Spis
20 maja 1948 r. 29 maja - 3 czerwca

21-28 maja 1948 r.

Rz 7,14-25

Słodki Gość mówi: "Aby dobrze zrozumieć słowa Pawła, trzeba dobrze rozważyć grzech pierworodny. Lekcja udzielana wiele razy, ale nigdy nie jest udzielana zbyt wiele razy, ponieważ bolesna rzeczywistość tego grzechu i jego prawdziwe konsekwencje są często zaprzeczane lub wątpione przez wielu, przez zbyt wielu. A wśród nich nie brakuje tych, którzy przede wszystkim powinni być przekonani o rzeczywistości grzechu pierworodnego i jego konsekwencji z powodu ukończonych studiów, a przede wszystkim z powodu ich doświadczeń w służbie, które nieustannie stawiają przed ich oczami świadków upadku człowieka, który z doskonałego stworzenia, przez grzech pierworodny, zmienił się w słabe i niedoskonałe stworzenie przeciwko atakom szatana i tego, co jest wokół i wewnątrz człowieka, cudownego stworzenia zazdrośnie niepokojonego przez wroga Boga. Niektórzy powiedzą: "Lekcja powtarzana, więc lekcja bezużyteczna. Zawsze przydatna, ponieważ kiedy jest potrzebna, nigdy nie wiesz wystarczająco dużo, ani dla siebie, ani dla innych. Szatanowi za bardzo zależy na tym, byście o tym nie wiedzieli! I dlatego tworzy w was mgłę, aby zaciemnić właściwą wiedzę o tym epizodzie, który nie miał końca ani granic w dniu, który go widział, ani w istotach, które go wypełniły, ale że tak jak przez nasienie i krew wszyscy ludzie odziedziczyli życie (istnienie) po Adamie i Ewie - a w ostatnim człowieku urodzonym na Ziemi nadal będą potomkowie dwojga Pierwszych Ludzi - tak przez śmiertelne dziedzictwo rozprzestrzenia się ono od pierwszego spłodziciela, Adama, od potomstwa do potomstwa na wszystkich synów ludzkich aż do ostatniego spłodzonego. Aby zrozumieć wyznanie Pawła, które jest opuszczonym głosem wszystkich ludzi, którzy pragnąc czynić dobro doskonale, czują się bezsilni, aby wykonać je z pożądaną doskonałością, należy kontemplować owoc pierwszej winy, a zatem także pierwszej winy, aby nie uznać potępienia i konsekwencji za niesprawiedliwe. Paweł wyznaje: "Jestem cielesny, zaprzedany i poddany grzechowi". Kontynuuje: "Nie wiem, co czynię; nie czynię dobra, którego chcę, ale zło, którego nienawidzę. Nawet jeśli czynię to, czego nie chcę, uznaję również, że prawo jest dobre (w tym, czego zabrania lub nakazuje), ale (kiedy czynię zło, którego nienawidzę z mojej lepszej strony, podczas gdy nie czynię dobra, które chciałbym czynić), to nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka ... W moim ciele nie mieszka dobro.... Jest we mnie wola, by to czynić, ale nie znajduję sposobu, by to czynić.... Kiedy chcę czynić dobro, zło jest już po mojej stronie.... Rozkoszuję się zakonem Bożym według wewnętrznego człowieka, lecz w członkach moich widzę inny zakon, który sprzeciwia się zakonowi mojego umysłu i czyni mnie niewolnikiem zakonu grzechu, który jest w członkach moich..." "Jestem cielesny. Adam również został ukształtowany zarówno z ciała, jak i z ducha. Ale nie był cielesny, ponieważ duch i rozum panowały nad materią. A niewinny, napełniony łaską duch miał godne podziwu podobieństwo do swego Stwórcy, ponieważ był wystarczająco inteligentny, by pojąć, jak dalece przewyższa wszystkie naturalne rzeczy. Wyniesienie człowieka do porządku nadprzyrodzonego, to znaczy do synostwa Bożego przez łaskę, podniosło inteligencję człowieka, już i tak rozległą dzięki przednaturalnemu darowi wpojonej nauki, a zatem zdolną do zrozumienia wszystkich rzeczy naturalnych, do nadprzyrodzonej inteligencji zdolnej do zrozumienia tego, co jest niezrozumiałe dla kogoś, kto nie jest do tego predysponowany przez nadprzyrodzony dar: zdolności rozumienia Boga, a w mniejszym stopniu zdolności bycia Jego wiernym obrazem w porządku i sprawiedliwości, w miłości, w mądrości, w wolności od wszelkich poniżających ograniczeń. Cudowna wolność napełnionego łaską człowieka! Wolność szanowana przez samego Boga, wolność nie podważana przez zewnętrzne siły czy wewnętrzne popędy. Wzniosła królewskość ubóstwionego człowieka, syna Bożego i dziedzica Nieba, królewskość panująca nad wszystkimi stworzeniami i nad tym, co teraz często jest tam tyranem: jaźnią, w której trucizny wielkiej rany fermentują nieustannie. Kiedy jest powiedziane: "Człowiek, król stworzenia zmysłowego, został stworzony z mocą panowania nad wszystkimi stworzeniami", należy wziąć pod uwagę, że dzięki Łasce i innym darom otrzymanym od pierwszej chwili jego istnienia, został ukształtowany, aby być królem także samego siebie i swojej niższej części, przez poznanie swojego ostatecznego celu, przez miłość, która sprawiła, że w nadprzyrodzony sposób dążył do niego, oraz przez panowanie nad materią i istniejącymi w niej zmysłami. Zjednoczony z Zakonem i miłośnik Miłości, został ukształtowany, aby wiedzieć, jak oddać Bogu to, co Mu się należy, a sobie to, co jest dozwolone, bez zaburzeń namiętności i nieokiełznanych instynktów. Duch, intelekt i materia tworzyły w nim harmonijną całość, a on osiągnął tę harmonię od pierwszej chwili swego istnienia, a nie poprzez kolejne etapy, jak chcieliby niektórzy. Nie było autogenezy ani ewolucji, ale było Stworzenie z woli Stwórcy. Rozum, z którego jesteś tak dumny, powinien cię przekonać, że z nicości nie powstaje początkowa rzecz, a z jednej i początkowej rzeczy nie może powstać całość. Tylko Bóg może uporządkować chaos i zaludnić go niezliczonymi istotami, które tworzą Stworzenie. I ten najpotężniejszy Stwórca nie miał żadnych ograniczeń w swoim stworzeniu, które było wielorakie, ani w tworzeniu już doskonałych stworzeń, z których każde było doskonałe zgodnie z celem, dla którego zostało stworzone. Głupotą jest myśleć, że Bóg stworzył, chcąc dać sobie Stworzenie, bezkształtne rzeczy, czekając na uwielbienie przez nie, gdy poszczególne stworzenia i wszystkie stworzenia osiągną, poprzez kolejne ewolucje, doskonałość swojej natury, tak aby nadawały się do celu, naturalnego lub nadprzyrodzonego, dla którego zostały stworzone. A jeśli ta prawda jest pewna dla niższych stworzeń, z naturalnym celem i ograniczonym w czasie, to jest jeszcze bardziej pewna dla człowieka, stworzonego dla nadprzyrodzonego celu i z nieśmiertelnym przeznaczeniem niebiańskiej chwały. Czy można pomyśleć o raju, w którym legiony świętych, otaczających tron Boga, są ostatecznym produktem długiej ewolucji zwierząt? Obecny człowiek nie jest wynikiem ewolucji wstępującej, ale bolesnym wynikiem ewolucji zstępującej, ponieważ wina Adama na zawsze zraniła fizyczną, moralną i duchową doskonałość pierwotnego człowieka. Tak bardzo go zraniła, że nawet Męka Jezusa Chrystusa, przywracając życie Łaski wszystkim ochrzczonym, nie może cofnąć pozostałości winy, blizn wielkiej rany, a mianowicie tych fomitów, które są ruiną tych, którzy nie kochają lub mało kochają Boga, i udręką sprawiedliwych, którzy chcieliby, aby