Jezus mówi: "Chodź, mały Janie. Jak mały Beniamin, którego wizja546 tak ci się spodobała, włóż swoją rękę w moją, abym poprowadził cię przez moje pola łaski. Łaski dla ciebie i dla innych. Dary i dary. Wszystko bowiem, co ci objawiam lub mówię, jest wielkim darem. Nie znasz nawet jego wartości. Ani wartości duchowej. To dla ciebie jest nieskończone. Wartość kulturowa, mówię, historyczna, jeśli chcesz. To drogocenne klejnoty. Ty, jak dziecko, wkładasz je w swoje ręce i kochasz je za ich różnorodny kolor, ale nie wiesz, jak nadać im inną wartość niż prezent, piękno i dowód mojej miłości. Inni natomiast, bardziej uczeni niż ty, ale mniej umiłowani niż ty, obserwują je z niepokojem i z niepokojem proszą cię o nie, te duchowe klejnoty, które daje ci twój Jezus, i obserwują je i studiują je i cenią je z większą wiedzą niż twoja i, gdyby ich wola była taka, z twoim sposobem kochania. Ale jest to trudniejsze dla tych, którzy są skomplikowani. Są tylko mali, którzy wiedzą, jak kochać prosto, szczerze, czysto. Nie wiesz, jak kochać. Ale zawsze tak pozostanie. Rozkoszuj się różnorodnymi klejnotami, które ci daję, a następnie dawaj je, hojne i radosne, tym, którzy czekają. Zawsze napełnię twoją małą dłoń nowymi skarbami. Nie bój się. Dawaj, dawaj. Twój Król ma nieprzebrane skarbce dla radości Swoich małych". I widzę, co następuje. [Pierwsza część tego, co jest w dzisiejszej dacie, została sprowokowana przez fakt, że przez wszystkie godziny, kiedy nie spałam w nocy, myślałam o pięknych rzeczach, które Jezus mi objawia i mówiłam Mu: "Jak dobry jesteś dla biednej Maryi! Ilu rzeczy mnie uczysz! I jak pięknie!" Z pewnością nie wypowiadałam wzniosłych słów. Mówiłem po prostu jak dziecko, ponieważ będąc ignorantem, w rzeczywistości nie mogę zrozumieć historycznej wartości rzeczy, które widzę i piszę, i zachwycam się nimi, ponieważ są nadprzyrodzenie piękne i sprawiają, że żyję z Jezusem lub z przyjaciółmi Jezusa. Nie dla niczego innego. A Jezus dobrze robi, sprawiając, że żyję w ten sposób. Wydaje się, że odkąd tu jesteś, to znaczy od miesiąca547 , jestem bardziej spokojny i pogodny. Nie. Byłem posłuszny twojej radzie, starając się odwrócić wzrok od mojego stanu wygnania w kraju, którego nie kocham i nie mogę kochać, starając się nie mówić o tym ani sobie, ani innym. Próbuję odwrócić swoją uwagę od bólu, który mnie dręczy. Wierzę, jeśli przyjrzę się sobie z wnikliwą obserwacją i szczerością, że tylko trzy razy zawiodłem słowami, a myślami jeszcze mniej, ponieważ za każdym razem, gdy moje serce i umysł idą do mojego domu, do potrzeby Ciebie, Ojcze, do wspomnień z tych miesięcy - śmierci ojca, imienin matki, urodzin ojca, choroby matki, o której mogę powiedzieć, że straciłem ją 24 sierpnia, ponieważ nie widziałem jej od tego dnia - natychmiast uciekam. Zobacz. Dopiero w niedzielę 6 sierpnia odważyłem się poprawić plik548 , który mi przyniosłeś: od 30 marca do 26 maja, plik, który w ten sposób nosi rozpaczliwą kronikę przeklętych dni. I cierpiałem niewypowiedzianie. Wiedziałem, że będę cierpiał. Wydaje się, że na ranach mego serca ta nauka, by ich nie łaskotać, rozpostarła cienką zasłonę naskórka, więc wydaje się, że się zagoiły. Ale tak nie jest. Wręcz przeciwnie, rana, pod zasłoną, która nie daje ujścia cierpkim humorom rany, działa głębiej i głębiej i pochłania mnie. Tylko ja wiem, jak pęka mi serce. Reakcja była wybuchem. Brak reakcji