Przeczytałam dziś ponownie Godzinę Świętą podyktowaną wczoraj i Jezus mówi do mnie: "Tym, którzy zawsze pozwalają sobie robić notatki na temat moich słów, mówię, że jeśli ich nie rozumieją, niech studiują teologię. Odpowiadają na to, czego uczy teologia. A jeśli chodzi o zdanie, które z pewnością ich zirytuje: "Duch jest esencją wylaną przez Boga", niech myślą, że dusza jest "tchnieniem tchniętym przez Boga". Wy, pozbawieni duszy, jesteście trupami. Otwierają Księgę Rodzaju. Jest tam napisane386: "Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego oblicze tchnienie życia". Niech nie mówią: "Aby dać mu życie". Nie. Aby dać życie zwierzętom domowym lub dzikim, czworonogom, gadom, rybom, ptakom, nie musiał "tchnąć w ich oblicze tchnienia życia". Po prostu je stworzył. Tchnieniem Boga jest dusza, życie duszy. To tchnienie Ducha Bożego staje się duchem oddychającym życiem w człowieku. Otwierają również Ewangelie. A wy w co wierzycie, że Ja ożywiam umarłych? Ręką? Głosem? Nie. Moim oddechem, który był z Boga, był witalny, to znaczy był duchowy, był duszą. Pochyliłem się nad umarłymi, wziąłem ich za ręce i rozkazałem: "Powstań. Tak. Ale to była zewnętrzna i widzialna forma. Gdy się pochyliłem, tchnąłem w ich twarze ducha, wylanie mego ducha, i życie powróciło. A jeśli przy wskrzeszeniu Łazarza oni, ci, którzy notują moje słowa, mówią mi: "Ty Łazarzu nie podszedłeś do niego", odpowiadam: "Za to, w tym cudzie, wezwałem pomocy Ojca i - uczcie się, ludzie - za to, że bez przerwy dziękowałem Mu387 przed cudem za to, że mnie wysłuchał: "Ojcze, dziękuję Ci, że mnie wysłuchałeś. Wiem, że zawsze mnie wysłuchujesz. Lecz mówię to dla ludzi, którzy są wokół mnie, aby uwierzyli, że Ty mnie posłałeś"". Pewna wiara, gotowe uznanie. Przewidywane uznanie, rzeczywiście, dowód pewnej wiary. Dla Łazarza pochowanego w grobie, poza przestrzenią, bandażami i zgnilizną, z dala ode Mnie, potrzebny jest żywotny wylew od Boga. I życie powraca. Otwierają również Księgę. W III Księdze Królewskiej388 rozdz. 17. Jak prorok Eliasz ożywia syna wdowy z Sarepty? Trzykrotnie kładąc się na śmiertelniku i wołając do Boga. Ale także przez natchnięcie zmarłego duchem, którego modlitwa do Boga uczyniła go potężnym z życiodajną mocą. Eliasz, prorok, tj. sługa Boży, ale nie Bóg ani Syn Boży, musi trzy razy powtórzyć modlitwę i infuzję. Ale zawsze jest to oddech, który wlewa. Duchowy oddech. Czyż Księga nie mówi389: "Nie bądźcie jak zwierzęta, których życie jest w nozdrzach"? Aby powiedzieć, że Życie nie jest w oddechu, ale w głębi, w sekretnym miejscu, ale z którego rozprzestrzenia się na całe ciało i z którego może być wylane w palpitacjach idących do Nieba: miłość do Boga; rozprzestrzeniając się na Ziemi: miłość do bliźniego. Zatem: istota wylana i nasycona przez Boga, żywi się Bożym pokarmem. A jeśli chodzi o inne zdanie: "Ja ze względu na ciebie prosiłem o moją własną chwałę, a nawet ci ją dałem...", które z pewnością ich zaszokuje, niech wezmą Ewangelię Jana i otworzą ją tam, gdzie moja skrajna modlitwa390 jest przed Męką. Byłoby zdrowo, gdyby codziennie karmili nią swego ducha i dawali ją jak pokruszony chleb trzodzie "maluczkich", których im powierzyłem. Mniej książek i wielkich