nawet najbardziej przelotna myśl nie była przyciągana przez głosy fomitów i którzy przez całe życie toczą heroiczną walkę, aby pozostać wiernymi Panu. Człowiek nie jest wynikiem ewolucji, tak jak Stworzenie nie jest produktem autogenezy. Aby zaistniała ewolucja, zawsze musi istnieć początkowe twórcze źródło. A myślenie, że z autogenezy pojedynczej komórki powstały nieskończone gatunki, jest niemożliwym absurdem. Aby żyć, komórka potrzebuje żywego medium, w którym znajdują się elementy umożliwiające i podtrzymujące życie. Jeśli komórka uformowała się z niczego, gdzie znalazła elementy do formowania się, życia i rozmnażania? Jeśli nie było jej jeszcze, gdy zaczęła istnieć, to jak znalazła niezbędne elementy: powietrze, światło, ciepło, wodę? Czego jeszcze nie ma, nie może stworzyć. Jak więc komórka znalazła te cztery pierwiastki w momencie powstawania? I kto dał jej, jako źródło, zarodek "życia"? A skoro, zgodnie z hipotezą, ten nieistniejący mógł powstać z niczego, to w jaki sposób z jego jednej jedności i gatunku mogło powstać tak wiele różnych gatunków, jakie można znaleźć w rozumnym Stworzeniu? Astry i planety, grudy, skały, minerały, liczne i różnorodne cechy królestwa roślin, jeszcze bardziej zróżnicowane i liczne gatunki i rodziny królestwa zwierząt, od kręgowców po bezkręgowce, od ssaków po jajorodne, od czworonogów po czworonogi, od płazów i gadów po ryby, od dzikich drapieżników po mityczne owce, od uzbrojonych i odzianych w twardą broń do ataku i obrony po owady, których nic nie jest w stanie zniszczyć, od gigantycznych mieszkańców dziewiczych lasów, których atak może być odparty tylko przez gigantów równych sobie, po całą klasę stawonogów aż do pierwotniaków i pałeczek; Wszystkie pochodzą z jednej komórki? Wszystkie z jednego spontanicznego pokolenia? Jeśli tak, to komórka byłaby większa od Nieskończonego. Dlaczego Nieskończony, Niezmierzony we wszystkich Swoich atrybutach, pracował przez sześć dni, sześć epok, aby stworzyć wrażliwe Stworzenie, dzieląc twórcze dzieło na sześć rzędów wznoszących się kreacji, ewoluujących, to znaczy w kierunku coraz większej doskonałości? Nie dlatego, że uczył się tworzyć coraz więcej, ale z powodu porządku, który rządzi wszystkimi Jego boskimi działaniami. Porządek ten zostałby naruszony - a przetrwanie ostatniej stworzonej istoty, człowieka, byłoby w ten sposób niemożliwe - gdyby człowiek został stworzony jako pierwszy, zanim ziemia została stworzona we wszystkich swoich częściach i uczyniona zdatną do zamieszkania przez porządek wprowadzony do jej wód i kontynentów oraz uczyniona wygodną przez stworzenie firmamentu; uczyniona świetlistą, piękną, owocną przez dobroczynne słońce, lśniący księżyc, niezliczone gwiazdy; uczyniona miejscem zamieszkania, dyspensacją, ogrodem dla człowieka dla wszystkich stworzeń roślinnych i zwierzęcych, którymi jest pokryta i zaludniona. Szóstego dnia został stworzony człowiek, w którym są w syntezie przedstawione trzy królestwa rozumnego Stworzenia i, w cudownej prawdzie, jego stworzenie przez Boga dla duchowej duszy wlanej przez Boga w materię człowieka. Człowiek: prawdziwy łącznik między ziemią i niebem, prawdziwy punkt zjednoczenia między światem duchowym i materialnym, istota, w której materia jest przybytkiem ducha, istota, w której duch ożywia materię, nie tylko dla ograniczonego życia śmiertelnego, ale dla życia nieśmiertelnego po ostatecznym zmartwychwstaniu. Człowiek: stworzenie, w którym świeci i mieszka Duch Stwórcy. Człowiek: cud mocy Boga, który wlewa Swoje tchnienie, część Siebie Nieskończonego, w proch, podnosząc go do mocy człowieka, i obdarza go Łaską, która podnosi moc zwierzęcego człowieka do mocy życia i stanu nadprzyrodzonego stworzenia, dziecka Bożego przez udział w naturze, czyniąc go zdolnym do umieszczenia się w bezpośredniej relacji z Bogiem, umożliwiając mu zrozumienie Niepojętego, czyniąc możliwym i dozwolonym kochać Tego, który tak przewyższa każdą inną istotę, że bez Jego boskiego daru człowiek nie mógłby, z powodu zdolności i szacunku, nawet pragnąć kochać. Człowiek: stworzony trójkąt, który opiera swoją podstawę - materię - na Ziemi, z której został wyciągnięty; który dąży swoimi zdolnościami intelektualnymi do wzniesienia się do wiedzy o Tym, do którego jest podobny; i dotyka swoim wierzchołkiem - duchem ducha, wybraną częścią duszy - Nieba, zatracając się w kontemplacji Boga - Miłości, podczas gdy Łaska, bezinteresownie otrzymana, jednoczy ją z Bogiem, a miłość, rozpalona przez zjednoczenie z Bogiem, deifikuje ją. Albowiem "kto miłuje, narodził się z Boga", a przywilejem dzieci jest udział w podobieństwie natury. Dlatego przez duszę przebóstwioną przez Łaskę człowiek jest obrazem Boga, a przez miłość, możliwą dzięki Łasce, jest podobny do Boga. Dlatego szóstego dnia człowiek został stworzony, kompletny, doskonały we wszystkich swoich materialnych i duchowych częściach, stworzony według Myśli Bożej, zgodnie z porządkiem (celem), dla którego został stworzony: aby kochać i służyć swemu Panu podczas swego ludzkiego życia, aby poznać Go w Jego Prawdzie, a tym samym cieszyć się Nim na wieki w przyszłym życiu. Stworzony został jeden Mężczyzna, ten, od którego miała pochodzić cała Ludzkość, a najpierw Niewiasta, towarzyszka Mężczyzny i dla Mężczyzny, z którą miał zaludnić Ziemię, panując nad wszystkimi innymi niższymi stworzeniami. Stworzony został jeden Człowiek, który jako ojciec miał przekazać swoim potomkom wszystko, co otrzymał: życie, zmysły, zdolności materialne, a także odporność na wszelkie cierpienia, rozum, intelekt, naukę, prawość, nieśmiertelność i wreszcie dar darów, Łaskę. Teza o pochodzeniu człowieka według teorii ewolucji, która opiera się na budowie szkieletu oraz różnorodności koloru i wyglądu skóry, aby poprzeć swoje błędne twierdzenie, nie jest argumentem przeciwko prawdzie o pochodzeniu człowieka - istoty stworzonej przez Boga - ale na jej korzyść. Tym bowiem, co ujawnia istnienie Stwórcy, jest właśnie różnorodność kolorów, faktur i gatunków stworzeń, których pragnął On, Potężny. A jeśli jest to prawdą w odniesieniu do niższych stworzeń, jest to jeszcze bardziej prawdziwe w odniesieniu do stworzenia-człowieka; który jest człowiekiem stworzonym przez Boga, mimo że z powodu warunków klimatycznych i życiowych, a nawet zepsucia - z powodu którego przyszedł potop, a następnie, znacznie później, w nakazach Synaju i przekleństwach Mojżeszowych, tak surowe nakazy i kary (Księga Kapłańska XVIII w. 23 i Księga Powtórzonego Prawa XXVII w. 21) - wykazuje różny wygląd i kolor w zależności od rasy. Jest udowodnionym faktem, ratyfikowanym i potwierdzonym przez ciągłe dowody, że silne wrażenie może działać na poczętą matkę w taki sposób, że rodzi ona małego potwora, który powtarza w swoich formach przedmiot, który zaniepokoił matkę. Udowodniono