Jezus mówi: "Ty także, jak oblubienica z kantyku, przyszłaś do Mnie trochę brązowa. Rzadkie są dusze, które, przyciągnięte Moją miłością, nie przychodzą do Mnie trochę brązowe. Życie tego świata odbiera liliowej bieli tę duszę, która wyszła z siedzib Nieba, aby zstąpić i ożywić ciało zrodzone z dwóch miłości uczynionych jedną. To ziemia, atmosfera ziemi, nie astronomiczna atmosfera stworzona przez mego Ojca, ale moralna atmosfera ziemi - ta stworzona przez was, którzy będąc zatruci u początków[423] przez Ducha Zła, nosicie we krwi zarodki zła zaszczepione przodkom - to ona niszczy lśniącą biel, na której jest tylko plama, którą zmywa mój Chrzest. O blasku duszy po obmyciu chrzcielnym! Gdyby dane ci było ujrzeć tę jasną biel, zobaczyłbyś coś, co zachwyciłoby twoje uczucia. Lilia jest matowa, a perła szara w porównaniu z duszą otoczoną światłem chrztu. Jest ona podobna do duszy dwóch Prymasów przed uwiedzeniem przez Szatana, tak jak wtedy, gdy Ojciec wlał ją w nich, aby uczynić ich podobnymi do Niego. I, prawdę mówiąc, dusza odziana w łaskę chrztu jest jak lustro odbijające Boga, jest małym Bogiem, który czeka, kochając, aby powrócić do Nieba, gdzie czeka na nią Miłość Stwórcy. Gdyby człowiek zastanowił się - i dlatego Moja Dobroć nie wylicza błędów popełnionych przed użyciem rozumu - gdyby człowiek był teraz w stanie odróżnić Dobro od Zła - i zauważył, że instynkty zmysłu są rozbudzane po użyciu rozumu; Gdyby człowiek zastanowił się nad tym, co czyni, co przez to traci, do jakiej zbrodni, do jakiej kradzieży dochodzi, usuwając ze swej duszy biel chrzcielną, jakie świętokradztwo popełnia, profanując w sobie prawdziwy obraz Boga, gdyby człowiek zastanowił się nad tym, co czyni, co przez to traci, do jakiej zbrodni, do jakiej kradzieży dochodzi, usuwając ze swej duszy biel chrzcielną, jakie świętokradztwo popełnia, profanując w sobie prawdziwy obraz Boga: Ducha Łaski, Piękna, Dobroci, Czystości, nieskończonego Miłosierdzia; gdyby zastanowił się nad zabójstwem, które popełnia, zabijając swoją duszę, o! nie! człowiek, istota obdarzona rozumem, nie zgrzeszyłby. Ale człowiek jest głupim królem, który z chorą wolą rozrzuca skarby swojego królestwa i naraża na niebezpieczeństwo posiadanie samego królestwa. I, zauważ Maryjo, nie mówię w swoim imieniu. Nie mówię, że grzesząc, obrażasz Mnie, który za ciebie umarł. Mówię tylko broniąc interesów i uczuć Mojego Ojca, który stworzył was podobnymi do Siebie, który kocha was doskonałością ojcowskiej miłości i którego człowiek obraża swoją niemiłością i oszukuje w swoich nadziejach, które są tymi, które są w stanie trzymać was na swoim łonie w dniu waszego wejścia do Życia. Niewiele jest dusz, które nie przychodzą do Boga trochę brązowe, brązowe przez konsekwencje życia, którego nie wiedzieli, jak prowadzić z tą świętą i uważną refleksją, która jest wymagana z szacunku dla duszy, która ma prawa wyższe niż ciało. Jesteś bardzo świadomy praw ciała, rzeczy, która umiera i która tylko żyjąc jako służebnica ducha, a nie jako kochanka ducha, może stać się w swoim czasie mieszkańcem pałacu niebieskiego. Troszczysz się o swoją estetykę, o swoje zdrowie fizyczne, o przedłużenie swojego życia na Ziemi tak bardzo, jak to tylko możliwe. Ale nie martwisz się o swoją duszę, o zachowanie jej piękna, o uczynienie jej coraz bardziej ozdobioną, aby