[Poprzedzający rozdział 255 EVANGELO].
Otrzymuję nieuprzejmy list od mojego kuzyna, który, nie mogąc się usprawiedliwić i czując się urażony prawdą powiedzianą przeze mnie, gryzie mnie. Cierpię nie tyle z powodu obrazy, ile dlatego, że ponownie widzę w nim starego Josepha1, którego znam od 25 lat. Ani szatan, ani Bóg go nie zmienili. Ten osąd, gdyby go przeczytał, doprowadziłby go do szału. Jest bowiem przekonany, że jest doskonały... I nie wie, ten nieszczęśnik, że mój sąd upadł jako ostatni! Nawet po surowych słowach Pana skierowanych do nich w celu napiętnowania ich sposobu postępowania, nadal pragnąłem ich smutnego uczucia, ale zawsze prawdziwego uczucia. Jedna po drugiej gałęzie tej uczuciowej rośliny odpadały pod metodycznym ciosem siekiery ich przebiegłego i dziwnego, samolubnego i niegodziwego sposobu postępowania wobec mnie, a teraz roślina jest martwa, podobnie jak te skamieniałe2 , o których mówił Jezus. Czy cierpiałem? Tak. Ja również płakałem. Ale postanowiłem nie odpowiadać tym samym. Nie mów, że robię to z powodu cnoty. To po prostu dlatego, że osiągnąłem ten punkt mdłości i zmęczenia, który uniemożliwia jakikolwiek bodziec apetytu lub ruchu. Czy w moim szczególnym stanie jest to niepokojące? Jak najbardziej. Dla mojego biednego, już torturowanego ciała, a jeszcze bardziej dla górnej części, która nie jest zdenerwowana, to byłaby przesada, ale drętwieje od wpływu niegodziwości. Ale powtarzam to, co już powiedziałem: jeśli to uczucie również umrze, tym lepiej. Teraz żyję tylko dla nadprzyrodzonej miłości; a pokrewieństwo, przyjaźń lub po prostu sąsiad, który przychodzi jak fala, by uderzyć o moje łóżko, kocham go tylko za jego duszę i mam tylko niepokój, aby pomóc tym duszom. Cała reszta: twarze, uczynki, ubrania, materialne nieszczęścia, niwelują się dla mnie. Widzę, czuję dusze. Tylko dusze. I to też jest cierpienie. Dlatego mówiłam ci dziś rano: "Powiedziałam Jezusowi, że jeśli jestem przeszkodą dla dusz pijących z Twojego źródła, usuń tę przeszkodę, odbierając mi życie". Ależ tak! Byłoby tak dobrze odejść i pozostawić otwarte cysterny3 , które Jezus dał dla wszystkich i które tam pozostają, bez spragnionych pijących z nich. Jakże odczuwam pragnienie dusz! Ponieważ jest wielu umarłych, ale także wielu, wielu spragnionych... I Jezus pozwala mi to zrozumieć. Są to nie tylko dusze ludzi, którzy wiedzą o ustniku i dyktowanym dziele. Ale także dusze zamknięte w istotach, które nic o tym nie wiedzą, a jednak szukają, obciążone swoimi smutkami, słowa, które byłoby ich Cyrenejczykiem...4
1 Giuseppe to Giuseppe Belfanti, którego poznaliśmy już w piśmie z 29 lipca i którego imię, wraz z imieniem jego córki Paoli, powraca w zeszytach z 1943 roku, a nawet częściej w tych z 1944 roku.
2 skamieniałe są pewne lasy w dolinie Nilu, o których Jezus mówi, biorąc wskazówkę do przypowieści, w rozdziale 248 głównego dzieła.
3 czołgi, zgodnie z obrazem napotkanym w "dyktandzie" z 21 czerwca 1943 roku i przywołanym w "dyktandach" z 11 maja i 18 grudnia 1944 roku. Pojawi się ponownie w "dyktandzie" z 18 grudnia 1945 r.
4 Cyrenejczyk, tj. ten, który pomaga nieść krzyż, jak w Ewangelii Mateusza 27:32; Marka 15:21; Łukasza 23:26.