również, że długie współżycie między ludami ras innych niż aryjska powoduje, poprzez naturalną mimikrę, mniej lub bardziej zaakcentowaną transformację rysów aryjskiej twarzy w rysy ludów, które nie są aryjskie. Istnieją również dowody na to, że szczególne warunki środowiskowe i klimatyczne wpływają na rozwój kończyn i kolor skóry. Dlatego chmury, na których ewolucjoniści chcieliby oprzeć gmach swoich przypuszczeń, nie wspierają go, a raczej sprzyjają jego upadkowi. W potopie zginęły zepsute gałęzie ludzkości błądzące w ciemnościach po upadku, w których, i tylko dla nielicznych sprawiedliwych, jak przez ciężkie mgły, wciąż docierał pojedynczy promień utraconej gwiazdy: pamięć o Bogu i jego obietnicy. Dlatego po zniszczeniu potworów ludzkość została zachowana i rozmnożona na nowo przez ród Noego, uznanego przez Boga za sprawiedliwego. W ten sposób została przywrócona do natury sprzed pierwszego człowieka; zawsze składała się z materii i ducha, i pozostała taka nawet po tym, jak wina pozbawiła ducha Boskiej Łaski i jego niewinności. Kiedy i w jaki sposób człowiek powinien otrzymać duszę, gdyby był ostatecznym produktem ewolucji zwierząt? Czy należy przypuszczać, że zwierzęta otrzymały duchową duszę wraz z życiem zwierzęcym? Nieśmiertelną duszę? Inteligentną duszę? Wolną duszę? To bluźnierstwo tak myśleć. Jak więc mogły przekazać to, czego nie miały? I czy Bóg mógłby obrazić samego siebie, wlewając duchową duszę, swoje boskie tchnienie, w zwierzę, wyewoluowane tak dalece, jak ktoś chce myśleć, ale wciąż pochodzące z długiej prokreacji brutali? Nawet ta myśl jest obraźliwa dla Pana. Bóg, pragnąc stworzyć lud synów, aby rozszerzyć miłość, w którą obfituje i przyjąć miłość, którą jest obdarzony, stworzył człowieka bezpośrednio, ze swoją doskonałą wolą, w jednej operacji, która miała miejsce szóstego dnia stwórczego, w którym uczynił z prochu żywe i doskonałe ciało, które następnie ożywił, ze względu na jego szczególny stan jako człowieka, przybranego syna Bożego i dziedzica Nieba, Nie tylko duszę, "którą zwierzęta mają w nosie" i która ustaje wraz ze śmiercią zwierzęcia, ale także duszę duchową, która jest nieśmiertelna, która przetrwa poza śmiercią ciała i która ożywi ciało poza śmiercią, na dźwięk trąb Sądu Ostatecznego i Triumfu Wcielonego Słowa, Jezusa Chrystusa, tak aby dwie natury, które razem żyły na Ziemi, mogły żyć razem, radując się lub cierpiąc, w zależności od tego, jak razem zasłużyły, na wieczność. Taka jest prawda. Bez względu na to, czy ją akceptujesz, czy odrzucasz. Ale chociaż wielu z was uparcie ją odrzuca, nadejdzie chwila, kiedy poznacie ją doskonale i zostanie ona wyryta w waszym duchu, czyniąc was przekonanymi, że utraciliście Dobro w wieczności, ponieważ chcieliście podążać za pychą i fałszem. Prawdą jest, że ten, kto nie przyznaje się do stworzenia człowieka przez Boga - i stworzenia, jak powiedziałem, to znaczy w taki sposób, aby uczynić go natychmiast i zawsze zdolnym, jeśli zechce, do kierowania sobą we wszystkich swoich działaniach, tak aby wszystkie były skierowane do celu, dla którego człowiek został stworzony; natychmiastowy cel: kochać i służyć Bogu podczas swojego ziemskiego życia; ostateczny cel: cieszyć się Nim w Niebie - nie może dokładnie zrozumieć, na czym polega Wina, dlaczego potępienie, konsekwencje ich obu. Ale pójdź za mną. Moje słowo jest jasne i proste, ponieważ jestem Bogiem. A Bóg, Nieskończona Mądrość, wie, jak dostosować się do ignorancji i względności Swoich maluczkich, ponieważ kocham maluczkich, pod warunkiem, że są pokorni, i mówię im: "Niech ten, kto jest mały, przyjdzie do Mnie, a Ja nauczę go Mądrości". Dowód. Kiedy człowiek obudził się ze swego pierwszego snu i znalazł swego towarzysza u swego boku, poczuł, że jego szczęście zostało dopełnione przez Boga. Było ono tak wielkie już wcześniej. Wszystko w Adamie i wokół niego zostało stworzone, aby mógł cieszyć się pełnym, zdrowym i świętym szczęściem, a rozkosz, czyli Eden, była nie tylko wokół, ale także w Adamie. Ogród pełen roślinnych, zwierzęcych i równikowych piękności otaczał go, ale wewnątrz niego ogród duchowych piękności kwitł cnotami wszelkiego rodzaju, gotowymi dojrzewać w owoce doskonałej świętości; było też drzewo poznania, dostosowane do jego stanu, i drzewo nadprzyrodzonego życia: Łaski; nie brakowało też drogocennych wód Boskiego źródła, które podzieliło się na cztery gałęzie i nawadniało coraz to nowymi falami cnoty człowieka, aby mogły rosnąć gigantycznie, aby uczynić go coraz bardziej wiernym zwierciadłem Boga. Jako stworzenie naturalne cieszył się tym, co widział: pięknem dziewiczego świata, który właśnie wyłonił się z woli Bożej; cieszył się tym, co mógł: swoim panowaniem nad niższymi stworzeniami. Wszystko zostało umieszczone przez Boga w służbie człowieka: od słońca do owada, aby wszystko mogło być dla niego rozkoszą. Jako istota nadprzyrodzona cieszył się - rozumowaniem i najsubtelniejszą ekstazą - zrozumieniem Boskiej Istoty: Miłości; relacji miłości między Niezmierzonym, który dał siebie, a stworzeniem, które kochało Go, adorując Go. Księga Rodzaju przedstawia tę zdolność człowieka i to przekazywanie mu Boga w wyrażeniu: "usłyszawszy głos Boga przechadzającego się po Edenie w chłodzie wieczoru". Bez względu na to, ile Ojciec dał swoim przybranym synom wiedzy proporcjonalnej do ich stanu, nadal ich uczył. Albowiem nieskończona jest miłość Boża, a dając, pragnie dać ponownie, a im więcej daje, tym bardziej stworzenie jest Jego dzieckiem. Bóg zawsze daje siebie tym, którzy hojnie Mu się oddają. Kiedy więc mężczyzna obudził się i zobaczył kobietę jako swoją, poczuł, że jego szczęście jako stworzenia jest pełne, mając wszystko, co ludzkie i mając wszystko, co nadludzkie, Miłość, która oddała się miłości człowieka. Jedynym ograniczeniem nałożonym przez Boga na ogromne posiadanie człowieka był zakaz zrywania owoców z Drzewa Nauki Dobra i Zła. Byłoby to niepotrzebne, nieuzasadnione zbieranie, ponieważ człowiek już posiadał tę naukę, która była mu niezbędna, a większa miara niż ta ustanowiona przez Boga mogłaby tylko wyrządzić krzywdę. Rozważmy: Bóg nie zabronił zrywania owoców z Drzewa Życia, ponieważ człowiek miał naturalną potrzebę ich do zdrowego i długiego życia, dopóki bardziej żywe boskie pragnienie całkowitego objawienia się adoptowanemu synowi nie spowodowało, że Bóg wypowiedział: "Synu, wstąp do mego mieszkania i przebywaj w swoim Bogu", wezwanie, bez cierpienia śmierci, do niebiańskiego raju. Drzewo Życia, które znajduje się na początku Wielkiej Księgi Objawienia (Księga Rodzaju c. II v. 9 i c. III v. 22) i które znajduje się ponownie na końcu Wielkiej Księgi Objawienia: Biblii (Objawienie Jana c. XXII v. 2 i v. 14), jest figurą Wcielonego Słowa - którego owoc, Odkupienie, zawisł na drewnie krzyża - tego Jezusa Chrystusa, który jest