Spis
2 stycznia 1945 r. 16 stycznia 1945 r.

10 stycznia 945 r.

Zaraz po przebudzeniu mam niezwykłą wizję. Widzę długi, wąski, niski, ciemny pokój. Pojedyncze małe okno w jednym z wąskich boków. Na końcu, po przeciwnej stronie, małe drzwi w ścianie, które, na wpół otwarte, ukazują bardzo ubogi korytarz ledwo oświetlony niewielkim światłem wpadającym przez niektóre okna, których nie widzę. W dużym pokoju, który wygląda bardziej jak korytarz niż pokój, znajduje się długi rustykalny stół: wysoka, strugana deska, bez innego koloru niż naturalny kolor drewna, które stało się ciemne od długiego użytkowania, wsparte na czterech parach nóg, okrągłe kołki umieszczone na dwóch końcach i na ćwiartce stołu. Na ścianie duży krucyfiks. Przy stole siedzi siedmiu franciszkanów: święty Franciszek, zawsze wychudzony i blady; brat Elias, przystojny, młody, o czarnych oczach, czarnych, kręconych włosach... ouch! bardzo brzydkie podobieństwo, zwłaszcza w rysach i sposobie bycia, do Judasza1. Jest również wysoki. Następnie brat Leo: młody, niezbyt wysoki, o dobrej i wesołej twarzy. Stoją po obu stronach Franciszka. Po Leo, brat Masseo, trochę korpulentny, starszy, spokojny. Następnie trzech braci, których uważam za nowicjuszy lub konwertytów: zawsze milczący, pokorni i nieporadni, ubrani jeszcze bardziej ubogo niż czterej bracia, ponieważ nie mają peleryn. Jedzą w blaszanych talerzach gotowane warzywa i brązowy chleb. Wyglądają jak brokuły lub czarna kapusta. Brat Elias mówi: "Dobry ten chleb! Ma wyjątkowy smak. Wygląda jak ciasto. Nie wiem...". Brat Masseo: "Słodki, a także soczysty jak mięso. Odżywia. Odnawia. Jest tak kompletny jak cały posiłek". Brat Leo: "A święta Hostia?! Nigdy nie czułem w niej tego smaku. Bezcielesna lekkość, która stopiła się w słodycz... Och! Słodycz Raju!". "Przedstawię ci tę, która robi ten chleb i te hostie. Nie patrz na jej wygląd: kwiecista i wesoła, ukrywa pod prostym uśmiechem swoją surowość. Ona, rozmowna, piecze chleb i opiekuje się stołem zakonnic. Ale wiem, z pewnej wiedzy, że w niej tylko małe jedzenie schodzi, najbardziej odrażające i pogardzane przez innych. A jeśli brakuje jedzenia, zostawia je dla najsłabszych na ciele i duchu, a głodowi i zmęczeniu przyznaje tylko to, co jest odrażające dla człowieka... Jeanne Baptiste2 powinniśmy ją nazywać! Na tej swojej pustyni jako prawdziwa kobieta klauzurowa - pustynia sama w sobie, ponieważ klasztor jest pustynią tylko wtedy, gdy chcesz, aby nią był, to znaczy, jeśli wiesz, jak żyć z samotnością - żywi się konikami polnymi i ślimakami wyrwanymi z warzyw w ogrodzie i pieczonymi w płomieniu pieca. I śmieje się i śpiewa, wesoła jak wolny skowronek. Oto ona". Zaciekawieni bracia odwracają się w stronę uchylonych drzwi. Wchodzi piękna, młoda (około 30 lat), krzepka zakonnica. Uśmiechając się, stawia na stole dzban z wodą i drewnianą miskę. Ubrana jest w rdzawobrązową, prostą suknię z szerokimi rękawami, z przodu i z tyłu cierpliwość sięga podłogi. Nie widzę żadnego sznurka schodzącego w dół. Nie ma też pasa, bo ma krótką pelerynę do bioder, okrągłą, ściągniętą na gardle drewnianą przelotką. Na głowie bandaże, które zaciskają jej czoło, zakrywając je aż po rzęsy i bandażując policzki, schodząc poniżej jej cierpliwości. Powyżej, welon ułożony jak peleryna, czarny. Piękna różowa twarz, okrągłe, czarne oczy, roześmiane i żywe, piękne zdrowe i mocne zęby. Średniego wzrostu, mocna cera. "Oto siostra Umiłowana Umiłowana Jezusa", mówi Franciszek. A potem: "Moi towarzysze chcieliby wiedzieć, czego używasz do chleba, który jest tak dobry, i jak robisz hostie na święty stół". Zakonnica śmieje się i natychmiast odpowiada: "Mój aptekarz daje mi aromat". "Jaki to aromat?". "Miłosierdzie Jego: Jezus, Pan, mój Oblubieniec". Nie widzę nic więcej. Wszystko ustaje na twarzy Siostry Umiłowanej Umiłowanego Jezusa, która jaśnieje, gdy wypowiada te słowa. Podczas gdy o. Migliorini3 nadal mówi, przed Komunią, nadchodzi Mistrz, który również przemawia. Jest tak władczy, że zostawiam Ojca i idę do Jezusa. Mówi: "Jestem twoim przełożonym. Czy czujesz w sobie Moją łaskę? Czy czujesz Mnie w swoim sercu, aprobującego cię? Co wtedy? Czyż nie jestem Przełożonym Przełożonych? Czyż nie jestem twoją Clausurą? Czyż kraty i bramy nie są twoją miłością do Mnie, a Moją do ciebie? Czy są tacy, którzy narzucają się twardością potrzeb? Dlaczego? Z pychy i samolubstwa. O święta Pokoro, która była moją! O! święte Ubóstwo, które było Moje! O święta Miłości, która była Moją! Dla was, którzy cierpicie, dałem światło. Umiłowana Siostro Jezusa, która jesteś Twoja bardziej niż franciszkanie".