dodać do jej stworzonego przez Boga piękna klejnoty zdobyte przez twoją wolę jako troskliwe dzieci Ojca, do którego chcesz powrócić wzbogacony o zasługi: prawdziwe klejnoty, prawdziwe bogactwa, które nie giną w wieczności. Martwisz się o swoje zdrowie fizyczne, ale nie dbasz o zachowanie swojej duszy od chorób duchowych. Martwisz się o przedłużenie tego, co nazywasz "życiem", a co bardziej poprawnie byłoby nazwać "czekaniem", a nie dbasz o to, by czekać, aby zyskać prawdziwe Życie, które już nie ginie. Martwisz się o wszystko w tym ciemnym okresie, który wydaje ci się tak świetlisty, twojego pobytu na Ziemi - który już ci wyjaśniłem[424], że jest podobny do ciąży, aby zostać oddanym Światłu, Życiu - i patrzysz z przerażeniem na dół, ciemną dziurę, w której to twoje ciało, które kochasz, od tych bałwochwalców, którymi jesteś, powraca do prawdy o swoim pochodzeniu: błoto. Błoto, z którego wyrasta płomień, światło: dusza. To właśnie nadaje wartość ciału, głupcy. Dusza, która jest darem Bożym, duch, który jest objawieniem Boga i który ma zasługę, wobec której zasługi ciała są niczym godnym pogardy. Ale jak wy, którzy nazywacie siebie chrześcijanami, możecie nie pamiętać słów Chrystusa, Słowa, Prawdy? Czyż nie powiedziałem: "Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci je z mego powodu, zachowa je"? Czyż nie powiedziałem: "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Co da człowiek w zamian za swoją duszę?"? Czyż nie powiedziałem: "Ziarno pszenicy, które pada, jeśli nie obumrze, nie przynosi owocu, ale jeśli obumrze, przynosi owoc obfity"? Czyż nie otworzyło to waszych oczu ducha? Ale jak twój duch może otworzyć oczy, jeśli zakopałeś go pod kamieniami swojej cielesności? Jest jak ukamienowany męczennik. Z tą różnicą, że w ukamienowanym męczenniku ciało umiera, a duch wchodzi do chwały, podczas gdy ty kamienujesz swojego ducha i kalasz go Światłem tutaj i w prawdziwym Życiu. I boisz się ciemności grobu, ponieważ twoje ciało jest teraz odrętwiałe jak grudy błota! Tego się boisz. Tak. Ale nie boisz się skazać na wieczną ciemność tego, co jest w tobie światłem i co tęskni za nieskończonym Światłem. Twój duch. I nie myślcie, spragnieni bogactwa, że tracicie prawdziwe bogactwo. I nie myślcie, spragnieni życia, że oddajecie się Śmierci. Śmierć, która nie umiera: śmierć ducha. Gasicie siebie w swojej nieśmiertelności jako niebiańscy obywatele. Przeciwnie, czynicie jeszcze gorzej: oddajecie swoje światło w ręce Szatana, aby uczynił z niego blask w swoim Królestwie Ciemności. O profani! Gorzej niż gdybyście swoimi demonicznymi odkryciami, skierowanymi na zło, zdołali odciąć gwiazdy od mojego firmamentu i zgasić ich żywe diamentowe światło w zgniłym bagnie. Wiecie, jak sprawić, by umarło ciało, a nie dusza, by wykiełkowała w wieczne ucho. Twoje potomstwo na Ziemi ciągle zanika. Stulecia zniszczyły pozornie nieśmiertelne rody, z których przetrwała tylko pamięć, a z wielu nawet ona nie przetrwała. Ale to, co robisz w duchu, nie umiera. Nawet w porównaniu z Ziemią nie umiera. Spójrz na moich świętych. Wieki mijają, a kult pozostaje dla nich jak pierwszego dnia. Wtedy nigdy nie pracują dla chwały bycia znanym na ołtarzach. To wciąż jest człowieczeństwo i prawdziwy święty o tym nie myśli. Myśli tylko o zwiększeniu radości Boga poprzez dodanie do wiecznych łąk