Jezus mówi: "Najpierw posłuchaj, co ci powiem, a potem, z posłuszeństwa Ojcu, skopiujesz lekcję o konsekrowanych. Czy wiesz, Maryjo, dlaczego oświecają cię rzeczy, które tak naprawdę są zarezerwowane tylko dla ciebie? Ponieważ nie zadowoliłaś się pójściem za Jezusem do Wieczernika, ale weszłaś za swoim Oblubieńcem smutku nawet do sali tortur. Potrzeba do tego wiele hojności, wiele miłosierdzia, wiele wierności, a Ja wiem, jak wynagrodzić te trzy "wiele". Kiedy zostałem aresztowany, apostołowie i uczniowie, którzy mogli iść za Mną, przysięgając Mi wierność aż do łamania chleba, uciekli. Tylko dwóch poszło za mną. Kochający Jan i porywczy Piotr. Ale Piotr[55], jak wszyscy porywczy, złamał swój impet przed pierwszą przeszkodą trudności i strachu i zatrzymał się przed drzwiami. Jan, wszechmiłujący, przeciwstawił się wszystkim i wszedł do środka. W tym momencie w Janie było więcej odwagi niż przez resztę jego życia. Później, podczas jego długiego apostolatu, był wzmacniany przez Ducha Świętego i wspomagany we wczesnych latach przez moją Matkę, Mistrzynię męstwa i apostolatu. Został również umocniony w wierze przez moje Zmartwychwstanie, przez pierwsze cuda, widząc, jak moja doktryna rozprzestrzenia się coraz bardziej. Ale tej nocy był sam. Miał przeciwko sobie rozwścieczony tłum, szatan rozdmuchiwał jego wątpliwości, aby wciągnąć innych, zwłaszcza wiernych, w zwątpienie, które jest pierwszym krokiem zaprzeczenia. Miał przeciwko sobie bojaźliwość swego ciała, które odczuwało niebezpieczeństwo ze strony Mistrza i które odczuwało to samo niebezpieczeństwo przelewające się na jego naśladowców. Ale Jan, miłość i czystość, pozostał i poszedł za swoim Mistrzem, swoim Oblubieńcem, swoim Królem. Król smutku, Oblubieniec smutku, Mistrz smutku. Dopóki dusza nie zgodzi się być dopuszczona do "tajemnicy boleści", której Ja, Chrystus, w pełni zakosztowałem, nie może twierdzić, że dogłębnie zna moją doktrynę, ani że ma oświecenie pochodzące z małego oświecenia udzielonego wszystkim. Z mego czoła ukoronowanego cierniem, z mych przebitych rąk, z mych przebitych stóp, z mej przebitej piersi wypuszczam promienie szczególnego światła. Ale trafiają one do tych, którzy patrzą na moje rany i mój ból i uważają, że ból i rany są piękniejsze niż jakakolwiek inna stworzona rzecz. Piętnowanie nie zawsze jest krwawe. Ale każda dusza, zakochana we Mnie do tego stopnia, że podąża za Mną w torturach i śmierci, jaką jest życie, nosi Moje stygmaty w swoim sercu, w swoim umyśle. Moje promienie są bronią, która rani i światłem, które oświeca. Jestem łaską, która wchodzi i ożywia, jestem łaską, która poucza i podnosi. Daję z mojej dobroci wszystkim, ale daję bezgranicznie tym, którzy oddają Mi się całkowicie. I wierzcie, że zaprawdę, jeśli uczynki sprawiedliwych są zapisane w wielkiej Księdze, która zostanie otwarta[56] w dniu ostatecznym, to uczynki Moich kochających na ofiarę, uczynki chętnych ofiar, na Moje podobieństwo, dla odkupienia braci, są zapisane w Moim Sercu i nigdy, na wieki wieków, nie zostaną wymazane. Nie możesz więc wyjaśnić, w jaki sposób zjawisko widzenia pewnych szczególnych rzeczy, zarezerwowanych tylko dla ciebie, dobrze oświeconego, jest naturalne. Nawet nie próbuj tego wyjaśniać. Powiedziałbyś wiele słów i nie powiedziałbyś nic. Są to rzeczy, które akceptujesz i których nie wyjaśniasz, nawet samemu sobie. Akceptujesz je z dziecięcą prostotą, z gołębią prostotą. Daje się bliźniemu to, co dobry Jezus mówi, aby dawać, a resztę zachowuje się dla siebie jak cenne stokrotki zamknięte w sercu, starając się zasłużyć na wiele więcej życiem zanurzonym w miłości, w wierności, w hojności, w czystości ".
