Spis
17 stycznia 1948 r. 25 stycznia 1948 r.

22 stycznia 1948 r.

Rz 3,1-20

Apostoł mówi: "Bojaźni Bożej nie mają przed oczyma". I tym krótkim zdaniem wyjaśnia każdą deprawację nieobrzezanego ducha. Większość katolików - mówię do nich i o nich, ponieważ otrzymali siedem cudownych darów Parakleta i powinni przez to przynajmniej poznać moc, pokój, światło, które z nich pochodzi i prawdę o ich naturze - większość katolików nie wie dokładnie, czym jest bojaźń Boża ani jak ją praktykować. Tutaj również istnieją trzy kategorie. Skrupulatnych, cichych lub obojętnych i sprawiedliwych. Ale zanim powiem o nich, powiem o darze. Czym jest bojaźń Boża? Strach przed Nim, jakby był nieubłaganym katem, który czerpie przyjemność z karania, inkwizytorem, który nie pozwala dostrzec najmniejszej niedoskonałości, aby posłać na wieczne tortury? Nie. Bóg jest miłosierdziem i nie należy się Go bać. Jego boskie oko widzi wszystkie czyny, nawet te najmniejsze. Jego sprawiedliwość jest doskonała. Ale właśnie dlatego, że tak jest, wie, jak ocenić dobrą wolę ludzi i okoliczności, w których człowiek się znajduje, te okoliczności, które często są tak wieloma pokusami do grzechu pychy, a zatem nieposłuszeństwa, gniewu, chciwości, obżarstwa, pożądania, zazdrości, lenistwa. Bóg surowo ukarał Adama i Ewę, ale Jego karze natychmiast towarzyszyło miłosierdzie: obietnica Odkupiciela, który uwolni ich z więzienia wynikającego z ich winy, ich i ich dzieci oraz tych, którzy pochodzą od dzieci ich dzieci. Adamowi i Ewie, pełnym niewinności i łaski, obdarzonym uczciwością i wiedzą współmierną do ich wzniosłego stanu i jeszcze wznioślejszego celu - przejścia z ziemskiego raju do raju niebiańskiego i cieszenia się swoim Bogiem na wieki - Bóg mógł równie dobrze dać wieczne potępienie. Mieli bowiem wszystko, czego potrzebowali, aby się uświęcić i być doskonałymi przeciwko wszelkim pokusom, i mieli to bez posiadania w sobie podstępów grzechu. Wy, ludzie, macie te fomity. Chrzest i sakramenty wymazują z was plamę pochodzenia, dają wam łaskę i napełniają was głównymi cnotami, lub wymazują grzechy popełnione po użyciu rozumu, lub wzmacniają was samą mocą Chrystusa poprzez karmienie się Nim, lub podtrzymują was łaską stanu. Ale dziedzictwo grzechu pierworodnego pozostaje z fomitami, a na tym dziedzictwie, na tej pozostałości zarazy otrzymanej od Progenitora, szatan działa łatwiej niż na Adama i Ewę. Jednym z aksjomatów Boskiej Sprawiedliwości jest to: "Od tego, który otrzymał więcej, tym więcej się żąda", Adamowi i Ewie, którzy wszystko otrzymali i nie mieli w sobie dziedzicznego kąkolu, a jedynie doskonałość tego, że wyszli uformowani rękami Boga, przez Myśl Boga - ponieważ Bóg tylko przez Swoją Myśl nakazał glinie być uformowaną zgodnie z Jego projektem, a cząsteczki gliny, obojętnej i głuchej materii, były posłuszne, ponieważ wszystko było posłuszne Bożemu rozkazowi, wszystko z wyjątkiem Szatana i mniej lub bardziej zbuntowanego człowieka - Adamowi i Ewie, którzy powstali z Myśli Boga i ożywieni Jego tchnieniem, Adamowi i Ewie wszystko miało być zadane i zażądane, a w przypadku grzechu wszystko miało zostać podniesione, a niekończąca się kara miała zostać wymierzona. Oni znali Boga. Rozmawiali z Nim przy wieczornym wietrze. On, oprócz tego, że był ich Autorem, był ich Nauczycielem, a oni byli pierwszymi "głosami" przeznaczonymi do objawienia przyszłości prawd poznanych od Boga. A jednak, chociaż znali Doskonałość, byli ciekawi Grozy i słuchali Grozy, nie podążając za Słowem Bożym. Ciężko obrazili Ojca, Stwórcę, Syna, Słowo, które pouczyło ich o Dobru i Złu, o stworzonych rzeczach, zwierzętach i roślinach, a także o Miłości, ponieważ niewdzięczni zapomnieli o lubieżnym uwodzicielu, który skusił ich do owocu, tylko do jednego owocu, wszystko, co dała im Miłość, aby mogli być szczęśliwi. Ale Bóg nie nałożył na nich piekła. Czyż nie