I wciąż słodka wizja, choć zmieszana ze łzami. Widzę trawiastą, lekko pofałdowaną nieckę. Za nią wznoszą się wzgórza, spokojne wzgórza z trawiastymi, zielonymi wypukłościami delikatnie wznoszącymi się. Poniżej, na prawo od miejsca, w którym stoję, to znaczy z czołem zwróconym na północ, widzę piękne Jezioro Tyberiadzkie, tak czysto błękitne. Kotlina, w której się znajduję, wydaje się znajdować u podnóża tych wzgórz, nie całkiem w dolinie, ale tylko nieznacznie wzniesiona nad równiną, za pierwszą falistością wzgórz. Nie wiem, co to za miejsce. Z pewnością w Galilei. Nie ma tu żadnych domów. Wioska znajduje się niżej i bliżej jeziora. Wydaje się, że jest to miejsce o wystarczającym znaczeniu, ponieważ jest dość duże, a domy mają już pretensjonalny wygląd. Jezus idzie tutaj naprzód. Sam. Szuka chłodnego, samotnego miejsca i siada tam. Powiedziałbym, że wciąż jest lato, chociaż zmienia się w jesień, ponieważ w uprawach rozrzuconych po okolicy winorośl ma dojrzałe winogrona na pędach, a już liście winorośli marszczą się i żółkną tu i tam, spalone letnim słońcem, które teraz zachodzi i opuszcza się za grzbietami wzgórz. Jezioro jest już w cieniu. Miejsce, w którym Jezus jeszcze nie jest, ponieważ jest wyżej. Jezus siedzi i rozmyśla. Ubrany jest jak zwykle na biało z niebieskim płaszczem. Trzyma złączone dłonie, opierając łokcie na kolanach i jest lekko pochylony do przodu, ze wzrokiem utkwionym w trawie u swoich stóp. Od czasu do czasu podnosi wzrok i odwraca go: na wioskę, jezioro, łuk wzgórz. Ale jest to wyraźnie machinalny ruch. Podąża za swoimi myślami i nie widzi tego, co jest przed nim. Z alejki, szerokiej ścieżki przez zieleń, którą wstąpił Jezus, Maryja i Jan wchodzą teraz na górę. Uczeń niesie również torbę na siodło i pomaga Maryi, gdy napotykają jakąś przeszkodę w postaci kamieni lub małych, prawie suchych strumieni do przekroczenia. Gdy są już kilka metrów od Jezusa, Jan woła: "Mistrzu!". Woła dwa razy, a gdy Jezus się odwraca, Jan z pięknym uśmiechem dodaje: "Oto Matka Twoja". I odprowadza ją do Jezusa, kładąc torbę na trawie. Następnie żegna się i odchodzi. Jezus pozostaje ze swoją Matką. Uśmiechają się do siebie, pieszczą się nawzajem, siadają na krawędzi wybranej przez Jezusa na miejsce do siedzenia, jedno obok drugiego. Maryja jest ubrana bardzo ciemno. Ciemnoniebieska i okryta płaszczem, jak w innej wizji[139]. Powiedziałbym, że ponieważ jest Matką Ewangelizatora, uczyniła swój strój jeszcze bardziej surowym. Maryja, po pierwszych słowach wzajemnej czułości, otwiera torbę i wyjmuje z niej świeży chleb, owoce i plaster miodu. I ofiarowuje to wszystko swojemu Synowi, mówiąc: "To należy do naszych pszczół, do naszego domu. Jedz, Synu". Jezus uśmiecha się, łamie chrupiący chleb i zjada go z odrobiną miodu. W międzyczasie Maryja wyjmuje inne swoje skarby. Są to świeże ubrania dla jej Jezusa. Rozpakowuje je z materiału, w który są owinięte i pokazuje je swojemu Synowi. Następnie ostrożnie odkłada wszystko na miejsce i pochłania się patrzeniem na Jezusa. Patrzy na Niego spojrzeniem tak słodkim, tak adorującym, tak pełnym szacunku. Miłość emanuje i migocze, jak światło na morzu o zachodzie słońca, z całej jej twarzy, sprawia, że jej oczy wilgotnieją, a usta się uśmiechają. Ale zawiera się w niej nieskończony szacunek i gdyby nie Jezus, który po jedzeniu siada u jej stóp na trawie i kładzie głowę na jej kolanach, jak dziecko, nie odważyłaby się go pieścić po pierwszym pocałunku powitania. Ale on tam jest, Syn, dla swojej Mamy, Syn swojej Mamy, a ona pieści go po głowie, po jego długich, miękkich włosach. Mała dłoń Maryi pozostaje, biała na tym jasnym złocie, dotyka pięknego czoła Zbawiciela jak skrzydło lub płatek kwiatu. Widzę, jak zaabsorbowany wyraz twarzy Jezusa rozjaśnia się, jakby dłoń mamy odgoniła zmartwienia, które sprawiały, że był zamyślony i smutny. Mówią niewiele, nic. Odpoczywają. Odpoczywają ich serca w bliskości ze sobą. Wtedy Jezus zaczyna mówić. Mówi o swojej służbie, ponieważ Maryja chce wiedzieć. A Ona pyta, ponieważ On również chce wiedzieć. Matka jest pod presją szczegółów dotyczących misji Jej Syna, aby porównać je z wieloma dobrymi i złymi doniesieniami. Syn jest naciskany o szczegóły dotyczące życia Matki i tego, jak traktują ją krewni, przyjaciele, uczniowie i ludzie. Ale, sądząc z Ewangelii, studium Jezusa ma na celu ukrycie niebezpiecznej niechęci, która go otacza i dociera do niego przez bastion wiernych uczniów, aby nie niepokoić Matki. Celem