nowego kwiatu blasku i zaspokojeniu swojej duszy, która woła i porusza się w nim z powodu pragnienia całkowitego posiadania Boga. Jesteśmy dwoma jedwabiami, które tęsknią za sobą, jesteśmy dwiema miłościami, które szukają siebie nawzajem. Dusza i Bóg, Bóg i dusza: to są dwaj odwieczni kochankowie. Po co oszukiwać Boga i duszę ich celem, którym jest zjednoczenie się poza ziemskim dniem w wiecznym miejscu zamieszkania? Ja, doskonała Pobożność, nie patrzę na to, czy przychodzisz do Mnie "trochę brązowy" od blasku ziemskiego słońca twoich skłonności. Chcę tylko, abyś walczył, aby palące słońce cielesności nie uczyniło cię nierozpoznawalnym dla Mojego spojrzenia i odpychającym dla Mojego oka. Połóż schronienie wokół zbyt niebezpiecznego płomienia ludzkości: niech to będzie twoja wytrwała uwaga, twoja wola bycia dobrym, twoje pragnienie zadowolenia Mnie. To mi wystarczy. A jeśli to robisz, to już robisz wszystko, ponieważ uwaga, wola, pragnienie są jak trzy szczeble, na których rozciągnięta jest zasłona, która chroni serce przed tym, co może obrzydzić Boga. Bo jeśli nagła burza rozpętana przez szatana, zazdrosnego o Boga, rozerwie schronienie i pozwoli chmurom i promieniom zabrudzić cię i zaciemnić, Ja, który widzę i wiem, nie oskarżam cię, ale usprawiedliwiam i przychodzę ci z pomocą. Wtedy to Ja przyjmuję wasze schronienie, biedne dzieci. Tulę was do piersi i mówię wam: "Nie płaczcie. Współczuję wam. Jestem tutaj, aby was oczyścić, aby wam pomóc. Przyjdź. Bóg miłości daje wam swoją Krew, aby oczyścić was z błota i swoje Serce, abyście byli bezpiecznym schronieniem. Przyjdźcie, ludzie, których szatan podkopuje. Blisko Mnie szatan nie przychodzi. Podnieście głowy ku Bogu. Nie zniechęcajcie się. Chciałem być kuszony[426], aby doświadczyć, jako człowiek, czym jest uwodzenie szatana i współczuć wam, nie umysłem Boga, ale doświadczeniem człowieka, w waszych pokusach. Nie rozpaczaj. Wystarczy Mi, że nie chcesz grzeszyć. Wystarczy Mi, że nie rozpaczasz po zgrzeszeniu. Pierwszy obraża Mnie: Boga. Drugie Mnie obraża: Zbawiciel. Nigdy nie wątp w swojego Zbawiciela. Nigdy. Dla tego, kto ma wiarę w moc Zbawiciela, wszelkie przebaczenie jest zarezerwowane. Ja, który jestem Prawdą, mówię ci to. Zobacz, mała Maryjo, jak wiele można powiedzieć o prostym zdaniu[427] Kantyku? Czy czujesz, jak ustało twoje cierpienie? Nie. Nie straciłaś matki.[428] Jestem Ja, który cię tulę i śpiewam ci najwznioślejsze kołysanki, aby pocieszyć twoje płaczące serce. Jestem Ja, który trzymam cię za rękę i sprawiam, że chodzisz ze Mną po wiecznych ogrodach. Obiecałem to[429] i spełniam to. Jestem twoją matką i ojcem, a także bratem i małżonkiem. O twojej matce myślę: Odkupiciel. Tobie myślę: Miłość. Idź w pokoju. Ja zawsze jestem z tobą".
[422] jak oblubienica w Pieśni nad Pieśniami 1:5.
[423] pierwotnie zatrute grzechem pierworodnym, co zostało już odnotowane w pismach z 26 i 29 września.
[424] Wyjaśniłem to już 10 października.
[425] powiedział, grupując trzy cytaty z Mateusza 16:25-26; Marka 8:35-37; Łukasza 9:24-25; Jana 12:24-25.
[426] kuszony, jak opisano w Ewangelii Mateusza 4:1-11; Marka 1:12-13; Łukasza 4:1-13.
[427] zdanie, które pisarz odnotowuje, pisząc na dole ołówkiem biblijne odniesienie, które umieściliśmy na początku "dyktanda".
[428] matka, zmarła 4 października.
[429] obiecane 12 sierpnia.