Mówi Duch Święty[18]: "Prawo ducha, przez Jezusa Chrystusa, uwolniło od grzechu i ciała, odkupiło od winy pochodzenia, obmyło z wad cielesności wynikających z podniet pozostawionych przez dawną winę, podniet, których człowiek nie tłumi ostrą i heroiczną wolą. Ale prawo ducha nie stłumiło prawa wolnej woli. Gdyby tak się stało, nie byłoby sprawiedliwości w przyznaniu nagrody zwycięzcy, ponieważ wszyscy byliby bez winy, ale także bez zasługi, że nie chcieli grzeszyć. Wolna wola i fomity pozostawione przez pierwszą winę są niebezpieczeństwem śmierci dla stworzenia stworzonego na Boski obraz i podobieństwo, przeznaczonego do łaski i chwały. Ale są one świętym niebezpieczeństwem, danym przez Nieskończoną Świętość, dozwolonym przez Nieskończoną Miłość, aby móc sprawiedliwie oddać każdemu stworzeniu to, na co zasłużyło przez swoją miłość lub nie-miłość, w czasie ciała i przy pomocy ciała, i przy zwycięstwie duchowej woli nad ciałem, z miłości do Boga i dążenia do Nieba. Nie z unikania piekła, ale ze zwykłego ruchu miłości do niewyrażalnej, niepoznawalnej Miłości, którą tylko życie i śmierć w łasce pozwolą zrozumieć, poznać i posiąść. Teraz w masach chrześcijan i chrześcijańskich katolików wielu jest takich, którzy noszą zewnętrzny znak chrześcijanina, tak jak starożytni faryzeusze nosili filakterie na czołach i nadgarstkach, ale którzy nie mają prawdziwego znaku chrześcijanina w swoich sercach, tak jak faryzeusze nie mieli prawdziwego prawa w swoich sercach, reguły dla tych i dla nich prawdziwego życia dzieci Bożych. Oni mają nazwę i zewnętrzny znak chrześcijan. Ale nie mają życia. Chrześcijańskie życie to miłość. Cała miłość. Miłość dała przykazania chrześcijanom. A miłość chrześcijan umożliwia im prawdziwe wypełnianie przykazań. Miłość proponuje, usposabia, nagradza. A miłość chrześcijan akceptuje i wykonuje, aby zasłużyć na nagrodę i uszczęśliwić Miłość. Ale miłość, ruch, który pochodzi od Generatora wszystkich rzeczy, który jest Bogiem Stwórcą wszystkich stworzonych rzeczy, stworzeń Jego Woli - od źdźbła trawy do słońca, od nieprzezroczystego i bezwładnego kamienia do lśniącej gwiazdy przemierzającej firmamenty, od robaka do człowieka, którego Łaska deifikuje, od zwierzęcia do anioła - jest ruchem duchowym, tak jak czystym Duchem jest Ten, który będąc Nieskończoną Miłością, wlał ją w jedno z istotami zamieszkującymi Królestwo Niebieskie od ich stworzenia (wierni aniołowie) do tych, którzy wstąpili i wstąpią tam (błogosławione duchy) przez tysiąclecia. A miłość, będąc rzeczą duchową, nie może być smakowana i posiadana przez tych, nad którymi dominuje ciało. Ciało zwykło nazywać "miłością" apetyt na inne lub wiele innych potraw. Ale to nie jest miłość: to jest żądza, pożądliwość, pożądliwość ciała. Miłość posiadał, tak doskonały, jak tylko może być w stworzeniu i zgodnie z jego zasługami i świętością, Syn Człowieczy, Maryja Jego Matka i Józef Sprawiedliwy. Trzy różne stopnie doskonałości, które jaśnieją, oddzielone od innych doskonałości sprawiedliwych, od tych Jana, dziewiczego apostoła Jezusa, do tych sprawiedliwych wszystkich czasów, to znaczy tych, którzy chodzili zgodnie z duchem i duchem przebóstwionym przez miłość, która wciąż jest Bogiem w człowieku. Ci, oddzieleni, posegregowani, święci Bogu, posiadają i cieszą się miłością. Pozostali: chrześcijanie według litery, a nie według ducha, posiadają i smakują pożądliwość ciała, która nie jest miłością, ale apetytem na cielesne przyjemności. Między tymi pierwszymi a drugimi jest otchłań. Między pierwszym a drugim jest niemożliwość przymierza i niezrozumiałość we wszystkim. Nad otchłanią jest most, wznoszący się most: imię Boga. Ci pierwsi, ze współczującą miłością do swoich biednych braci, z najwyższej krawędzi mostu wzywają i wyciągają rękę do biednych braci, aby skłonić ich do przekroczenia przepaści i poprowadzić ich ścieżką ducha ze świętym uwodzeniem tego Imienia, które rozpala wizje niewypowiedzianych radości. Ale ci drudzy albo nie przyjmują zaproszenia, albo po krótkim wzniesieniu się, obciążeni ciężarem ciała, uwiedzeni owocami ciała, które znajdują się po dolnej stronie mostu łączącego