mógł porazić ich prądem tam, u stóp Drzewa Próby, które dla nich stało się Drzewem Rozwiązłości? Dobrowolnie zmienili je w takie i byłoby słuszne, gdyby zginęli, oni, prawdziwa zła roślina zrodzona z doskonałego Nasienia - Boskiej Myśli - stała się złośliwa, ponieważ zatruta szlamem Piekła. Czyż Bóg nie mógł rozkazać Archaniołowi, by poraził ich swym płomiennym mieczem tam, u progu ziemskiego Raju, aby ich nieczystość nie zepsuła Ziemi i z tej granicy nie wpadli do Otchłani, z której wyszedł ten, którego woleli od Boga? Mógł. I miał do tego pełne prawo. Ale Miłosierdzie, ale Miłość złagodziła potępienie obietnicą Odkupienia, a tym samym wiecznej nagrody. Ci, wszyscy ci, którzy umierają w skrupułach i w ten sposób obrażają Ojcostwo Boga, Jego Miłość, Jego Istotę, wierząc, że jest On strasznym Bogiem, nietolerującym wszelkiej słabości w Swoich małych dzieciach, nieprzejednanym, mierzącym maluczkich w stosunku do Jego nieskończonej Doskonałości, powinni się nad tym zastanowić. Kto byłby kiedykolwiek zbawiony, gdyby Bóg był taki, jakim go sobie wyobrażają? Gdyby miarą ludzkiej doskonałości miała być Boska Doskonałość, kto zamieszkałby w niebie spośród dzieci Adama? Tylko jeden: Maryja. Ale jeśli zostało powiedziane: "Bądźcie doskonali jak Ojciec mój i Ojciec wasz", to nie po to, by was przestraszyć, ale by pobudzić was do zrobienia jak najwięcej. Zostaniecie osądzeni - nie znudzi mi się to powtarzać - nie na podstawie doskonałości, którą osiągnęliście, biorąc boską doskonałość za miarę, ale na podstawie miłości, z jaką staraliście się to zrobić. W przykazaniu miłości jest powiedziane: "Kochaj całym sobą". To "całym sobą" różni się w zależności od osoby. Są tacy, którzy kochają jak serafini i tacy, którzy umieją kochać jak dziecko, bardzo embrionalnie. Ale Mistrz, biorąc pod uwagę, że większość wie, jak kochać jak papużki - bardzo embrionalnie - podczas gdy serafini wiedzą, jak kochać tylko istoty wyjątkowe, zaproponował dziecko jako model. Nie siebie. Nie jego matkę. Nie jego domniemanego ojca. Nie. Dziecko. Swoim Apostołom, Piotrowi, głowie Kościoła, zaproponował dziecko jako wzór. Kochaj z doskonałością dziecka, które wierzy bez naukowych elukubracji, aby wyjaśnić tajemnice; który ma nadzieję, bez paraliżującego strachu, owocu zbytniego rozumowania, pójść do pięknego Raju; który spokojnie kocha Boga, myślał o dobrym ojcu, dobrym bracie, dobrym i opiekuńczym przyjacielu i czyni swoje małe dobro, aby zadowolić Jezusa; a będziesz doskonały w swojej doskonałej mierze, doskonały w swojej względnej dobroci, tak jak Bóg jest doskonały w swojej nieskończonej dobroci. Strach przed Bogiem nie jest więc strachem przed Bogiem. Niech ci, którzy są chorzy na skrupuły, którzy obrażają Boga w Jego miłości i paraliżują się wiecznym drżeniem. Niech pamiętają, że czyn, który nie jest dobry, staje się mniej lub bardziej grzeszny w zależności od tego, czy ktoś jest przekonany, że jest grzechem, czy jest niepewny, że jest grzechem, czy też w ogóle nie wierzy, że jest grzechem. Dlatego, jeśli ktoś czyni nawet czyn, który nie jest prawdziwie grzeszny, ale jest przekonany, że jest, to czyni rzecz niesprawiedliwą, ponieważ jego pragnieniem jest czynienie rzeczy niesprawiedliwej, podczas gdy jeśli ktoś czyni rzecz niesprawiedliwą, ale jest naprawdę nieświadomy, że jest taka, Bóg nie przypisuje mu tej rzeczy jako grzechu. Podobnie, gdy szczególne okoliczności zmuszają człowieka do czynów, których zabrania Dekalog lub inne prawo ewangeliczne (kaci, którzy muszą wymierzać sprawiedliwość, żołnierze, którzy muszą walczyć i zabijać, spiskowcy, którzy, aby nie posyłać swoich towarzyszy na szubienicę i nie szkodzić wyższym interesom, przysięgają, że tylko oni są winni i umierają, aby ratować innych), Bóg osądzi sprawiedliwie narzucone morderstwo lub heroiczne krzywoprzysięstwo. Wystarczy, że koniec działania jest prawy