Jezus mówi: "Módlcie się, ofiarujcie i cierpcie wiele za Moich kapłanów. Wiele soli[57] stało się mdłe i dusze cierpią, tracąc smak Mnie i Mojej Nauki. Mówię wam to od jakiegoś czasu, ale wy nie chcecie tego słuchać. I nie chcecie tego pisać. Wycofujesz się z tego. Rozumiem dlaczego. Ale inni przed tobą mówili o tym z Mojego natchnienia i byli świętymi. Nie ma sensu zamykać oczu i uszu, by nie widzieć i nie słyszeć. Prawda woła nawet w ciszy. Woła czynami, które są silniejsze niż słowa. Dlaczego nie powtarzasz już modlitwy M. Maddaleny de' Pazzi? Kiedyś powtarzałeś ją cały czas. Dlaczego nie ofiarujesz części swoich codziennych cierpień za całe kapłaństwo? Módl się i cierp za mojego wikariusza. W porządku. Módl się i cierp za jakiegoś konsekrowanego mężczyznę lub kobietę, których ci polecono lub za których masz szczególne obowiązki wdzięczności. Dobrze. Ale to nie wystarczy. A co robisz dla innych? Wstawiasz intencję cierpienia za duchownych w środy. To nie wystarczy. Musisz codziennie modlić się za moich kapłanów i ofiarować za nich część swojego cierpienia. Nigdy nie męcz się modlitwą za nich, którzy są najbardziej odpowiedzialni za życie duchowe katolików. Jeśli świecki musi zrobić tylko dla dziesięciu, aby nie zgorszyć, moi kapłani muszą zrobić dla stu, dla tysiąca. Powinni być podobni do swego Mistrza w czystości, miłości, oderwaniu od rzeczy tego świata, pokorze, hojności. Zamiast tego, to samo rozluźnienie życia chrześcijańskiego, które jest w świeckich, jest w moich kapłanach i ogólnie we wszystkich osobach konsekrowanych przez specjalne śluby. Ale o nich będę mówił później. Teraz mówię o kapłanach, o tych, którzy mają wzniosły zaszczyt utrwalania z ołtarza Mojej Ofiary, dotykania Mnie, powtarzania Mojej Ewangelii. Powinni być płomieniami. Zamiast tego są dymem. Z trudem robią to, co muszą. Nie kochają siebie nawzajem i nie kochają was jak pasterze, którzy muszą być gotowi oddać wszystko, nawet ofiarę życia, za swoje owce. Przychodzą do mojego ołtarza z sercami pełnymi trosk tej ziemi. Poświęcają się Mi z myślami gdzie indziej i nawet moja Komunia nie rozpala w ich duchu tej miłości, która musi być żywa we wszystkich, ale która w moich kapłanach musi być bardzo żywa. Kiedy myślę o diakonach, kapłanach Kościoła katakumbowego i porównuję ich z tymi, którzy są teraz, czuję nieskończoną litość dla was, wy, którzy pozostajecie bez lub ze zbyt małą ilością pokarmu mojego Słowa. Ci diakoni, ci kapłani byli przeciwko całemu złemu społeczeństwu, byli przeciwko ustanowionej władzy. Ci diakoni, ci kapłani musieli pełnić swoją posługę pośród tysiąca trudności; najbardziej nieostrożny ruch mógł spowodować, że wpadną w ręce tyranów i doprowadzą do bolesnej śmierci. A jednak, ileż w nich wierności, ileż miłości, ileż czystości, ileż heroizmu! Swoją krwią i miłością scementowali rodzący się Kościół, a z każdego serca uczynili ołtarz. Teraz błyszczą w niebieskim Jeruzalem jako tak wiele wiecznych ołtarzy, na