[Poprzedzający rozdział 350 EVANGELO].
Santa Martina. Jest godzina 20:00. Ogarnia mnie nadprzyrodzona radość, tak żywa, że już smakuje ekstazą. Nie wiem, skąd się bierze, bo nie mam powodu. Jestem zmęczony, pełen bólu, oszołomiony, ponieważ musiałem dużo mówić, a także słyszeć rzeczy, które wcale nie są radosne: ruiny duchów... Wyobraź sobie, że cierpiałem. A jednak przychodzi ta radość tak żywa... tak żywa. Potem ukazuje mi się murowane miejsce: duże ciemne ściany, wilgotne, jak mi się wydaje, są koloru bardzo jasnej kawy lub bardzo ciemnej moty. To miejsce przypomina rondo, z którego odchodzą korytarze. Mówię korytarze, ponieważ nie widać nieba, jest wysoki, ciemny sufit, podobnie jak ściany z dużymi kwadratowymi kamieniami, tak jak w Tullianum1. W samym środku rotundy ukazuje mi się istota. Trochę więcej niż panna. Musi mieć najwyżej 12 lat i jest jeszcze mniej rozwinięta w ciele niż św. Agnieszka, od której różni się również tym, że oprócz tego, że jest mniejsza, ma brunetkę we włosach, a jej naskórek jest również brązowawo-biały. Ma dwoje szerokich i bardzo słodkich czarnych oczu, trochę smutnych, jakby zmęczonych, jakby bardzo cierpiały lub należały do kogoś, kto bardzo cierpiał. A on ma delikatny uśmiech, bardzo słodki i również trochę smutny. Ubrana jest w całkowicie białą, lnianą, bardzo luźną, rozpiętą szatę, z rękawami do łokcia, z dwoma dobrze wywiniętymi przedramionami zakończonymi dwiema małymi, brązowawymi dłońmi skrzyżowanymi na piersi. Postać jest jasna, ale nie zbyt jasna. Nie jest to lśniąca postać błogosławionej kobiety. Jest to łagodna zjawa, ale jasna, światło gwiazdy w lekkiej zasłonie mgły. Ale przyciąga mnie, ponieważ jest to światło o czystej czystości, które daje pokój i radość. Kontrast z ciemnymi ścianami jest żywy. Patrzy na mnie i uśmiecha się. Za jej plecami uciekają mężczyźni w krótkich żółtych szatach. Czterech z nich idzie na północ, w kierunku ledwo widocznego i odległego światła, jakby wysoki korytarz kończył się w otwartym miejscu, pozostali idą na południe w gęstszej ciemności, tak że nie rozumiem dokładnie, ilu ich jest. Zamiast tego rozumiem, że dziewczyna jest męczennicą, ponieważ ma małą dłoń zaciśniętą na piersi, między skrzyżowanymi ramionami, białą dłoń, ośmielę się powiedzieć, że uduchowioną, podobnie jak płótno tuniki, które jest bardziej niematerialne i wspaniałe niż płótno jeszcze piękniejsze. Ale nie wiem, kim ona jest i pytam ją: "Kim jesteś?". Odpowiada mi: "Martina". I to jest miejsce, w którym wiele wycierpiałam. Jedno z tych miejsc. Ponieważ wiele wycierpiałam. Tak wielu męczenników przed mieczem. A ci, którzy uciekają, to ci, którzy mnie zamęczyli. Ci, którzy idą w stronę światła, to ci, których ocaliłem moim bólem i ochrzciłem moją krwią. Pozostali to ci, którzy nie chcieli nawrócić się do Jezusa. Ale teraz jestem szczęśliwy. To już nie jest ból. Aby dojść do chwały, trzeba wszystko wycierpieć. Pamiętajcie: jestem Martina... i jestem również wzywana szczególnie w wezwaniach Kościoła. Och! Jezus jest dobry! I za odrobinę bólu daje tyle radości i mocy! Żegnaj. Jestem twoją przyjaciółką. Nie pamiętasz mnie. A jednak znałaś mnie i kochałaś, gdy byłaś dziewczynką w moim wieku. Ja jednak zawsze cię kochałem, razem z Agnes. Niech światło Raju zawsze świeci w tobie i pomoże ci doprowadzić wiele dusz do Światła. Żegnaj. Tutaj. Pokropię cię moimi balsamami". A ona macha dłonią w moją stronę, po czym przyciska ręce do piersi i znika ze mnie z delikatnym, niematerialnym, niepowtarzalnym śpiewem, a wszystko znika z mrocznego miejsca, gdy odchodzi, pozostawiając jedynie jako pamiątkę po niej wielkie, niewypowiedziane perfumy. Biorę do ręki mszał: 4 linijki o świętej Martynie2 30 stycznia. Patrzę na stary modlitewnik. Nie ma o niej nawet wzmianki. Przeszukuję pamięć... nic. Kompletna historyczna ciemność. Pozostaje mi jednak jej przyjaźń, jej spojrzenie, jej uśmiech, zapach jej balsamów. A radość sprzed lat trwa i porywa mnie, bardzo w górę....
[Rozdział 351 i części (fragmenty od 1 do 4 i od 10 do 17) rozdziału 352 EVANGELO następują 5 i 6 grudnia 1945 r.].
1 Tullianum, "widziany" w dniu 29 lutego 1944 r.
2 S. Martina, upamiętniona 30 stycznia, jest męczennicą z Rzymu, o której dostępnych jest niewiele i niepewnych informacji, chociaż poświęcono jej kościół w ruinach Forum Romanum. W przypadku św. Agnieszki, wspomnianej powyżej, odnosimy się do "wizji" z 13 i 20 stycznia 1944 roku.