Boski Autor mówi: "To, co Bóg ustanawia, jest zawsze doskonałe, zarówno pod względem czasu, jak i sposobu oraz osoby. Tak więc, obiecany na początku karania, Chrystus przychodzi w doskonałej godzinie. Przez wieki głos Boskiej obietnicy o Mesjaszu Odkupicielu i Niewieście bez rozwiązłości, która ukarze Kaznodzieję, rodząc Zwycięzcę Grzechu i Śmierci, był przekazywany coraz wyraźniejszym głosem, z coraz ostrzejszymi szczegółami. Wiele jest symboli i głosów, które powtarzają tę obietnicę przez wieki. Ale jedno Boskie słowo nie zostało jeszcze zrozumiane w całej swej prawdzie. W dziewiątym rozdziale Księgi Rodzaju jest powiedziane: "...umieszczę Moją tęczę na obłokach i będzie ona znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy zbiorę obłoki (kary) na niebie, tęcza moja ukaże się na obłokach i wspomnę na przymierze moje... na wieczne przymierze ustanowione między Bogiem a wszelkim ciałem na ziemi". Tęcza: znak pokoju. Tęcza: most między niebem a ziemią. Maryja, pokojowy most łączący Niebo i Ziemię, Umiłowana, która samą swoją obecnością zjednuje miłosierdzie dla grzeszników. A Bóg, w wiekach przed Chrystusem, kiedy ludzkie podstępy gromadziły chmury boskich kar na ludzkość o twardym karku i dumnym duchu, kontemplując w swojej Myśli Tę, która od wieczności została ustanowiona Arką Boskiego Słowa, Źródłem Łaski, Siedzibą Mądrości, spokojną radością swego Pana, rozproszył chmury nieubłaganego karcenia, dając czas Ludzkości oczekującej na Zbawienie. Głos Dziewicy, która jeszcze się nie narodziła: "Pokój! Miłosierdzie! Panie mój!" Jej doskonała miłość, Jej doskonałe posłuszeństwo, już znane Bogu, zanim pojawiła się najczystsza Gwiazda, ofiara o słodkim zapachu łagodząca gniew Pana. A w wiekach po Chrystusie pokój i miłosierdzie jest dla ludzkości Maryją. A gdy grzechy wzrastają, a chmury Bożego gniewu i szatańskich wyziewów rosną, to zawsze Maryja rozwiewa chmury, rozbraja pioruny, rzuca swój mistyczny most Ludzkości upadłej w otchłań, aby mogła wznieść się łagodną drogą do swego Dobra. "Umieszczę moją tęczę pośród chmur.... I będę pamiętał o Moim Przymierzu". Zaprawdę, Tęcza pokoju, Współodkupicielka jest pośród chmur, ponad chmurami, słodka gwiazda świecąca przed Bogiem, aby przypomnieć Mu, że obiecał miłosierdzie ludziom i dał swego Syna, aby ludzie mogli otrzymać przebaczenie. Jest tam nie jako słodycz myśli, ale jako prawdziwa, kompletna rzeczywistość, z duszą bez skazy i ciałem bez zepsucia. Nie jest też zadowolona z przebywania tam w adoracji i błogości. Ale aktywnie pokazuje się i wzywa, wzywa Ludzkość do Zbawienia. Godzina Maryi. Ta godzina. Arka Noego nie uratowała wszystkich ludzi, ale tych spośród ludzi, których Bóg uznał za sprawiedliwych w swoich oczach. Nawet w obecnej godzinie, godzinie, która świta i będzie musiała przepłynąć całą, a im dalej, tym ciemniej będzie z chmurami, Arka Boża nie będzie w stanie uratować wszystkich ludzi, ale [nie będzie w stanie uratować ich wszystkich], ponieważ ludzie, wielu ludzi, nie będzie chciało się uratować, znaleźć zdrowia przez Arkę Bożą. Tęcza po potopie była widziana przez jedynych sprawiedliwych pozostałych przy życiu na ziemi. Ale w obecnej godzinie tęcza, znak