Chlebem Życia, Źródłem Wody Żywej, Łaską i który dał ci Życie przez Swoją Śmierć, i zawsze możesz jeść i pić z Niego, aby żyć życiem sprawiedliwych i osiągnąć Życie wieczne. Bóg nie zabronił Adamowi zrywać owoców z Drzewa Życia, ale zabronił mu zrywać te, które były bezużyteczne, z Drzewa Nauki. Nadmiar wiedzy obudziłby bowiem w człowieku pychę, który uważałby się za równego Bogu z powodu nowej nauki, jaką posiadł, i nierozsądnie sądziłby, że jest w stanie ją posiąść bez niebezpieczeństwa, co w konsekwencji doprowadziłoby do nadużycia prawa do samosądu własnych czynów, a w konsekwencji do działania, depcząc wszelki obowiązek synowskiego posłuszeństwa wobec swego Stwórcy - ponieważ był teraz podobny do Niego w nauce - swego Stwórcy, który z miłością wskazał mu, co jest zgodne z prawem, a co niezgodne z prawem, bezpośrednio lub przez wlaną łaskę i naukę. Miara dana przez Boga jest zawsze właściwa. Ten, kto chce więcej niż to, co dał mu Bóg, jest porywczy, nierozważny, lekceważący. Obraża miłość. Ten, kto bierze obelżywie, jest złodziejem i przemocowcem. On obraża miłość. Ten, kto chce działać niezależnie od wszelkiego posłuszeństwa wobec nadprzyrodzonego i naturalnego prawa, jest buntownikiem. On obraża miłość. W obliczu Boskiego rozkazu Progenitorzy musieli być posłuszni, nie zadając sobie pytania "dlaczego", które zawsze jest wrakiem miłości, wiary, nadziei. Kiedy Bóg rozkazuje lub działa, należy być posłusznym i czynić Jego wolę, nie pytając, dlaczego rozkazuje lub działa w ten sposób. Każde Jego działanie jest dobre, nawet jeśli nie wydaje się takie stworzeniu ograniczonemu w swojej wiedzy. Dlaczego nie mieliby pójść do tego drzewa, zerwać tego owocu, zjeść tego owocu? Nie ma sensu wiedzieć. Posłuszeństwo jest pożyteczne i nic więcej. I być zadowolonym z tego, co się ma. Posłuszeństwo jest miłością i szacunkiem, i jest miarą miłości i szacunku. Im bardziej ktoś kocha i szanuje daną osobę, tym bardziej jest jej posłuszny. Tutaj, będąc Tym, który nakazał: Bogiem - nieskończenie Wielkim, Dobrym, wspaniałym Dobroczyńcą człowieka - człowiek, z szacunku i wdzięczności, musiał dać Bogu nie "dużo" miłości, ale "całą" uwielbiającą miłość, do której był zdolny, a zatem całe posłuszeństwo, bez analizowania powodów boskiego zakazu. Argumenty zakładają samoocenę i krytykę cudzego porządku lub działania. Osądzanie jest rzeczą trudną, a osąd rzadko jest słuszny; ale nigdy nie jest słuszny, gdy osądza boski rozkaz jako bezużyteczny, błędny lub niesprawiedliwy. Człowiek musiał być posłuszny. Sprawdzianem jego zdolności, który jest miarą miłości i szacunku, było to, czy będzie, czy nie będzie posłuszny. Środki: drzewo i jabłko. Dwie małe, nieistotne rzeczy w porównaniu z darami, jakimi Bóg obdarzył człowieka. I co? Czy dał siebie: Boga i zabronił celować w owoc? I co? Dał prochowi naturalne i nadprzyrodzone życie, tchnął w człowieka swój oddech, a zakazał zrywać owoc? I co? Uczynił człowieka królem nad wszystkimi stworzeniami i uznał go nie za swego poddanego, lecz za swego syna, a zakazał jeść owoc? Dla tych, którzy nie wiedzą, jak mądrze medytować, ten epizod może wydawać się niewytłumaczalną punktualnością, podobną do kaprysu dobroczyńcy, który po obsypaniu żebraka bogactwami zabrania mu zrywać kamyk leżący w kurzu. Ale tak nie jest. Jabłko było nie tylko rzeczywistością: owocem. Było również symbolem. Symbolem boskiego prawa i ludzkiego obowiązku. Nawet gdy Bóg wzywa i przynosi nadzwyczajne korzyści, obdarowany musi zawsze pamiętać, że jest Bogiem i że człowiek nigdy nie może się uchylać, nawet jeśli czuje się nadzwyczaj kochany. Jest to jednak test, który niewielu wybranych wie, jak zdać. Chcą więcej niż już mają i próbują uchwycić to, co nie zostało im dane. I tak znajdują Węża i jego trujące owoce. Strzeżcie się, wybrańcy Boga! Pamiętajcie zawsze, że w waszym ogrodzie, tak pełnym Bożych darów, zawsze jest drzewo próby, a wokół niego przeciwnik Boga i wasz zawsze stara się przylgnąć, wyrwać Bogu narzędzie i uwieść was do pychy i chciwości, do buntu. Nie naruszaj Bożego prawa. Nie depcz prawa swego obowiązku. Nigdy. Wielu wydaje się, zbyt wielu według niektórych, narzędziami Boga, "głosami". Mówię wam wszystkim, teologom i wiernym, że byłoby ich sto razy więcej, gdyby wszyscy ci, których Bóg powołuje do szczególnej posługi, nie wiedzieli, jak uchwycić się tego, czego Bóg nie dał, aby mieć więcej. Wszyscy wierni mają w Dekalogu, drzewie nauki o dobru i złu, swój dowód wiary, miłości, posłuszeństwa. Dla "głosów" i nadzwyczajnych instrumentów bardziej niż kiedykolwiek drzewo to jest kuszące i nękane przez szatana. Im większy jest dar, tym łatwiej rodzi się pycha i chciwość, domniemanie, że jest się pewnym zbawienia pod każdym względem. Zamiast tego mówię wam, że ten, kto ma więcej, tym bardziej musi być doskonały, aby nie doznać wielkiego potępienia, jakiego nie otrzyma ten, kto mając niewiele, ma okoliczność łagodzącą w postaci niewielkiej wiedzy. Uprzedzam pytanie. Czy to drzewo przynosiło dobre i złe owoce? Przynosiło owoce nie różniące się od innych roślin. Ale była to roślina dobra i zła, stała się taka w zależności od zachowania człowieka, nie tyle wobec rośliny, co wobec Boskiego porządku. Posłuszeństwo jest dobre. Nieposłuszeństwo jest złem. Bóg wiedział, że do tego drzewa pójdzie szatan, by kusić. Bóg wie wszystko. Zły owoc był słowem szatana, którego skosztowała Ewa. Niebezpieczeństwo zbliżenia się do rośliny polegało na nieposłuszeństwie. Do czystej wiedzy, którą dał Bóg, Szatan zaszczepił swoją nieczystą złośliwość, która wkrótce sfermentowała nawet w ciele. Ale najpierw Szatan zepsuł ducha, czyniąc go buntowniczym, a następnie intelekt, czyniąc go przebiegłym. O, jak dobrze znali potem naukę o Dobru i Złu! Ponieważ wszystko, nawet nowy wzrok, dzięki któremu wiedzieli, że są nadzy, ostrzegało ich przed utratą Łaski, która uczyniła ich błogosławionymi w ich inteligentnej niewinności aż do tej godziny, a zatem przed utratą nadprzyrodzonego życia. Nadzy! Nie tyle z ubrań, co z darów Bożych. Biedni! Za pragnienie bycia jak Bóg. Martwi! Bojąc się umrzeć ze swoim rodzajem, gdyby nie działali bezpośrednio. Pierwszy czyn przeciwko miłości popełnili przez pychę, nieposłuszeństwo, nieufność, zwątpienie, bunt, duchową rozwiązłość, a ostatni przez cielesną rozwiązłość. Mówię: ostatnią. Niektórzy uważają, że cielesne współczucie było pierwszym czynem. Nie. Bóg jest porządkiem we wszystkich rzeczach. Nawet w swoich wykroczeniach przeciwko Boskiemu prawu człowiek zgrzeszył najpierw przeciwko Bogu, chcąc być jak Bóg: "Bóg" w znajomości Dobra i Zła oraz w absolutnej, a zatem niedozwolonej, wolności działania według własnej przyjemności i woli wbrew wszelkim Bożym radom i zakazom; następnie przeciwko miłości, kochając bezładnie, odmawiając Bogu należnej Mu czci, stawiając siebie