ksiąg, uczeni w Piśmie XX wieku! Ale to, ta modlitwa, której każde słowo otwiera horyzonty, źródła, skarby zdrowia, ponieważ uczy was miłości, wiary, nadziei, męstwa, sprawiedliwości, roztropności i wstrzemięźliwości. A jeśli nie widzą, gdzie są te cnoty, z trudem przyjmą moją lekcję, która im to pokazuje. To miłość jest myślą przewodnią wszystkich moich modlitw. To wiara, gdy proszę o niebiańskie dary dla ludzi. To nadzieja, gdy mówię o tych, którzy jeszcze nie są, ale zostaną uświęceni, ponieważ Ojciec uświęci ich nawet wtedy, gdy nie będę już ewangelizatorem wśród ludzi. To siła, ponieważ wołam tę moją modlitwę, która wydaje się hymnem triumfu, w godzinie, w której wiem, że nadchodzi to, co jest torturą dla ciała i pozorną porażką wszelkiej nadziei, wiary i miłości od Boga, w Bogu i w ludziach. To jest sprawiedliwość, kiedy proszę, aby "byli jedno z Ojcem i ze Mną" ci, którzy nie są dziećmi zatracenia, którzy nie chcieli podążać za szatanem. Nie, nie zginie ten, kto nie chce zginąć. On nie ginie. A dla tych, którzy nie chcą zginąć, przyjaźń i jedność z Bogiem są zachowane. Albowiem Ojciec i Ja jesteśmy sprawiedliwi i sądzimy sprawiedliwie, mając na uwadze słabość człowieka i okoliczności, które zwiększają słabość. I tutaj umieszczam roztropność w mojej modlitwie. Nie mówię: "Oni są uświęceni przeze Mnie i nie potrzeba niczego więcej. Jestem ich pewien. Nie, raczej mówię: "Uświęć ich w prawdzie". Modlę się, aby to uświęcenie było niewyczerpane, aby zrównoważyć niewyczerpane i szkodliwe działanie natury szatana. Wreszcie, jest to wstrzemięźliwość, gdy nie ośmielam się powiedzieć: "Poświęcam się całkowicie i pragnę ich całkowicie". Chciałbym ich. Ale to nie byłaby sprawiedliwość, ponieważ wielu nie zasługuje na zbawienie z powodu ich związku z szatanem. Następnie proszę, z umiarkowaniem, tych, którzy uświęcą się, wierząc i żyjąc zgodnie ze Słowem, które dał Mi Ojciec, abym mógł im je dać. Tym oddaję chwałę, którą dał Mi Ojciec. "A chwałę391 , którą Mi dałeś, Ja im dałem, aby byli jedno z Nami" (Jana rozdział 27 werset 22). Oto zdanie, które wyda się im herezją z mojego małego Jana. Nie. Chronię go. Trzymam go blisko serca, umieszczam go w kręgu moich ramion, tego "małego", który wie, jak mnie słuchać i rozumieć, ponieważ mnie kocha. To jest jego siła. On mnie kocha i dlatego przewyższa ciebie, ty, który jesteś tak uczony, jak tylko możesz być: z jednym skrzydłem do nauki, ponieważ drugiego brakuje, ponieważ nie masz żarliwej, całkowitej miłości; że jesteś uczony, ale nie kochasz. Ten mój mały "głos", który jest jak mały wróbel, który stoi z rozpostartymi skrzydłami podążając za lotem orła, ponieważ chciałby podążać za nim, aby usłyszeć jego pieśń i powtórzyć ją swoim towarzyszom, zasługuje - ponieważ królewski orzeł nie uciska małych wróbli, ale zaprzyjaźnia się z nimi nawet w niewoli - zasługuje na to, aby gwałtowny prąd królewskiego lotu ciągnął jej małość, niezdolną do wysokości, na niebiańskie wyżyny, i aby pod osłoną swoich potężnych skrzydeł orzeł bronił jej przed latawcami i jastrzębiami i pozwalał jej żerować na samotnej skale z nornice, które kruszy. Ponieważ orzeł ją kocha. Tak bardzo ją kocha, ten mały głos. I dlatego przemianował