których Ja, Baranek, spoczywam błogo na nich, moich nieustraszonych spowiednikach, czystych, którzy byli w stanie zmyć brud pogaństwa, który nasycił ich sobą przez lata i lata przed ich nawróceniem do wiary, i który posypał ich błotem nawet po ich nawróceniu, jak ocean szlamu na niewzruszone skały. W Mojej Krwi oczyścili się i przyszli do Mnie z białymi stułami[58], na których była dla ozdoby ich hojna krew i gorąca miłość. Nie mieli zewnętrznych szat ani materialnych oznak ich kapłańskiej służby. Ale byli kapłanami w duszy. Teraz jest zewnętrzna szata, ale ich serce nie jest już moje. Żal mi was, trzody bez pasterzy. Dlatego wciąż powstrzymuję moje pioruny: ponieważ mam litość. Wiem, że wiele z tego, czym jesteście, wynika z braku wsparcia. Zbyt mało jest prawdziwych kapłanów, którzy łamią się, by poświęcić się swoim dzieciom! Nigdy bardziej niż teraz nie trzeba modlić się[59] do Pana żniwa, aby posłał prawdziwych robotników na swoje żniwo, które się marnuje, ponieważ liczba prawdziwych robotników, na których Moje oko spoczywa z nieskończonym i wdzięcznym błogosławieństwem i miłością, nie jest wystarczająca. Gdybym mógł powiedzieć wszystkim moim kapłanom: "Chodźcie, dobrzy i wierni słudzy, wejdźcie do radości waszego Pana!". Módlcie się za duchowieństwo świeckie i konwentualne. Dzień, w którym na świecie nie będzie już prawdziwie kapłańskich księży, zakończy się horrorem, którego słowa nie są w stanie opisać. Nadejdzie czas "obrzydliwości spustoszenia"[60]. Ale nadejdzie ona z tak przerażającą gwałtownością, że będzie to piekło sprowadzone na ziemię. Módlcie się i módlcie się, aby cała sól nie stała się mdła we wszystkich oprócz Jednego, w ostatnim Męczenniku, który będzie tam na ostatniej Mszy, ponieważ do ostatniego dnia Mój Kościół wojujący będzie i Ofiara się wypełni. Im więcej prawdziwych kapłanów będzie na świecie, gdy czasy się wypełnią, tym mniej długi i okrutny będzie czas Antychrysta i ostatnie wstrząsy rodzaju ludzkiego. Albowiem "sprawiedliwi", o których mówię[61], gdy przepowiadam koniec świata, to prawdziwi kapłani, prawdziwi konsekrowani w klasztorach rozproszonych po całej ziemi, dusze ofiarne, nieznane zastępy męczenników, których zna tylko moje oko, podczas gdy świat ich nie widzi, oraz ci, którzy postępują z prawdziwą czystością wiary. Ale ci ostatni są, nawet bez własnej wiedzy, konsekrowani i ofiarowani".
[55] Piotr... Jan... w relacji Mateusza 26:58; Marka 14:54; Łukasza 22:54-55; Jana 18:15-16.
[56] zostanie otwarty, jak powiedziano w Objawieniu 20:12.
[57] sól... mdła, zgodnie z obrazem Mateusza 5:13; Marka 9:50; Łukasza 14:34-35.
[58] z białymi stułami, zgodnie z obrazem z Objawienia 7:13-17.
[59] modlić się, jak w Ewangelii Mateusza 9:37-38; Łukasza 10:2; może powiedzieć, jak w Ewangelii Mateusza 25:19-23.
[60] ohyda spustoszenia, przepowiedziana w Daniela 9:27; 11:31; 12:11; zapisana w Mateusza 24:15; Marka 13:14.
[61], o którym mówię na przykład w Ewangelii Mateusza 13:43.