Serafin trochę mnie uspokoił. Nadchodzi list od o. Miglioriniego, który chcąc wymagać od istoty niemożliwego, odrzuca tę istotę w środku burzy. Zdaję sobie sprawę, że teorie są parawanem, który unosi się i ukrywa rzeczywistość oraz jedność i asonans między dwoma duchami. Ten, który z dobroci Boga dał mu organizm pozbawiony energii nerwowej, impulsów itp. itd. i który w związku z tym270 łatwo przystosował się do niszy "tak jest i tak musi być", nie może zrozumieć kogoś, kto ma inne sprężyny w swoim instrumencie i wibruje nawet przy lekkich dotknięciach. Wibruje do punktu pęknięcia przy szorstkich dotknięciach. To, co jest wystarczające dla Titiusa, nie jest konieczne dla Caiusa. Wręcz przeciwnie, jest przyczyną większego bólu, niebezpieczeństwa, podniecenia, buntu dla Kajusa. Nie wolno zakotwiczać się, Ojcze, w teorii jak w boi. Trzeba się od niej odczepić i rzucić się w to samo morze, w którym statek duszy, złapany w wir rygoru, który go łamie, znajduje się rzucony i odczepiony. I zrozumieć, czym jest dla tej duszy bolesne rozczarowanie, które przytrafia się jej ufnej miłości, która czuła się tak pewna Bożej łaskawości wobec prośby, której nikt nie może uznać za niedozwoloną. Wierzyć czystym aktem wiary wystarczy, aby być zbawionym. I mam nadzieję, że będę mógł nadal wierzyć. Ale wiara z przekonania o miłości jest magnesem, który przyciąga na szczyt Nieba. I jak można to zachować, gdy nasza miłość jest dosłownie kruszona, niestrudzenie kruszona, gdy ją łączymy, ponieważ jest naszym życiem i wiemy, że bez niej umrzemy, przez nieubłagalność, która łączy niełaskę udzieloną z najbardziej absolutnym porzuceniem?
[270] i dlatego powinien zostać pominięty ze względu na poprawność składniową.