tego jest zapewnienie Syna, że niczego Jej nie brakuje i że otacza Ją szacunek i pokój. Są to dwie miłości, które pragną oszczędzić sobie nawzajem wiedzy o swoim cierpieniu. Ale Jezus pokazuje, że wie, iż ludzie w Nazarecie są zawsze wrogo nastawieni do Niego i że w tym celu wywierano na Maryję wiele nacisków. Podsumowuje: "Ale nieważne. Teraz nie wrócę do Galilei. Idę do Judei. Zbliża się Święto Namiotów[140]. Pójdę do Świątyni. Potem pozostanę w tych dzielnicach, jeszcze raz będę podróżował przez Samarię, będę pracował tam, gdzie jest największa potrzeba. Dlatego, Matko, radzę ci przygotować się do dołączenia do mnie na początku wiosny, aby osiedlić się w pobliżu Jerozolimy. Łatwiej będzie nam się zobaczyć. Pojadę do Dekapolu jeszcze kilka razy i znów się zobaczymy. Ale potem... zostanę w Judei. Jerozolima jest owcą, która najbardziej potrzebuje opieki, ponieważ w rzeczywistości jest bardziej uparta niż stara baranina i bardziej kłótliwa niż dzikie kozy. Wyleję tam Słowo jak rosę, która nie zmęczy się padaniem na jej jałowość. Kiedy przyjdziesz do Judei, przynieś Mi, Matko, Moją najpiękniejszą szatę, tę czerwoną, którą utkałaś dla Mnie na uroczyste święta. W Jerozolimie muszę być "Mistrzem" i to w najszerszym tego słowa znaczeniu, ponieważ te zamknięte i obłudne duchy patrzą bardziej na zewnątrz niż do wewnątrz, na szatę bardziej niż na doktrynę". Maryja nie daje się zwieść prawdzie tego pragnienia. Podnosi się, ponieważ Jezus również wstał, i swoim zwyczajowym ruchem kładzie złączone dłonie na ramieniu Jezusa i woła: "Synu!" z takim akcentem, który sprawia, że cierpię. Jezus przytula ją do swego serca. A ona płacze nad sercem swego Syna. Czuje, że zbliża się godzina najwyższego smutku. Jezus mówi do niej: "Matko, chciałem ci o tym powiedzieć w tej godzinie pokoju. Tobie powierzam moją tajemnicę. Żaden z uczniów nie wie, że nie wrócimy w te strony, dopóki wszystko się nie skończy. Ale ty... Ale Jezus nie ma przed tobą tajemnicy, Matko. Nie płacz. Jeszcze wiele godzin musimy być razem. Dlatego mówię ci: przyjedź do Judei. Twoja bliskość wynagrodzi mi zmęczenie najtrudniejszą ewangelizacją tych ludzi o zatwardziałych sercach, którzy stoją na drodze Słowa Bożego. Przyjdź z uczniami. Będziesz mi bardzo pomocny. Jan zapewni wam azyl. Teraz, zanim wróci, pomódlmy się razem. Potem pójdziesz do wioski, a ja też przyjdę w nocy". I znowu widzę[141] modlitwę Jezusa i Maryi, stojących obok siebie, w prawdziwej komunii z Ojcem. Potem Jezus pozostaje sam, ponieważ Maria odeszła z Janem, i nadal modli się i myśli, w tej samej pozie i wyrazie, co na początku tej wizji, podczas gdy cienie stają się gęste wokół Niego. [Następnie Maryja mówi, w odpowiedzi na moją modlitwę, która zrodziła się w moim sercu po tym, jak wypowiedziałem tę zapisaną pod obrazem Niepokalanego Serca: "Nasza najczulsza Matko, odsłoń nam tajemnice Twojego Niepokalanego Serca. Niech Twój najsłodszy i najczystszy promień przeniknie nasze serca, przemieni je i przygotuje na boskie wizyty Ducha Świętego". Dodałem: "Tak, Matko Jezusa i moja, odsłoń mi tajemnice swojego Serca i przygotuj moje swoim światłem". A Ona: "Umieściłam cię w moim Sercu, którego radości i łzy dałam ci poznać. Przebiłam cię w moim Sercu promieniem mojej miłości, abyś był zdolny zrozumieć głos mojego Syna i światła Boskiego Ducha. Bo bez światła Parakleta w sercach pozostaje ciemność i cisza. Zawsze jest to Duch, którego jestem Oblubienicą, Ten, który sprawia, że rozumiecie Prawdę i uświęca was dla Boga. Ojciec, Syn, Duch Święty muszą być w waszych sercach, abyście mogli zrozumieć tajemnice Boga w Jego potrójnych przejawach Mocy, Odkupienia i Miłości. Ojciec jest zawsze obecny w Swoich prawdziwych dzieciach ze Swoją Dobrocią, Syn ze Swoją Nauką, a Duch ze Swoim Światłem, ponieważ nigdy nie jest nieobecny tam, gdzie jest uświęcenie, a słowo mojego Jezusa jest uświęceniem dozwolonym przez wolę Ojca, który was kocha ". [Następuje, 15 i 16 lutego, rozdział 603 EVANGELO].
[139] w innej wizji, jednej z dwóch z 13 lutego, która znajduje się w rozdziale 106 głównego dzieła, gdzie czytamy, że "Maryja ma na głowie, oprócz welonu, także płaszcz. Jest bardziej zasłonięta niż kiedykolwiek...".
[140] Święto Namiotów, żniw lub szałasów, opisane w Księdze Wyjścia 23:16; Powtórzonego Prawa 16:13-15.
[141] Widzę ponownie, ponieważ modlitwa, którą Jezus i Jego Matka wypowiadają w "wizji" z 9 lutego (rozdział 44 "Ewangelii tak, jak została mi objawiona"), jest powtórzona.