na miejscu Boga, nienawidząc swojego własnego potomstwa, któremu oddał swoje życie. własnego potomstwa, któremu zapewnił dziedzictwo winy i potępienia; ostatecznie przeciwko jego godności jako królewskiego stworzenia, które otrzymało dar doskonałego panowania nad zmysłami. Grzech zmysłowy nie mógł mieć miejsca tak długo, jak długo trwał stan Łaski i inne wynikające z niego stany. Może istnieć pokusa, ale nie może dojść do skonsumowania winy zmysłowej, dopóki trwa niewinność, a zatem panowanie rozumu nad zmysłem. Karanie. Nie nieproporcjonalne, ale sprawiedliwe. Aby to zrozumieć, należy wziąć pod uwagę doskonałość Adama i Ewy. Biorąc pod uwagę ten szczyt, można zmierzyć wielkość upadku w tę otchłań. Gdyby Bóg zabrał niektórych z was i umieścił w nowym Edenie, pozostawiając was takimi, jakimi jesteście, ale dając wam te same przykazania, które dał Adamowi, a wy bylibyście nieposłuszni tak jak Adam, czy myślicie, że Bóg potępiłby was z taką samą surowością, z jaką potępił Adama? Nie. Bóg jest sprawiedliwy. On wie, jakie straszne dziedzictwo jest w tobie. Konsekwencje grzechu pierworodnego zostały naprawione przez Chrystusa, jeśli chodzi o Łaskę. Ale słabość wynikająca z uszkodzenia pierwotnej doskonałości pozostaje. Słabość tę stanowią fomity, podobne do zaraźliwych zarazków pozostających w człowieku w stanie utajenia, ale zawsze gotowe do wejścia w moc i przytłoczenia stworzenia. Są one nawet w najświętszych świętych. Świętość zaś nie jest niczym innym, jak owocem nieustannej walki i zwycięstwa, które dusza i rozum sprawiedliwego podtrzymuje i znosi w obliczu ataków bomitów, aby pozostać wiernym Miłości. Teraz Bóg, który jest nieskończenie sprawiedliwy, nie byłby tak nieubłagany wobec jednego z was, jak był wobec Adama. Rozważyłby bowiem waszą słabość. Z Adamem tak było, ponieważ Adam był obdarzony wszystkim, co mogło uczynić go zwycięzcą i łatwym zwycięzcą nad pokusą. Stąd karanie. To karcenie, w którym widzimy, że jeśli krnąbrny człowiek nie respektował granic wyznaczonych przez Boga, Bóg respektował granice, które wyznaczył człowiekowi. Bóg nie zgwałcił wolnej woli człowieka. Podczas gdy człowiek zgwałcił prawa Boga. Ani przed winą, ani po niej Bóg nie naruszył wolności działania człowieka. Poddał go próbie. Będąc Bogiem, nie był nieświadomy, że człowiek jej nie przejdzie. Było jednak słuszne, aby poddał go tej próbie w celu utwierdzenia go w łasce, tak jak w tym samym celu poddał próbie aniołów i utwierdził w łasce tych spośród nich, którzy tę próbę przeszli. Poddając go próbie, pozostawił mu swobodę działania w odniesieniu do niej. Gdyby Bóg chciał naruszyć wolną wolę człowieka do wyboru własnego przeznaczenia, albo nie zaoferowałby mu próby, albo związałby moce woli tak, aby człowiek nie mógł działać źle. Tak samo, gdyby chciał go wynagrodzić pomimo wszystko, albo przebaczyłby mu wszystko z góry, albo, aby mieć podstawę do przebaczenia mu, wzbudziłby w jego sercu doskonałą skruchę, a przynajmniej akt skruchy za utracone dobra, pomagając promieniem miłości zamienić niedoskonały smutek aktu skruchy z powodu utraty dóbr obecnych w tym momencie i przyszłych, w doskonały smutek skruchy z powodu obrazy wyrządzonej Bogu i utraty Jego Łaski i Miłosierdzia. Ale wszystkie te przypadki byłyby niesprawiedliwością wobec aniołów, którzy zostali poddani próbie, którzy nie byli związani władzami woli, którym nie przebaczono z góry i którzy nie wzbudzili w swoim bycie i od samego Boga żadnego ruchu skruchy lub skruchy, zdolnego do wzbudzenia Boskiego przebaczenia. Prawdą jest, że aniołowie byli bardziej uprzywilejowani niż ludzie, aby nie grzeszyć z powodu darów łaski i darów natury (duchy bez ciała, a zatem bez zmysłów) i dlatego byli wolni od wewnętrznych nacisków zmysłów i zewnętrznych nacisków (Węża), a przede wszystkim z powodu znajomości Boga; a jednak zgrzeszyli, bez usprawiedliwiającej ignorancji i bodźców zmysłowych, z czystej złośliwości i świętokradczej woli. Ale nie było żadnego z powyższych. Ani od Boga, ani od człowieka. Bóg szanował ludzką wolę. Człowiek wytrwał w stanie buntu przeciwko swemu Boskiemu Dobroczyńcy. Wspaniale wyszedł z Edenu, kłamiąc - ponieważ do tego czasu miała miejsce jego koniunkcja z Kłamstwem - i usprawiedliwiając swój grzech, podczas gdy fakt, że uczynili się pasami z liści, świadczył o tym, że nie dlatego, że byli nadzy i wstydzili się tak pokazać Temu, który ich stworzył i zachował ich odzianych jedynie w łaskę i niewinność, ale dlatego, że byli winni, bali się stanąć przed Bogiem. Strach, tak. Skrucha - nie. Dlatego Bóg, po wygnaniu ich z Edenu, "umieścił dwóch cherubinów na progu Edenu", aby dwaj odstępcy nie mogli oszukańczo wejść tam ponownie, aby zrabować owoce drzewa życia, unieważniając w ten sposób część sprawiedliwej kary i po raz kolejny oszukując Boga jednego z Jego praw: dawania i odbierania życia po zachowaniu go zdrowym, szczęśliwym i długowiecznym dzięki zbawiennym owocom drzewa życia. Sprawiedliwa kara. Pozbawienie tego, czym człowiek spontanicznie wzgardził: łaski, integralności, nieśmiertelności, odporności, nauki. A zatem utrata ojcowskiego miłosierdzia Boga, Jego potężnej pomocy; a zatem słabość zranionej duszy, gorączka obudzonego ciała, deliryczny i przytłaczający rozum; a zatem bojaźń Boża, utrata Edenu, w którym bez trudu i bólu było życie; a zatem trud, śmierć, poddanie kobiety mężczyźnie, wrogość między mężczyzną a mężczyzną, między dziećmi jednej piersi, zbrodnia, znęcanie się, wszelkie zło, które dręczy ludzkość, strach przed śmiercią i sądem, udręka spowodowania bólu i przeniesienia go na tych najbardziej ukochanych, w życiu. Konsekwencje. Poza bezpośrednim i osobistym potępieniem i jego bezpośrednimi osobistymi konsekwencjami, grzech Adama i spowodowane przez niego potępienie miały konsekwencje, które będą trwać do końca czasów, obciążając ludzkość. Jako protoplasta ludzkiej rodziny, Adam przekazał swoją ułomność potomkom. Nie inaczej jest, gdy smolisty człowiek płodzi dzieci. Z mniejszą lub większą zjadliwością, trucizny choroby znajdują się w jego potomstwie i w potomstwie jego potomstwa, a jeśli przy pomocy odpowiednich leków dziedziczna choroba może zmienić się z zjadliwej i śmiercionośnej w łagodniejszą formę, to jednak nigdy to potomstwo i potomstwo potomstwa nie będzie tak zdrowe, jak ci, którzy pochodzą ze zdrowej krwi. "Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat", jest napisane. I jest to prawdą. O tym smutku, przed Pawłem, mówi Mądrość, Nauczające Słowo, Psalmiści. A zatem zawsze przez Boga, ponieważ to zawsze Bóg przemawia ustami swoich natchnionych. Ten smutek opróżnia świat, jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i nie skończy się, dopóki świat się nie skończy. Wypełnił swym skowytem miejsce, gdzie Adam w trudzie czerpał chleb z grud, na które kapał jego