oznacza pęknięcie. Ale jestem posłuszny i pękam. Nie chcę z posłuszeństwa myśleć, pamiętać, że Bóg pozwolił mi poznać piekło. Ale ta pamięć jest we mnie, nawet bez mojej wiedzy. A jeśli duch nie chce o tym pamiętać, umysł to pamięta. A jeśli zmusza się, by nie pamiętać, serce woła o to. A jeśli zostanie zmiażdżone do milczenia, woła je ciało. Kiedy ktoś doświadczył piekła, już o nim nie zapomina, nawet jeśli jest w niebie. Wierzę, że ci, którzy z nieodgadnionego powodu przeszli tę torturę na Ziemi, pośród niebiańskiego światła zawsze będą widzieć czarną kropkę: swoje piekło; pośród niebiańskiej słodyczy zawsze będą czuć kroplę żółci: swoje piekło; pośród niebiańskiej radości co jakiś czas będą wstrząsani dreszczem przerażenia na wspomnienie swojego piekła. I mówię do Jezusa: "Nie każ mi myśleć, Mistrzu i Moja Miłości. Trzymaj moją biedną głowę w swoich drogich rękach, abym nie widział, nie słyszał, nie pamiętał przeszłości, głosów przeszłości, wspomnień przeszłości, ani nie widział cieni przyszłości... Nie każ mi myśleć... nie każ mi myśleć, mój Jezu. Myśleć znaczy mieć w ustach gorycz rozpaczy, szaleństwa. Zmiłuj się, dobry Jezu!". I opieram się na sercu Matki, która zawsze była blisko mnie od 2 sierpnia, kochającej Matki, która się nie narzuca, ale którą natychmiast odnajduję, gdy tylko szukam jej schronienia. Jeśli jednak czytanie kroniki tamtych dni sprawiało mi ból, to inne strony przyniosły mi wiele dobrego. Na pierwszej stronie - wizja śmierci Marii Magdaleny - jest powiedziane: "Na Marię nie ma czekania", a Jezus z pieszczotą szepnął mi: "Nawet na małą Marię nie ma czekania", a potem jest powiedziane: "Błogosławię cię, błogosławiona". A Jezus do mnie: "Błogosławię cię, błogosławiona". I znowu: "To Ja wypiłem kielich do dna, nie zaprawiając go miodem, i tego, co wycierpiałem, nie chcę, abyś ty cierpiała", a Jezus do mnie: "Uwierz w to sama". I dalej: "Nasze cierpienie musi być twoim", a Jezus: "Widzisz, jak cię kocham? Jednoczę cię z bólem moim i mojej Matki". I dalej Maryja mówi do Jana: "On (Jezus) nie wziął pod uwagę twojego oszołomienia", a Jezus: "To prawda. Nie wziąłem pod uwagę twojego kwietniowego oszołomienia. Bądź spokojny". A 9 kwietnia: "Proszę Cię o miłosierdzie (aby cierpieć więcej nawet w okresie wielkanocnym) dla dusz". A Jezus: "Dałeś mi to. Z bólem. Ale pozostałeś wierny. Dziękuję". Nie komentuję tych nieszczęsnych 20 dni. Mogę tylko powiedzieć, że zarówno te, jak i te, które nie były ciągłe, ale rozproszone z ich agonią wśród oaz boskiej pobożności, czytane teraz, z dystansu czasu i w ramionach Jezusa i Maryi, nadal wydają się zbyt słodkie i umiarkowane w porównaniu z prawdą, którą cierpiałem. Nie wierzyłem, że w szponach szatana mogę pozostać tak wierny. Jakże sprawiedliwe są pouczenia Jezusa, pierwsze po burzy! Zawsze sprawiedliwe, to naturalne, ale te sprawiedliwe w opowiadaniu o mojej udręce, którą tylko On mógł sprawiedliwie ocenić. Nie wyszedłem poza 12 maja, ponieważ poprawiam w niedziele, kiedy nie robię robótek ręcznych. Ale krótko mówiąc, miałem pocieszenie zmieszane ze smutkiem. Pocieszenie, choć bardziej niż ból. I to wystarczy, ponieważ moje ramiona są złamane.
[546] wizja z 7 marca, zawarta w rozdziale 352 (fragmenty 5-9 i fragment 18) głównej opery.
[547] przez miesiąc, jak podano 11 lipca.
[548] akta, tj. maszynopis o. Miglioriniego, podobnie jak akta wspomniane 4 i 22 lutego.