i sprawiedliwy. Strach nie jest terrorem. Ale nawet strach przed Bogiem nie jest ciszą. Przeciwieństwem skrupulatnych są cisi. Są to ci, którzy z nadmiaru zaufania, ale nieuporządkowanego zaufania, nie oddają się czynieniu dobra, ponieważ są pewni, że Bóg jest tak dobry, że zawsze jest zadowolony ze wszystkiego. I z całym studium, siedząc w sennym bezruchu, starają się tam pozostać, zamykając swoje umysły na prawdy, których nie lubią znać, to znaczy na te, które mówią o karze, czyśćcu, piekle, obowiązku pokuty, pracy nad doskonaleniem siebie. Są mętnymi i dumnymi duszami. Tak, ponieważ cisi są dumni. Wspaniali, ponieważ wierzą, że są już doskonali do tego stopnia, że są pewni, iż nigdy nie zgrzeszą. Wspaniali, ponieważ nawet jeśli czynią akty pobożności i pokuty, są to akty zewnętrzne, aby mieć imię i pochwałę "świętych". Są pozbawieni miłości, ponieważ są samolubni. Na ich ołtarzu jest ich ego, a nie Bóg. Są kłamcami i często udają, że są kontemplacyjni i obdarzeni przez Boga niezwykłymi darami. Ale to nie Bóg im sprzyja, lecz szatan, który uwodzi ich, by coraz bardziej sprowadzać ich na manowce. Uważają się za ubogich w duchu, ponieważ nie mają świętej troski o spełnianie dobrych uczynków, aby zasłużyć na Niebo, ale nie są ubodzy w duchu; wręcz przeciwnie, są pełni najpodlejszego i najgłębszego obżarstwa i chciwości oraz są leniwi. Są nieumiarkowani, ponieważ nie zaprzeczają niczemu w tej sprawie, a jeśli ktoś im powie: "To, co robisz, nie jest zgodne z prawem", odpowiedzą: "Bóg tak chce". Ale my wiemy, jak wydostać się z tego, co nielegalne, tak łatwo, jak w to wchodzimy, ponieważ jesteśmy ugruntowani w Bogu". To są prawdziwi heretycy, którymi Bóg się brzydzi. Wreszcie są sprawiedliwi. Mają oni słodką, pełną czci bojaźń Bożą. Boją się sprawić ból Bogu i dlatego ze wszystkich sił starają się czynić każdy dobry uczynek w najlepszy możliwy dla nich sposób. Jeśli popadną w niedoskonałość lub grzech, okazują żarliwą skruchę i składają ją u stóp Boga, a także gorliwą wolę zadośćuczynienia. Mimowolne poczucie winy nie paraliżuje ich. Wiedzą, że Bóg jest Ojcem i współczuje im. Myją, naprawiają, odbudowują to, co wieloraka, ogromna podstępność zabrudziła, zmarnowała, zburzyła; czynią to z miłością, którą coraz głośniej wzywają Boskiej Miłości: "Wlej swoją miłość w moje serce". Oni mają prawdziwą bojaźń Bożą. Czym zatem jest prawdziwa bojaźń Boża, zawsze żywa w ich duchu? Bojaźń Boża jest miłością, jest pokorą, jest posłuszeństwem, jest męstwem, jest łagodnością, jest cichością, jest wstrzemięźliwością, jest aktywnością, jest czystością, jest mądrością, jest wniebowstąpieniem. Prawdziwym wzorem doskonałej bojaźni Bożej jest Chrystus, który umiłował Boga miłością, która pokornie i ochoczo ugięła się przed każdym pragnieniem Ojca aż do posłuszeństwa na krzyżu, który był pokorny aż do tego stopnia, że zniżył się do stóp zdrajcy i ucałował je, który był silny wobec wszelkich sideł, łagodny jak dziecko, wstrzemięźliwy jak asceta, cichy jak baranek, czysty jak anioł, więcej niż anioł, mądry jak człowiek, był jednym z Bogiem, kontemplatorem, który wzniósł się z zachwyconym duchem do doskonałej adoracji, która rozradowała Niebo, do której w końcu wzniosła się z ziemi, z człowieka, adoracja, która zaspokoiła ogień Boży. Maryja również była przykładem doskonałego uwielbienia. Ale była tym, kim była, biorąc pod uwagę zasługi swego Syna. I znowu trzeba powiedzieć, że Ten, który był wiecznym posiadaczem doskonałej bojaźni, był Słowem Bożym, przez które wszystko się dokonało, nawet cud Nieba i Ziemi: Niepokalana Dziewica, Córka, Matka, Oblubienica Boga. Tylko jeden werset z wielu został opatrzony komentarzem. Ale jego znaczenie jest takie, że Mądrość się nad nim rozwodziła. Posiądź doskonałą bojaźń Bożą, a posiądziesz doskonałą miłość, a zatem posiądziesz Boga i będziesz przez Niego posiadany. Na zawsze".