pot. Rozprzestrzenił się po całej Ziemi, po horyzontach, wąwozach i lasach, a zwierzęta usłyszały go z drżeniem i przekazały dalej. I, jak oślepiające światło, sprawił, że Adam i Ewa zobaczyli ogrom swojego grzechu, popełnionego nie tylko wobec Boga, ale także wobec własnego ciała i krwi. Do tego momentu Boży wyrok nie zniszczył jeszcze buntu człowieka, który z łatwością przystosował się do zwierzęcia - bo człowiek bez Łaski jest tylko najdoskonalszym ze zwierząt - wkrótce przystosował się do swojego nowego przeznaczenia, już nie tak łatwego i zabawnego jak pierwsze, ale nie bez ludzkich radości, które rekompensowały ludzkie smutki. Namiętność zmysłów została zaspokojona w ciele towarzysza, połączonym, a nie świętym, jak zamierzał Bóg i jak niewinny i pełen nauki człowiek zrozumiał w Edenie, aby uczynić się jednym ciałem; radość ze stworzenia samego - och! uporczywa duma! - nowych stworzeń, łudząc się, że są podobni do Boga Stwórcy; panowanie nad zwierzętami, satysfakcja ze zbiorów i samowystarczalność, bez konieczności dziękowania komukolwiek. Zmysłowe radości, ale wciąż radości. O! jak wiele zaciemnienia z dymu pychy i mgły nieokiełznanych żądz utrzymywało się uparcie w dwóch proterbach! Macierzyństwo zostało osiągnięte z bólem, ale radość z dzieci rekompensowała ten ból. Jedzenie było zdobywane z trudem, ale brzuch był wciąż napełniony, a łakomstwo zaspokojone, ponieważ ziemia była pełna dobrych rzeczy. Choroba i śmierć były daleko, ich ciała, stworzone doskonale, cieszyły się zdrowiem i męskością, które sprawiały, że uważali swoje życie za długie, jeśli nie wieczne. A fermentująca duma wzbudziła drwiącą myśl: "Gdzie więc jest karcenie Boga? Jesteśmy szczęśliwi nawet bez Niego". Ale pewnego dnia zieleń pól, na których kwitły wielobarwne kwiaty stworzone przez Boga, zaczerwieniła się pierwszą ludzką krwią przelaną na ziemi i wyła matka nad ciałem słodkiego wymarłego Abla, a ojciec zrozumiał, że nie była to próżna groźba, którą obiecał: "Wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i do prochu wrócisz", a Adam umarł podwójnie, za siebie i za syna, bo ojciec umiera śmiercią swoich dzieci, widząc, jak wymierają, a Ewa z bólem serca urodziła na ziemi martwe ciało swego ukochanego i zrozumiała, czym jest rodzenie w grzechu. Ale w tej samej godzinie, w której grzmiała kara Boża - i znów było to miłosierdzie - umarła pycha i narodziła się skrucha, nowe życie, dzięki któremu dwoje Winnych rozpoczęło wspinaczkę po ścieżce Sprawiedliwości i zasłużyło, po długim zadośćuczynieniu i oczekiwaniu, na boskie przebaczenie dzięki zasługom Chrystusa. I Maryi. Pozwólcie mi tutaj uczcić tę prawdę o Niepokalanej, która była, która jest Moja i która dzięki naszej zjednoczonej miłości dała światu Słowo, które stało się Ciałem: Emmanuela. Przez niewierność kobiety ludzkość poznała grzech, ból, śmierć. Dzięki wierności Niewiasty rodzaj ludzki otrzymał odrodzenie do Łaski, a zatem przebaczenie, czystą radość, Życie. Przez rozwiązłość - śmierć, wszelką śmierć. Dla czystości potrójnego dziewictwa - ciała, intelektu, ducha - Życia, prawdziwego Życia i zmartwychwstałego ciała sprawiedliwych i żyjących na wieki, i umysłu otwartego na Prawdę, i ducha odrodzonego do Łaski. Dla zjednoczenia z Szatanem, bratobójcza i zabójcza nienawiść. Dla zjednoczenia z Bogiem, braterska miłość i duchowa miłość, które obejmują Boskość i Człowieczeństwo, i na oba wylewają się, i dla obu pracują, Wcielona Miłość i dziewicza Miłość, obie dobrowolnie i całkowicie ofiarowane i skonsumowane, aby Bóg mógł być pocieszony, a człowiek zbawiony. Śmierć Abla zniszczyła pychę Adama i uczyniła Ewę ekspertem w najohydniejszym rodzeniu Ciemności. Śmierć Chrystusa zniszczyła Grzech i pokazała Ludzkości, ile kosztuje zrodzenie Łaski. Skowyt Ewy ma swój odpowiednik w płaczu Maryi po śmierci Jej Syna. Tym, którzy wierzą, że Maryja jest ponad smutkiem, ponieważ jest Pełna Łaski, mówię, że nawet Ewa nie cierpiała w swoim zasłużonym opuszczeniu tego, co cierpiała niewinna Maryja. Bo jeśli wycie Ewy oznaczało narodziny Pokuty, to krzyk Maryi oznaczał narodziny nowego wieku. I jeśli w godzinie naznaczonej pierwszą ludzką krwią, przelaną przez zbrodniczą przemoc, za którą Ziemia została dwukrotnie przeklęta, rozpoczęło się wznoszenie ku Sprawiedliwości, to w dziewiątej godzinie, naznaczonej ostatnią kroplą Boskiej Krwi, Odkupienie zstąpiło z Niebios, płynąc jak rzeka zdrowia z dwóch niewinnych i zranionych Serc Syna i Matki. Zaprawdę, nie tylko dzięki zasługom Jezusa, ale także dzięki zasługom Maryi, masz Życie; a Ona, Matka Życia, Dziewica Matka, czysta, niewinna, która nie znała bólów rodzenia - zgodnie z prawem upadłego ciała - swojego Jezusa, znała jednak i dobrze znała bóle najbardziej bolesnych narodzin, rodząc ciebie, grzeszną Ludzkość, do nowego Życia Łaski. Tylko Człowiek poznał śmierć. Tylko człowiek poznał Życie. Dla Adama, Ludzkość odziedziczyła Winę i jej konsekwencje. Dla Jezusa, Syna Boga i Maryi, Ludzkość ponownie odziedziczyła Łaskę i jej konsekwencje. Która to Łaska, choć nie unieważnia wszystkich ziemskich konsekwencji pierwotnej winy - bo smutek, śmierć i popędy pozostają, by sprawiać ból, lęk i walkę - to jednak potężnie pomaga znosić obecny smutek z nadzieją Nieba, pomaga stawić czoła lękowi przed śmiercią z wiedzą o Bożym Miłosierdziu, pomaga reagować na popędy i poskramiać je nadprzyrodzoną pomocą przez zasługi Chrystusa i ustanowione przez Niego Sakramenty. Powiedziałem: "Łaska, choć nie unieważnia wszystkich konsekwencji winy...". Jest to punkt, w którym wielu się buntuje, mówiąc: "Czy to jest słuszne? Czyż Odkupiciel nie mógłby zapewnić wszelkiej doskonałości?". To jest słuszne. Wszystko w Bogu jest słuszne. Człowiek nie został zraniony w konfrontacji z Bogiem, aby Bóg czuł się zobowiązany do naprawienia szkody wyrządzonej dobrowolnie lub mimowolnie. Człowiek sam został dobrowolnie i świadomie zraniony. Ale kiedy człowiek jest tak poważnie ranny w codziennym życiu, jest albo okaleczony, albo pokryty bliznami, albo przynajmniej naznaczony poważnymi bliznami; praca lekarza nie może całkowicie cofnąć szkód, a przede wszystkim przywrócić utraconych części. Adam okaleczył się z Łaski i nadprzyrodzonego życia, z niewinności, uczciwości, nieśmiertelności i nauki. I jako głowa całej ludzkiej rodziny, przekazał swoje bolesne dziedzictwo wszystkim swoim potomkom. Ale ludzkość, bardziej szczęśliwa niż pojedynczy człowiek, dzięki Jezusowi Zbawicielowi-Odkupicielowi, uzyskała uzdrowienie. Więcej jeszcze: "odpoczynek" w Łasce: życie duszy. A dzięki ustanowionym przez Niego Sakramentom, cnotom, które zaszczepiają, i Moim darom, otrzymał także środki do coraz większego wzrastania w doskonałości, aż osiągnie kulminację w "superkreacji", jaką jest świętość. Ale nawet Ofiara Boga-Człowieka, zdolna i wystarczająca do