ziemię z niebem, spadają z powrotem do namacalnych, materialnych, cielesnych owoców ciała i pasą się tam, pozostawiając apetytowi tajemnicze, duchowe niebiańskie owoce, mdłe dla ich cielesnego i zepsutego smaku, i które zepsucie przynosi ich duchowi, ponieważ "mądrością ciała jest śmierć". Ale ci drudzy, którzy wierzą, że mogą służyć Bogu i mamonie, równoważąc i równoważąc literalnymi praktykami religijnymi i obrzędami istotne działania ciała i wymieniając Boskie Miłosierdzie na głupią dobroć, z której wolno kpić, dopóki życie jest dobre, zdrowie dobre, interesy i bogactwa kwitną, redukując się do skrajnej skruchy, aby uniknąć piekła, skruchy nie zawsze dozwolonej przez Boga wzgardzonego przez całe życie, uważają się za "mądrych", ponieważ wiedzą, jak cieszyć się i modlić, och! ohydne oracje będące przedmiotem wstrętu dla Najczystszego! To jest "mądrość ciała" i to nie jest pokój, i to nie jest życie, i to nie jest ziemska waluta przyszłego i wiecznego pokoju i niebiańskiego życia. Ale to są Judaszowi przyjaciele Boga. Ci, którzy podobnie jak Zdrajca udają posłuszeństwo Bogu i bliźniemu, mają ambicję w Bogu-Człowieku Jezusie i nazywają Go "Przyjacielem" - On, zawsze obecny w Swoich prawdziwych dzieciach, w tych, którzy żyją zgodnie z duchem i duchowym pokarmem karmią się i smakują tylko to - a potem Boga zdradzają i są dla Niego wrogami, nie przestrzegając Jego Prawa miłości i całego Dekalogu, przeszkadzając Jego Woli, uciskając i krzyżując Jego sługi, Jego głosy, Jego narzędzia. Końcem Judasza była nie tylko śmierć ciała, ale i ducha. Był on już "umarłym", "obnażonym" przez szatana, gdy jeszcze spożywał baranka z Barankiem i gdy zstępował w niego Chleb Żywota. Rzeczywiście, właśnie wtedy, z powodu jego hipokryzji, szatan wszedł w niego jako najwyższy, wieczny pan. Ponieważ Bóg jest Prawdą i nie może być Boga tam, gdzie jest fałsz, obłuda, fałszywe świadectwo przeciwko niewinnemu człowiekowi. Tym wszystkim był Judasz. Chleb Życia nie miał mocy, by przezwyciężyć smak cielesnego owocu, a Judasz, świętokradczo mieszając współistniejący apetyt ciała z najsłodszym i najświętszym owocem Sakramentu Miłości, naznaczył swój dekret wieczną śmiercią. Ponieważ miłość i nienawiść nie mogą żyć razem. Ponieważ Bóg i Szatan nie mogą służyć razem. Ponieważ nie ma przebaczenia za grzech przeciwko Miłości, deicide i bratobójczy grzech. Ponieważ hipokryta, kłamca, oszczerca nie może wejść do Królestwa Prawdy. "Psy, truciciele, bezwstydnicy, mordercy, bałwochwalcy, wszyscy, którzy kochają i praktykują kłamstwo, niech będą poza niebiańskim Jeruzalem" (Obj. 22, w. 15). Teraz zatruwa się i zabija nawet bez trucizny innej niż oszczerstwo i ból zadany bratu. Teraz ktoś jest bałwochwalcą, nawet jeśli przez bałwochwalstwo oddaje cześć własnemu ja, wierząc, że jest doskonałe, lub bałwochwalcy innego ja. Mówię, że łatwiej jest zbawić Dismę[19], szczerego w swoim wyznaniu, niż fałszywego sługę Prawa i Chrystusa. Bóg bowiem po ojcowsku kocha grzesznika, który żałuje. Ale Jego Dobroć odrzuca tych, którzy nawet z Bożych darów czynią owoce godne pożałowania i stawiają cielesne interesy nawet tam, gdzie jest tylko Boski interes. Tak jak Jezus odrzucił fałszywych uczniów, o których Jan mówi w rozdziale 6 w. 22-72 swojej Ewangelii. 22-72 swojej Ewangelii, tak Ojciec nie lubi fałszywych chrześcijan, którzy czcząc Go zewnętrznymi formami, w prawdzie walczą przeciwko Niemu, krytykując Jego zamysły i sługi oraz osądzając, jak głupcy, to, co wyjaśni tylko czas i sam Bóg; działanie lub pozorna sprzeczność, która ma powód i boski powód istnienia, i która będzie pieczęcią łaski dla sługi Bożego i potępienia dla tych, którzy chcieliby osądzić go i Boga za jego pomocą ".
[Począwszy od obecnego wykładu, Maria Valtorta, kontynuując umieszczanie cudzysłowów na początku i na końcu każdego "dyktanda", pomija poprzedzanie go zwyczajowym Dice... Wyrażenie Dice lo Spirito Santo lub Dice il Divinissimo Autore, które odtąd będziemy umieszczać, znajduje się na maszynopisie, który Valtorta ponownie przeczytała.
[19] Disma to imię tradycyjnie nadawane dobremu złodziejowi w relacji Łukasza 23,39-43.