go na "Jan", aby oprócz boskiego orła mógł być broniony przez apostolskiego orła i uczyć się jego pieśni od naszego, i mieć pokój w cieniu naszej fortecy, ciepło dla Słońca, do którego go ciągniemy, pożywienie dla wszystkiego, co mu dajemy. Bronię jej. John i ja. A kiedy mały wróbel nie ma już głosu i milczy po ostatnim wyznaniu miłości, kiedy jego małe skrzydełka zbierają się nad sercem, które tak pulsowało miłością, a jego oczy zamykają się, nie dlatego, że jest pełen widzenia Słońca, jego Słońca392 ale dlatego, że jego żar go pochłonie, weźmiemy go i zabierzemy ze sobą, poza granicę, która oddziela człowieka od nadczłowieka, i położymy go na kolanach Maryi, u stóp tronu Bożego, aby otwierając ponownie skrzydła, usta i oczy, mógł latać, śpiewać, widzieć. Loty do Boga-Słońca. Śpiewać Bogu-Słońcu. Widzieć Boga-Słońce. To jest dla tych, którzy "nienawidzą tego bez powodu", tak jak Mnie nienawidzili. Dla tych, którzy Mnie kochają i kochają ją, mówię, że daję im Świętą Godzinę. Podyktowałem ją dla wielu, ale dedykuję ją tym, którzy jej pragnęli i o. Pio. Nie dedykuję jej "mojemu" małemu głosowi. Ona jest wieczną adoratorką i ma swojego Mistrza, który od godziny do godziny sugeruje jej adorację, trzymając jej Serce w sercu. Dedykuję ją Ojcu M., który jest małym ojcem tego małego głosu, którego Ojcem jest Bóg. Paoli393, którą pragnę, aby teraz i zawsze myślała i czuła, że ma Ojca i Matkę w Niebie i aby była spokojna, ponieważ wiara w prawdziwą miłość - a żadna miłość nie jest prawdziwsza od naszej - daje spokój. Marcie, ponieważ ona również musi myśleć, że nie jest sama. I myśleć o tym nawet wtedy, gdy "mały głosik" będzie daleko od niej, ale aktywny dla niej w moim łonie bardziej niż teraz. Błogosławię was wszystkich". Kiedy Jezus powiedział: "Mój mały Jan, chronię go. Przytulam go do mojego serca, umieszczam go w kręgu moich ramion", poczułam, jak Jezus bierze mnie za ramiona. Jego prawa ręka na moim prawym ramieniu i Jego lewa ręka na moim lewym ramieniu, a Jezus przyciągnął mnie do siebie, stojąc za mną i mówiąc do moich włosów, aby podyktować resztę dyktanda. Czułam oddech Jezusa na czubku mojej głowy, a Jego długie włosy muskały moją skroń. Jak pięknie jest być pod płaszczem Jezusa i przy Jego sercu! Czułam, nie widziałam. Jezusa zobaczyłam dopiero 7 czerwca.
[386] mówi w Księdze Rodzaju 2:7.
[387] Podziękowałem mu, jak czytamy w Ewangelii Jana 11:41-42.
[388] Księga III Królów według języka narodowego. W neo-Wulgacie wspomniany epizod znajduje się w 1 Księdze Królewskiej 17: 17-24.
[389] mówi, z grubsza, w Qohelet 3:21.
[390] Ekstremalna modlitwa, o której była już mowa w poprzednim "dyktandzie" i która znajduje się w Ewangelii Jana 17.
[391] "A chwała...". Na końcu cytowanego zdania autor wstawia w nawiasie: Jan rozdz. 27 w. 22; ale prawidłowe odniesienie jest do Jana 17, 22.
[392] jej Słońce... Przypominamy sobie, że pisarka, w latach psychicznej izolacji przed śmiercią, kiedy straciła zdolność rozmowy i leżała w swoim chorym łóżku, nie pisząc ani nie pracując, zwykła wykrzykiwać: "Jakież tu jest słońce!
[393] Paola to Paola Belfanti (przyp. 2 stycznia); Marta to Marta Diciotti (przyp. 10 stycznia, a także 3 czerwca poprzedniego roku 1943).