Opowiedziałem jej o niemiłej wizycie i przepowiedni, którą miałem zeszłej nocy. Widziała, że mam "przerażoną" twarz, powiedziała to po drodze. Nie wiedziałem, jak wygląda moja twarz. Ale z pewnością jestem pod wrażeniem. I nie znika wraz z upływem godzin. Ona wie, że to nie pierwszy raz, kiedy szatan mnie denerwuje, kusząc tym czy tamtym. Teraz, gdy nie kusi już ciała, kusi ducha. Przeszkadza mi od czasu do czasu już od roku. Pierwszy raz kusił mnie w strasznych dla mnie dniach kwietnia 1944 roku, kiedy obiecał mi pomoc, jeśli będę go czcił. Drugi, kiedy zaatakował mnie tą ostrą, gwałtowną i długą pokusą 4 lipca 1944 roku, kusząc mnie, abym naśladował język Mistrza, aby unicestwić tych, którzy mnie obrazili. Trzeci, kiedy zasugerował, abym uczynił moje dyktowane słowa moim własnym dziełem i opublikował je z zasługami i pieniędzmi. Czwarty, kiedy w lutym tego roku (myślę, że był to już luty) ukazał mi się (pierwszy raz, kiedy go zobaczyłem, ponieważ innym razem tylko go słyszałem), terroryzując mnie swoim wyglądem i nienawiścią. Piąty ostatniej nocy. Te legrandimanifestacje szatana. Ale potem obwiniam go za wszystkie inne małe rzeczy, które pochodzą od innych, które chcą doprowadzić mnie do pychy, do samozadowolenia lub do fałszu w pozorach, a nawet przekonać mnie, że jestem tylko chorą osobą i wszystko jest wynikiem zaburzeń psychicznych. Nawet przeszkody2 z krewnymi i władzami, a nawet z kierowcami ciężarówek, przypisuję szatanowi. Robi, co może, by mnie zirytować i doprowadzić do niepokoju i buntu, do przekonania, że modlitwa jest bezużyteczna i że wszystko jest kłamstwem. Ale przyznaję się wam, że ostatniej nocy byłem zaniepokojony. Nie po raz pierwszy przestraszyłem się, że jestem oszustem i pewnego dnia będę musiał dać Bogu, a nawet ludziom, powód do tego. Wiesz, że to jest mój strach... zawsze pocieszany przez Jezusa i Ciebie, mój Ojcze, i zawsze powstający. Ale to były "moje" myśli, podpowiedziane przez szatana, ale stworzone przeze mnie. Ostatniej nocy była to wyraźna, bezpośrednia groźba. Powiedział do mnie: "Zrób, zrób! Będę na ciebie czekał w odpowiednim momencie. W ostatniej chwili. I wtedy tak cię przekonam, że zawsze okłamywałeś Boga, ludzi i siebie, i [że] jesteś oszustem, że wpadniesz w prawdziwe przerażenie, rozpaczając, że jesteś potępiony. I takimi słowami to powiesz, że ci, którzy będą przy tobie, pomyślą, że twoje jest ostateczne wyrzeczenie się, aby móc iść do Boga z mniejszym grzechem. Ty i ci, którzy są z tobą, pozostaniecie w tym przekonaniu. I tak umrzesz...3 a inni będą wstrząśnięci... Będę czekał na ciebie, tak... A ty będziesz czekał na mnie. Nigdy nie obiecuję bez spełnienia. Teraz irytujesz mnie ponad miarę. Ale wtedy dam ci to. Zemszczę się za wszystko, co mi zrobisz... Ponieważ tylko ja wiem, jak się zemścić, zemszczę się". I odszedł. Zostawiając mnie tak zranioną... Potem przyszła słodka Mama, łagodna i kochająca w swojej białej szacie, by się do mnie uśmiechać i mnie pieścić. Uśmiechnęła się do mnie swoim najszczęśliwszym uśmiechem, mój Jezu. Ale gdy tylko mnie opuścili, wróciłem do mojego marazmu... I to trwa. Kiedy ta myśl przychodzi tak mocno, czuję pokusę, by powiedzieć: "Nie piszę już ani słowa, pomimo jakiejkolwiek presji". Ale potem myślę i mówię: "Tego chce szatan" i nie słucham tej sugestii. Czyż