pokoju, Maryja, w nadmiarze miłosierdzia będzie widziana przez wielu, którzy nie są sprawiedliwi. Jej głos, jej zapach, jej cuda będą znane sprawiedliwym i grzesznikom, a błogosławieni będą ci spośród tych ostatnich, którzy tak jak przez tęczę Bożą gniew Boży nie jest rozpętany, tak przez nią nawrócą się do sprawiedliwości, do wiary w Jezusa, w którym jest zbawienie. Chrystus przyszedł więc w wyznaczonym czasie, aby przywrócić porządek zakłócony przez winę i więzi synostwa między Bogiem a człowiekiem. Jako ustanowiona ofiara, przyszedł, aby umrzeć nie tylko za sprawiedliwych, ale także i przede wszystkim za grzeszników. Wszyscy byli grzesznikami, przynajmniej z powodu dziedzicznego grzechu. Tylko Maryja była bez grzechu. Święte uczynki sprawiedliwych, chociaż błogosławione przez Wiekuistego, nie dały duchom sprawiedliwych dziedzictwa Królestwa Bożego. Bycie sprawiedliwym było ciężkim trudem, ponieważ Łaska nie była w duchu. Zakon był bardziej przyczyną grzechu niż zbawienia, ponieważ dla zbyt wielu z ludu Bożego Zakon był teraz "przyczyną gniewu", tak bardzo był manipulowany i naruszany. Mądrość została zniekształcona w swoich głosach, dostosowana przez ludzi do głoszenia tego, co nie powinno być czynione dla chwały Bożej, ale dla korzyści chciwych nauczycieli. Poważniejszy chaos, ponieważ był duchowy, zastąpił proste, doskonałe Prawo Pańskie, a duchy gubiły się w nim, choć nie gubiły się całkowicie, zadając sobie duchową śmierć. Bałwochwalstwo gorsze niż bałwochwalstwo złotego cielca było w sumieniach większości. Każdy mocarz Izraela był "złotym cielcem", bałwochwalcą samego siebie i chciał być bałwochwalcą tłumów. Świątynia była nazwą. Obrzędy były imitacją. W niewidzialną Boską Obecność w Miejscu Najświętszym wierzyli tylko ludzie prości, maluczcy spośród ludu, którzy nosili miano świętych. Nadal kapłani i rabini nauczali, że Bóg jest w swojej Świątyni, wspaniały w swojej chwale, przemawiający do swoich sług. Ale oni dobrze wiedzieli, że Bóg już opuścił Świątynię, w której nie był czczony, ale interesy książąt kapłanów, uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Czuli pustkę, która zastąpiła Obecność. Nieusuwalną pustkę. Nic bowiem z ludzkich dzieł nie jest w stanie wypełnić pustki po Bogu. Każda praca jest daremna, aby wypełnić, a przynajmniej ukryć, pustkę ołtarza, z którego Bóg odszedł. Nic. I nic nie może zwieść i dać pokoju tym, którzy mają w swoim sumieniu świadomość, że Bóg nie jest już obecny, że porzucił dumnych na pastwę ich losu, ich pożądliwości, ich bałwochwalstwa. I w tej godzinie przyszedł Jezus. Gdyby Bóg mierzył rzeczy ludzką miarą, nigdy nie powinien był wybrać mniej pomyślnej godziny na nadejście Godziny Miłosierdzia. Ale była to nie tylko godzina Miłosierdzia. Była to również godzina Sprawiedliwości. Sprawiedliwości dla Izraela, który nie był już godny bycia Ludem Bożym. Na jego miejsce miał zostać wybrany inny lud: lud chrześcijański. Nadszedł koniec Świątyni. Nowe Prawo, doskonałość starego, narzucało się samo, głoszone ludziom bezpośrednio przez Boga. Miłosierdzie Boże objawiło się ludziom w całej pełni. Miłosierdzie nie oznacza niesprawiedliwości, choć jest miłosierdziem. Miłosierdzie