przywrócenia utraconych darów i ponownego wyniesienia cię do porządku nadprzyrodzonego - to znaczy do zdolności kochania, poznawania i służenia Bogu w tym życiu, aby posiąść Go w radości, w wieczności, w przyszłym życiu - nie anulowała blizn po wielkich ranach, które człowiek dobrowolnie sobie zadał, a zwłaszcza tych potrójnej pożądliwości, która zawsze jest gotowa stać się raną, jeśli duch nie czuwa nad złymi namiętnościami. Powiedziałem także: "Poznanie Bożego Miłosierdzia". Tak. Tak jak Odkupiciel uzyskał dla ciebie wiedzę o nieskończonym Boskim miłosierdziu, mądrości i mocy. Człowiek, odrodzony jako dziecko Boże przez Jezusa, wie to, czego Adam nie wiedział. Wie, do jakiego ogromu sięga miłość Ojca, który daje swego Jednorodzonego Syna, aby swoją Krwią anulował dekret potępienia Ludzkości, upadłej w swoim Założycielu. Adam, dzięki wpojonej wiedzy, a bardziej dzięki Łasce, która podniosła go do nadprzyrodzonego porządku, uczyniła go zdolnym do poznania Boga, wiedział wiele o tym, jak bardzo Bóg go kochał, ponieważ wszystko wokół i wewnątrz Adama miało głos Boskiej miłości. Adam, przez swoje wybranie do nadprzyrodzonego porządku, wiedział wiele o miłości. Wiedział, jak kochać w tej słusznej mierze, którą Bóg uznał za wystarczającą za życia, aby przygotować człowieka do widzenia i cieszenia się Bogiem po przejściu z ziemi do nieba. Ale nigdy, nawet w porywach największej miłości, niewinny Adam nie mógł wznieść się ze swoim pragnieniem poznania i kochania do samego centrum Prawdy, nigdy nie mógł zanurzyć się w tym ognistym piecu Miłości, która jest również Prawdą, nigdy nie mógł posiąść całkowitej wiedzy o tej prawdzie, która jest nazywana Nieskończoną Miłością. Człowiek żyjący na Ziemi nie może zobaczyć Boga takim, jakim On jest. Nawet Człowiek-Adam, nowo stworzony i bogaty w dary. Wszystko miało głos Boga. Wszystko mówiło mu o Bogu. Wszystko przyciągało go do Boga. Człowiek był bardzo kochany i odziany w dary, aby pomóc mu kochać. Ale między człowiekiem a Bogiem zawsze jest przepaść. Są to dwie otchłanie, które patrzą na siebie nawzajem, a Większy przyciąga Mniejszego, błyszczy przed jego duchem, inwestuje go swoimi ogniami, czyni go bogatym w swoje światła rzucające się na ducha człowieka, jakby przez ciągły wlew mądrości. Boska Miłość ma dla człowieka zapraszający gest dwóch ramion i piersi, które otwierają się i ofiarowują na błogosławiący uścisk, a ludzka miłość daje człowiekowi skrzydła, aby mógł zapomnieć o ziemi i wystartować w kierunku Nieba, w kierunku Boga, który go wzywa. Ale prawo sprawiedliwości stanowi, że całkowite spotkanie, fuzja, ma miejsce dopiero po próbie, która potwierdza łaskę. Dlatego im bardziej człowiek wznosi się w swojej próbie i pragnieniu dotarcia do Boga, tym bardziej Bóg ucieka, wycofuje się w swoją nieskończoną otchłań. Nie czyni tego również z okrucieństwa, ale po to, by utrzymać siłę i wolę człowieka, aby Go dosięgnąć, a tym samym zwiększyć ludzką zdolność do owocnego przyjmowania i bycia napełnianym przez Łaskę, tj. jeszcze przez samego Boga. Człowiek jest bowiem tym bardziej zdolny do przyjęcia i posiadania Boga i Jego Świętej Łaski, im bardziej aktywnie, niestrudzenie i intensywnie zmierza ku Bogu. Mówiłem w czasie teraźniejszym, ponieważ taki jest stan człowieka wobec ogromnej Boskości, niepojętej dla każdej stworzonej inteligencji. Nawet najwięksi kontemplatorzy - wymieniam tu imiona Jana i Pawła, aby wskazać na dwóch już odkupionych przez Chrystusa, którym Niebo zostało otwarte do trzeciego i siódmego stopnia, a także Mojżesza, Ezechiela, Daniela, którzy widzieli odpowiednio "plecy Boga", "światło pozostawione przez Nieskończoną Światłość", "Istota, która miała wygląd człowieka", ale która była "ogniem elektrycznym" i "głosem słyszanym z góry firmamentu", "Przedwieczny dni, którego twarz była zasłonięta przez rzekę ognia, która płynęła szybko przed jego twarzą", pozostawiając widoczne tylko jego włosy i szaty - nie mogli poznać Nieznanego, dopóki nie znaleźli się wśród śmiertelników dwaj pierwsi, w Niebie po Odkupieniu pozostali. Ale taki był w szczególności stan Adama, wyniesionego do porządku nadprzyrodzonego, a zatem obdarzonego, podobnie jak wy, którzy jesteście przywróceni i wierni Łasce, duchową inteligencją zdolną do zbliżenia się do Prawdy Bożej w znacznym stopniu, ale nie do poznania Tajemnicy Boga. Tylko przez Jezusa człowiek mógł przeniknąć dalej - o wiele dalej! - przekroczyć odległości, podnieść zasłony, zbliżyć się do żaru Jedynego i Trójjedynego Serca i poznać ogrom Miłości z głębią nieznaną Adamowi. Nieznanej przez miarę roztropności. Tak więc Adam, gdyby miał przyszłego Chrystusa zaproponowanego mu przez Boga i został poproszony przez Boga o uwielbienie Wcielonego Słowa z miłości i z dzieła Miłości, nie odmówiłby uwielbienia prawdziwego Kompendium Trójjedynej Miłości, a tym samym byłby winny tego samego grzechu co Lucyfer, który stał się Szatanem, odmawiając adoracji Miłości, która stała się ciałem, wyniośle udając, że sam jest w stanie odkupić człowieka, będąc podobnym do Boga pod względem substancji, mocy, mądrości, piękna, a nie podobnym przez udział w naturze, w ten sposób szczególnie obrażając Ducha Świętego, Dawcę światła, mądrości i prawdy zawartej w Bogu. A grzechy przeciwko Duchowi Świętemu, których Lucyfer i jego towarzysze buntu byli winni, podobnie jak wielu ludzi, nie są przebaczone. Bóg chciał przebaczyć człowiekowi. Dlatego zaoferował mu próbę posłuszeństwa. Ale oszczędził mu próby uwielbienia dla Słowa, które stało się Człowiekiem, aby Adam nie zgrzeszył niewybaczalnie, zazdroszcząc mocy Chrystusa, zakładając, że może zbawić siebie i być zbawionym bez potrzeby Chrystusa, zaprzeczając jako niemożliwej znanej prawdzie, że Niestworzony mógł uczynić się "stworzonym" przez zrodzenie z kobiety, że Najczystszy Duch, który jest Bogiem, mógł uczynić się człowiekiem, przyjmując ludzkie ciało. Nie ty. Wy, którzy zostaliście odkupieni przez Chrystusa, wy, którzy przyszliście po przyjściu Chrystusa, a zwłaszcza po Jego ofierze, znacie całą miłość Boga. Chrystus objawił wam tę nieskończoną miłość przez siebie samego, przez swoje słowo, przez swój przykład i przez swoje czyny. Widzisz Chrystusowe Dziecię, błąkające się w jaskini, i nie boisz się Go. Wręcz przeciwnie, ta ludzka słabość przyciąga twoją duchową słabość, która nie czuje się zniechęcona ani przestraszona przed Dzieciątkiem Bożym, Bogiem, który unicestwił się, On, Ogromny, w małe członki, On, Potężny, w członki potrzebujące wszelkiej pomocy, tak bardzo, że nie są w stanie zaspokoić potrzeb organizmu. Spójrz na niemowlę Chrystusa i nie bój się Go. Jego mądrość jest słodka. W kilku słowach wskazuje On pewną drogę do Domu Ojca: "Troszczcie się o to, czego chce Bóg, o to, co ma być dane Bogu". Całe Prawo zawarte jest w tej krótkiej i mądrej