Poprawiam, czyli czynię pisma czytelnymi. Czytam rozmowę Jezusa1 z uczniami w piątek przed Jego wjazdem do Jerozolimy, w której porównuje On duszę do jaskółki, która rośnie w siłę, gdy leci. Z największą miłością głos Jezusa rozbrzmiewa u mego boku i napełnia mnie radością. Mówi: "Ty też byłeś jak ta mała jaskółka. Byłaś moją jaskółką. Coraz silniejszy, stawałeś się silniejszy i bardziej zorientowany na wielkie loty. U zarania życia otworzyłaś swe skrzydła ku memu bólowi: Ofiara była zawsze punktem twego ukierunkowania. Jakże mnie wtedy kochałeś, o niewinny naznaczony smutkiem, który ze wszystkich moich ziemskich dni upodobałeś sobie moją godzinę smutku. Wtedy umiłowałeś mnie jako Chleb Życia. Potem Serce serc. Ale postać Ofiary zawsze panowała nad wszystkim. To była Twoja gwiazda biegunowa, Twoje słońce krwi. Krew moich ran Twoim miodem. Moje bolesne spojrzenie twoim pocieszeniem. Wypełnienie mojego życia twoim przykładem. A ty leciałaś silniejsza, bezpieczniejsza, dłuższa i wyższa, dusza, ofiara duszy, owieczka męczennika, Maryja kochająca jak inna Maryja2 , ale mająca, aby uczynić cię tak drogą dla Mnie, niewinność twojego uczciwego życia. Przyjdź! Przyjdź tutaj, ze Mną. Przyjdź, bo ostatnia rana tworzy gniazdo dla ciebie, moja jaskółko, zmęczona ziemskimi lotami i tym, co światowe. Zmęczona jak moje serce w ostatnich dniach życia. Przyjdź do Mnie. Dałeś Mi wszystko, wznosząc się coraz wyżej. A Ja dałem ci wszystko. Całą Moją miłość i całą wiedzę o Jezusie z Nazaretu. I jeszcze więcej ci dałem. Ale to jest miłość, która nie jest objawiona ludziom. To jest miłość, która spełnia się na oczach naszego Ojca i którą zapisują serafini. Maryjo!..." Reszty, odnoszącej się do najbardziej nieszczęśliwej duszy, która zatrzymała się, jak sądzę, niepotrzebnie, tutaj, gdzie są zapachy Boga, i do moich kontaktów z nią, nie będę przepisywał. Poddaję się radości boskiej Obecności i jej pieszczotom. Oczywiście, że to prawda. Byłem jak ta jaskółka. Niezdarna, niepewna, pełna strachu podczas pierwszych lotów, a potem... Ale dla mnie nie było tak, że stałam się taką królową, by bezpiecznie latać po niebie miłości. To miłość zawsze podnosiła moje skrzydła, które chciały latać coraz wyżej i wyżej nie dla mojej chwały, ale aby dać radość Temu, który nas pociąga, Temu, który pociesza się heroizmem miłości dusz, które bez Jego pomocy padłyby zmęczone. O! to była, to jest Miłość, która mnie porywa miłością... Jezus!
1, która znajduje się w rozdziale 583 Ewangelii. Poprawki pisarza są w pełni uzasadnione w "dyktandzie" z 6 grudnia.
2 jak inna Maria, mianowicie Maria z Magdali, która ma swoją własną pełną historię w dziele "Ewangelia".