nie jest to czas Pasji? Będą wśród tych, którzy z powodu bałwochwalstwa, tak wpojonego nawet dobremu człowiekowi, uwielbiają rzecznika, bożka, zapominając, że jest on tylko narzędziem, a uwielbiającym jest Bóg, a wśród tych, którzy szydzą ze mnie, oczekiwanie, to samo, choć z różnymi celami, cudownych wydarzeń we mnie, a zwłaszcza w tym czasie Męki. Być może ty sam oczekujesz ich jako rzeczy naturalnej w moim przypadku. Ty ze sprawiedliwego oczekiwania. Inni z kpiny lub bałwochwalstwa. I zapewniam cię, że nadal wolę kpinę, w Marii Valtorcie, niż bałwochwalstwo dla mnie. To daje mi nudę, której nie da się opisać. Wydaje mi się, że jestem wyrywany na środku placu, okradany z mojej cennej tajemnicy... co ja tam wiem, cierpię z tego powodu i tyle. Kpina jest mniej malajska niż Maria Valtorta. Ale ponad mniej lub bardziej świętym i uczciwym pragnieniem wielu jest wola, albo lepiej: jest dobroć Boga, który słucha swojej biednej Maryi, która zawsze modliła się i nadal się modli, mówiąc: "Oto twoja "ofiara". Ja też nie chciałabym tej manifestacji Boga we mnie... Ale On chciał, abym była Jego fonografem... i niech tak będzie. Ale poza tym, noeno. Wszystkie choroby diagnozowalne lub niezdiagnozowalne, bo nie mają znanego charakteru. Całe cierpienie, by cierpieć we mnie to, co On cierpiał. Cała agonia pochylania się nad Jego agonią. Ale niech to będzie znane tylko Jemu, tobie, który jesteś moim ojcem, i mnie. I to wystarczy. Jeśli jednak w tym czasie Męki rozczaruję tych, którzy ubóstwiają i tych, którzy szydzą, ponieważ nie jestem materialnie "tym pełnym pasji", zapewniam was, że żyję moją pasją. I bardziej niż zwiększone cierpienie fizyczne ciała, które czuje się rozbite i zmiażdżone przez bicie i zmęczenie Golgoty, głowy, która boli od okrutnego kręgu, rozciągania i skurczów, zadyszki i zatłoczenia tej tortury, pragnienia i gorączki, ospałości i podniecenia tortury, to, co jest "pasją", jest dla mnie zawsze tym, co nazywam "moim Getsemani": To znaczy narastająca ciemność, pełna duchów i lęków... strach i lęk przed przyszłością i przed Bogiem... i bliskość nienawiści, podczas gdy Miłość jest nieobecna. To, tak, prowadzi do pragnienia, gorączki, łez krwi, jęków, wyczerpania. Zapewniam cię, że pod względem mocy jest równe godzinie4 przeżytej w zeszłym roku, kiedy Bóg zostawił mnie samego. I rzeczywiście mogę powiedzieć: "To jest silniejsze", ponieważ boli nawet pomimo tego, że Bóg jest ze mną. Ale niektóre tortury są bardzo źle tłumaczone. I są jeszcze gorzej rozumiane. Zarówno przez tych, którzy są ojcami ducha i bałwochwalcami, jak i przez tych, którzy są ciekawi, studiują lub kpią z... zjawiska. Byłoby jednak konieczne, aby ci trzej ostatni doświadczyli przez godzinę tego, czego my doświadczamy... A bałwochwalcy, którzy być może zazdroszczą, również powinni doświadczyć. Ale nie! Lepiej nie próbować. Bałwochwalcy uciekliby nie wiadomo gdzie w obawie przed kolejną taką godziną, a ciekawscy, uczeni i szydercy przyszliby przeklinać Boga... Więc... poddajmy nasze plecy mojemu jarzmu i podnieśmy ćpuna... i dalej. Panie, nie moja, lecz Twoja wola. Oto Twój sługa i Twoja ofiara. Uczyń ze mną, co zechcesz. Ale tylko dzięki Twojej dobroci daj mi siłę, by cierpieć. I nie zostawiaj mnie samego. "Mane5 nobiscum quoniam advesperascit, et inclinata est jam dies...".