oznacza czynienie wszystkiego dla dobra ludzi. Jest to również przykazanie, które dał ci Jezus. Ale On, Doskonałość, nie tylko nauczał, że nie ma większej miłości niż ta, która umiera za swoich przyjaciół. On umarł. I nie tylko za swoich przyjaciół, za sprawiedliwych i pragnących sprawiedliwości: oni również są przyjaciółmi Boga, choć wciąż słabymi, bezkształtnymi w duchu. Umarł także za swoich wrogów. Z krzyża nie modlił się za przyjaciół, ale za wrogów. Odwieczna i nieskończona Mądrość, Chrystus wiedział, jak dla człowieka grzech wszedł na świat wraz ze śmiercią i rozszerzył się na wszystkich ludzi, jak to było również przed Zakonem. Gdyby nie było grzechu, nie byłoby potrzeby kodeksu przeciwko grzechowi. Jest on fermentowany w różnych formach przez pychę, obżarstwo i chciwość, które znieczuliły przodków do tego stopnia, że zbuntowali się przeciwko Bogu. A po przemocy wyrządzonej Bożemu przykazaniu, a więc Bogu, nastąpiła przemoc wyrządzona niewinności, która została pogwałcona i zniszczona, aby ustąpić miejsca złośliwości, a po niej nastąpiła przemoc wyrządzona bratu, z bratobójstwem popełnionym przez Kaina, morderstwem Lamecha, pożądliwością synów Bożych wobec córek ludzkich, pychą budowniczych Babel, chciwością ludów i plemion oraz wielorakimi grzechami Sodomy i Gomory, które przez wieki stawały się coraz silniejsze. Umierający Chrystus modli się za wrogów Boga, aby otrzymali przebaczenie i powrócili do sprawiedliwości. Jezus przywraca porządek. Jeśli na wadze zostanie umieszczony nieproporcjonalny ciężar, waga zawiśnie na jedną stronę; ale jeśli równowaga zostanie przywrócona, dwie wagi zostaną umieszczone na jednej linii. [Oto za przestępstwo jednego wielu zginęło. Waga Boża zawisła po stronie Sprawiedliwości. Ale: przez ofiarę Chrystusa, Łaska i Życie są dane wszystkim, którzy wierzą w Jezusa. W ten sposób równowaga zostaje nie tylko przywrócona, ale ponieważ ofiara Boga-Człowieka ma nieskończoną wartość i nieskończone są zasługi Chrystusa Zbawiciela, podczas gdy wina Adama, pomimo jej surowości, nigdy nie jest nieograniczona - a dowodzi tego fakt, że można ją naprawić, podczas gdy gdyby była nieskończona, nie mogłaby być, a dwie nieskończoności Łaski i Winy, stanęłyby naprzeciw siebie, nie będąc w stanie walczyć, a jedna z nich by zwyciężyła, ponieważ dwie równe siły pozostają jedna w opozycji do drugiej - waga Boża wisi po stronie Miłosierdzia, a miłosierdzie i przebaczenie przelewają się z pełnego naczynia Boskiej Krwi, wylanej dla zdrowia świata. Wszystko wylane. Tym bardziej wylana, im bardziej obfity był grzech, aby obfitująca Łaska mogła pokonać grzech, a Życie pokonało Śmierć, umierając, aby dać Życie nieśmiertelnym duchom ludzi: Życie, to znaczy Królestwo Boże w tobie i dla ciebie tutaj, a poza życiem, w Królestwie Niebieskim ".
[10] Mówi Pocieszyciel: "Tłumacz to w ten sposób: Jak przez jednego człowieka (Adama) grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak też na wszystkich ludzi śmierć rozszerzyła się przez Adama, w którym wszyscy zgrzeszyli". (Do Rzymian c.5 v.12). Tak napisała Maria Valtorta na kartce papieru, umieszczonej między stronami Listu do Rzymian, w Biblii, której używała.