Wczoraj wieczorem Jezus podyktował mi dla siostry Gabrieli4: "Zdrowaś, Maryjo Gabrielo, Matko moja. Nie znam słodszego pozdrowienia. Złote słowo? Tak. Kładę je tam, gdzie coś cierpi. Coś, co wciąż jest ludzkie... i co chcę znieść. Dlatego spalam to płonącym złotem mojej Miłości. Być nie tylko kochanym, ale także bać się i nie rozumieć, to los, który daję tym, których faworyzuję, aby mogli bardziej upodobnić się do Mnie i aby mogli kochać tylko Mnie. Każde uczucie, które jest dawane lub otrzymywane, po ludzku dawane i otrzymywane, jest jak cząsteczka nieczystości w amalgamacie złotego pręta. Złoto, powiecie, nigdy nie jest czyste. Zawsze musi być połączone z innymi metalami, aby mogło być użyte. Wiem. Włóż srebro: płaczu. Włóż platynę: smutku. Ale nigdy nie wkładaj do niego miedzi: urazy. Nigdy cyny: zmęczenia. Nigdy, nigdy żelaza i węgla: pragnienia bycia kochanym i pragnienia bycia zrozumianym. Zabrudziłbyś swoje złoto. Kiedy będziesz tylko złotem, platyną i srebrem, przyciągniesz do siebie wszystkich. Ponieważ wierzysz, Gabriello di Maria, że tylko wtedy, gdy jesteś tylko płomieniem płonącym, by płonąć, nie dbając o to, kto lub nawet dlaczego płonie, wtedy wszystko odwraca się, by spojrzeć na światło. Dlaczego? Ponieważ to światło, które płonie w ten sposób, jak powiedział wasz Franciszek: "Bez pragnienia bycia kochanym", odbija Niebo i Oblicze Boga, łączy się z Ogniem, który jest Bogiem, kocha wszystko w Bogu, staje się zatem światłem Boga. To już nie dusza kocha, to Bóg kocha w duszy. Mogę ci powiedzieć: wtedy wszystko zbiegnie się do nas. Wszystko jest dobre. Trochę mniej mniej dobrego. Jeszcze mniej niegodziwych. Ale zawsze odwraca się ze zdumieniem. Jesteś zmęczony? Oto jestem. Zawsze mówię: "Oto jestem", gdy są ci, którzy mnie pragną. I ja sam, nawet jeśli milczę, wiem, że mogę złagodzić zmęczenie i stępić ból. Przewodnik do zrobienia i zrobienia dobrze? Miłość. Mój John był młody i nieświadomy, nawet trochę chichotliwy, jak mówisz, i ogólnie leniwy jak ludzie Wschodu. Ale od razu zrozumiał, ponieważ kochał tak bardzo, że miłość nadrabiała wszystko, czego brakowało. Nigdy nie zadawaj sobie pytania: "Ale czy będę w stanie to zrobić? Jeśli cię zainspiruję, to znak, że możesz to zrobić. Miłość powie ci resztę. Bądź z moim pokojem. I powtarzam: czy chcesz, abym powiedział "przyjdź"? Ale ja szedłem dziś, jutro i jutro znowu, przez lata... i robiłem jeden krok za drugim, z Krzyżem na mnie, w górę, w górę, w górę... Zobacz, ile kroków... Zobacz, ile Krwi... Idź: dziś, jutro, a potem znowu jutro... a ostatnie godziny będą najbardziej bolesne... Ale potem... wtedy w rękach twojego Jezusa twój duch odpocznie.


[Rozdziały 75 do 79 EVANGELO następują z datami od 11 do 15 stycznia 1945 r.].


1 Judasz, tj. apostoł Judasz Iskariota opisany w "Ewangelii tak, jak została mi objawiona".

2 Joanna Chrzciciel została nazwana ze względu na jej podobieństwo do Jana Chrzciciela opisanego w Ewangelii Marka 1:2-8.

3 Ojciec Romualdo M. Migliorini (1884-1953), z Zakonu Sług Maryi, był kierownikiem duchowym pisarki w latach 1942-1946. W "Notatnikach" Maria Valtorta zwraca się do niego w formie epistolarnej, nazywając go "lei". Często określa go mianem "Ojca".

4 Siostra Gabriella lub siostra M. Gabriella, wspomniana już w "Zeszytach z 1944 r." i nadal wielokrotnie wspominana, była przełożoną sióstr Stimmatine z Camaiore. Miała założyć instytut otwarty na przyjmowanie powołań zakonnych od kobiet nieślubnego urodzenia. Opuściwszy Zgromadzenie, do którego należała, nie była w stanie zrealizować tego, co miało być jej misją. Jej świeckie imię brzmiało Emma Federici.