[Śledzi rozdział 134 EVANGELO].
Mam wielką burzę. Jedna z tych marcowych burz z jasnym słońcem i ciemnymi chmurami burzowymi na przemian. Mam wrażenie, że jestem statkiem na szalejących falach, teraz na szczycie, na szczycie fal i w pełnym słońcu, teraz w dole, w dole między dwiema górami wody, które wydają się chcieć zanurzyć mnie w ciemnej otchłani. Wydaje się, że na przemian przechodzę od wzburzonego oceanu do najspokojniejszego z portów i zawsze na przemian pogrążam się w żółci, a potem w miodzie. Co za ból od wczorajszej nocy! Są chwile, kiedy jestem w niebie za krótkie, słodkie słowa, za błogie uśmiechy, które dają mi Jezus i Maryja, i za siłę, która od nich pochodzi. Mówię wtedy: "Och! Jestem całkiem pewien, że nie jestem oszustem i grzesznikiem" (oczywiście jeśli chodzi o dyktanda i wizje). Następnie zanurzam się z powrotem w ponury wir, w którym rozbrzmiewa przerażający ryk groźnych słów z zeszłej nocy. A po niebie smakuję piekła. Wtedy dobroć Jezusa i Maryi ponownie przychodzi mi z pomocą, a moja biedna dusza zostaje uniesiona ku słońcu, ku niebu, w błogości, która napełnia mnie słodyczą. A potem znowu w dół, w gorycz, w ciemność, w strach. Boję się - pomóż mi przejść przez tę bitwę. Dzisiaj pani, która widziała mnie jako dziecko i która była moją matczyną przyjaciółką przez tyle lat, a którą musiałam opuścić z czyjejś woli i z którą w końcu udało mi się ponownie nawiązać kontakt, powiedziała mi i rozmawiała ze mną o marynarce wojennej... i o moich dyktandach, których akta przeczytała. Zapytałem, pokazując, że nic nie wiem, jaka jest różnica między dwiema osobami, z których jedna jest znana, a druga jest częściowo ignorowana, ponieważ uważa się ją za służącą lub chorą młodą damę itp. Powiedziała mi, że według niej te z M... są pisane w transie, podczas gdy inne są: "... wzniosłe, ale przerażające, ponieważ zamiast sprawić, że poczujemy Boże miłosierdzie, sprawiają, że czujemy jego sprawiedliwość. Ale ona ma słowa szczególnego światła, duchowego wzniesienia, które wstrząsa człowiekiem. Jest modlitwa Matki Bożej, która jest cudowna". I zakończył: "Niech je przeczytają. Nie mogłem już ich mieć. Ale mówię prawdę, że ich pragnę". Wierzcie lub nie, ale nie jestem sobą i nie mogę powiedzieć, że ich nie znam. Ale to była kropla miodu. Ponieważ jest religijną, kulturalną kobietą, którą zawsze uważałem za bardzo zrównoważoną. Tak więc jej osąd i jej pragnienie potwierdziły mi, że dusze słyszą Boga w dyktandzie.Bóg! Bóg!... Mieć tylko jeden cel: służyć Mu i czynić Go kochanym. I bać się być niekochanym przez Niego. Oto mój ból. Ale jest to czas Pasji... Och! Pomóż mi, bo pod pozornym spokojem jestem całą raną, która boli.
1 Myślę, że... W rzeczywistości nie było to w lutym, ale 26 stycznia.
2 przeszkody związane, prawie na pewno, z operacjami powrotu do Viareggio z wysiedlenia, które zakończyło się w lutym (patrz nasz przypis z 24 kwietnia 1944 r.).
3 więc umrzesz... Przepowiednia szatana, ojca kłamstwa, nie spełni się 12 października 1961 r., kiedy Maria Valtorta spokojnie odetchnie po słowach kapłana: "Odejdź, duszo chrześcijańska, z tego świata...", rozpoczynających rytualną modlitwę za umierających.
4 teraz jest w sensie okresu i odnosi się do czterdziestu dni, które rozpoczęły się 9 kwietnia 1944 r., Boskiego opuszczenia, które jest powszechnym doświadczeniem dla mistyków.
5 Mane... to słowa uczniów z Emaus, zapisane w łacińskim tekście Łukasza 24:29.