odpowiedzi. On mówi, zwracając się do tych, którzy reprezentują wybraną i umiłowaną ludzkość Pana: "Czy nie wiecie, że musicie czynić to, tylko to, to ponad wszystkie inne zajęcia, mieć tę miłość ponad wszelką inną miłość, aby mieć miejsce w Niebie?". I już całe nauczanie Chrystusa zawiera się w tych krótkich słowach, Chrystusa, który mówi do Marty: "Zajmujesz się zbyt wieloma rzeczami, tylko jedna jest konieczna". Chrystus, który mówi do ucznia, wciąż zbyt przywiązanego do rzeczy tego świata: "Niech umarli grzebią umarłych", i znowu: "Kto, przyłożywszy rękę do pługa, ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego". Chrystus, który kochając swoją Matkę w sposób doskonały, nie przedkłada Jej nad swoją misję, ale wyraźnie mówi, że "to Jego krew wypełnia wolę Bożą", i On jest pierwszym, który ją wypełnia, ponieważ miłość do Boga jest zawsze, obowiązkowo, największa w porównaniu z każdą inną miłością, nawet tą do Matki Najświętszej. Chrystus, który gani Piotra, nazywając go "szatanem", ponieważ kusi Go, aby nie wypełniał woli Ojca. Chrystus z Kazania na Górze. Chrystus, który wypowiada ostatnie błogosławieństwo: "Błogosławieni, którzy wprowadzają w czyn słowo Boże", czyli nadal Prawo. Chrystus, który uczy Nikodema, jak stary człowiek, spadkobierca upadłego Adama, może osiągnąć odrodzenie i ujrzeć Królestwo Boże, "rodząc się na nowo przez wodę", a tę wodę życia On, Chrystus, daje ci "i przez Ducha Świętego", to znaczy przez miłość, a miłość jest wypełnianiem woli Bożej w posłuszeństwie Jego Prawu dla wszystkich i Jego indywidualnym dekretom dla każdego z was. Chrystus, który naucza religii uznanej za prawdziwą, godną nagrody przez Boską Sprawiedliwość: "Nie szukam własnej woli, ale woli Tego, który mnie posłał". Chrystus, który daje ci Boga, którego możesz rozsądnie kochać: "Nigdy nie słyszeliście głosu Boga ani nie widzieliście Jego Oblicza aż do teraz. Ale oto jestem. Jestem Tym, na którym Bóg położył swoją pieczęć. Kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Kto Mnie słucha, słucha Ojca, bo nie mówiłem sam z siebie, ale powiedziałem to, co Ojciec kazał Mi powiedzieć. I objawia wam miłość Ojca, który z grzechu Adama czerpie środki, aby pobudzić was do większej miłości, do dokładniejszego poznania i ściślejszego zjednoczenia: "Wolą Ojca mego jest, abyście Mnie poznali takim, jakim jestem: Bóg". Chrystus głosi: "Nie czynię niczego sam z siebie, ale mówię i czynię to, co chce Mój Ojciec. Zawsze czynię to, co się Jemu podoba". Chrystus, dobry Pasterz, który wyznaje najprawdziwszy powód wielkiej miłości Ojca do Niego: "Za to Mnie miłuje Ojciec, że dobrowolnie oddaję życie, bo tego pragnie mój Ojciec, abyście byli zbawieni". Chrystus, który u progu męki mówi: "Ojciec mój posłał mnie i nakazał, co mam mówić i czynić. A Ja wiem, że Jego przykazanie jest życiem wiecznym". Chrystus, który dla siebie samego rozgrzesza Piłata, mówiąc mu: "Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego Ten, który wydał Mnie w twoje ręce, jest bardziej winny niż ty mojej śmierci". A Tym, który wydał Go w ręce władzy, w boskim szaleństwie miłości do człowieka, jest Jego Ojciec, Nieskończony Bóg, przed którym Syn wypowiada swoją doskonałą modlitwę. "Nie moja, lecz Twoja Wola niech się stanie. Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi"; to Bóg Ojciec pozwala ludzkim władzom być takimi tak długo, jak On tego chce, po czym ani siła oręża, ani żadna inna moc nie jest w stanie utrzymać ich na miejscu dowodzenia. O! Chrystus, który jest posłuszny od narodzin do śmierci, Chrystus, który mówi "Tak" przy pierwszym zawodzeniu i mówi "Tak" ostatnim słowem Golgoty, Słowem wiecznego "Tak" dla Swojego Ojca, Chrystus, który nigdy nie przeraża, który nie przeraża Swoim prawem, ponieważ daje wam przykład, że to prawo jest możliwe do wykonania przez człowieka, ponieważ On - Człowiek - żył nim, zanim go was nauczył, ten Bóg-Człowiek, który poddaje się śmierci, wrogom, wzgardzie, trudowi, ubóstwu, ciału - i stawiam śmierć na pierwszym miejscu, a ciało na ostatnim, nie w błędzie, ale dlatego, że dla Zbawiciela słodsze było umrzeć niż dla Słowa-Boga ograniczyć się do ciała - daje wam, ludzie, wiedzę o tym, co jest Bogiem-Miłością. A ten Najbardziej Boski Ojciec, który unieśmiertelnia swego Umiłowanego, daje wam miarę Bożej miłości do was. Należy powiedzieć: "Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich". Ale należy również powiedzieć: "Miłość Ojca, który poświęca swojego prawdziwego, jedynego Syna, aby ocalić życie swoich przybranych synów, którzy jako prawdziwi synowie marnotrawni dobrowolnie opuścili dom ojca i unieszczęśliwili się, sprawiając przykrość Ojcu, jest jeszcze większą miłością. I taką miłością Bóg was umiłował. On poświęcił Swojego Jednorodzonego Syna, aby zbawić winną Ludzkość, tę Ludzkość, która tak jak nie była wdzięczna, posłuszna, kochająca Go na początku dni, kiedy cieszyła się z wielu otrzymanych bezinteresownie od Boga, tak nie jest wdzięczna, posłuszna, kochająca Go teraz, gdy przez dwadzieścia wieków miała od Boga nie wiele, ale Wszystko, ale Ogromnego, dającego Boga: Siebie, w Jego Drugiej Osobie. Po rozmyślaniu nad tym wszystkim, słodko jest dojść do wniosku, że jeśli wielkie było karanie, które jednak nie było niesprawiedliwe, większe, nieskończenie większe niż karanie było Miłosierdzie. To Miłosierdzie, które nie zadowalając się przywróceniem ci, za cenę Jego Boleści, Jego Krwi, Jego Śmierci na Krzyżu, darów, których Adam cię oszukał, daje ci Siebie w Najświętszej Eucharystii, daje ci dary, których Adam cię oszukał. Eucharystii, daje wam wody Życia, których jest źródłem wznoszącym się do Nieba, daje wam swoje słodkie Prawo miłości, swój przykład, swoje Człowieczeństwo, aby ułatwić waszemu człowieczeństwu kochać Go, swoją Boskość, aby wasze modlitwy były słyszane, jako głos umiłowanego Syna żyjącego w was, przez swojego Ojca, daje wam Ducha Świętego ze wszystkimi Jego darami, dzięki którym cnoty zaszczepione przez chrzest są potężnie wspomagane w rozwoju i doskonaleniu, te dary, które bardzo pomagają chrześcijaninowi żyć swoim życiem jako chrześcijanin, to znaczy życiem boskim, jako dziecko Boże, i które, nie unieważniając fomitów, dają ci siłę do ich stłumienia, czyniąc z nich "zło", którym są, "dobrem", to znaczy heroizmem, środkiem zwycięstwa, koroną i szatą chwały. Podobnie jak w przypadku Pawła, życie każdego z was jest wewnętrzną walką między ciałem a duchem, między dążeniem do Dobra a działaniem, które nie zawsze jest doskonale dobre, walką, w której Bóg was pociesza i pomaga. Dlatego niech nikt nie będzie zgorszony, jeśli ktoś z jego sąsiadów wyzna słowem i czynem, że jest jak Paweł "cielesny i poddany". I niech nikt nie będzie przerażony, jeśli zda sobie sprawę, że tak jest. Ale niech przykład Pawła prowadzi i podtrzymuje".