] aż do śmierci, jak mówi św. Paweł w Liście do Filipian 2:8.
[524] Tak więc... Obok tego akapitu autorka wstawia 3-11, jakby chciała zauważyć, że przeszła do następnego dnia.
[525] pokazał mi w "wizji" opisanej 12 września.
[526] oderwana ulotka, która jest włożona do notatnika z autografem i na której dwóch stronach zapisano "dyktando" z 3 listopada.
[527] Ona to ojciec Migliorini (przypisy z 22 kwietnia, 13 sierpnia i 4-5 października); Marta to Marta Diciotti (przypis z 3 czerwca); Paola i jej ojciec to Belfanti wspomniani w pismach z poprzednich dwóch dni.