Spis
22 lipca 1944 r. 25 lipca 1944 r.

23 lipca 1944 r.

Dobroć Pana pozwala mi kontynuować wizję. Tak więc widzę chrzest dwóch braci, z pewnością poinstruowanych przez papieża Urbana i Cecylię. Rozumiem to, ponieważ Walerian mówi pozdrawiając Urbana: "Teraz więc ty, który dałeś mi wiedzę o tej chwalebnej Wierze, i Cecylio, moja słodycz, otwórz mi bramy Łaski. Abym mógł być z Chrystusa, aby być jak anioł, którego dał mi za oblubienicę, i który otworzył mi niebiańskie drogi, na których postępuję zapominając o całej przeszłości. Nie zwlekaj dłużej, Papieżu. Wierzę. I płonę, by wyznać to na chwałę Jezusa Chrystusa, naszego Pana. Mówi to w obecności wielu chrześcijan, którzy wydają się bardzo poruszeni i świąteczni, i którzy uśmiechają się do nowego chrześcijanina i szczęśliwej Cecylii, która trzyma go za rękę, stojąc między panem młodym a szwagrem, i która błyszczy w radości tej godziny. Kościół katakumbowy jest udekorowany na ceremonię. Rozpoznaję cenne zasłony i kielichy, które były w mieszkaniu Waleriana. Z pewnością zostały one ofiarowane z tej okazji i jako początek życia charytatywnego dla nowych chrześcijan. Walerian i Tyburcjusz są ubrani na biało, bez żadnych ozdób. Cecylia również jest cała biała i wygląda jak piękny anioł. Nie ma prawdziwej chrzcielnicy. Przynajmniej w tej katakumbie jej nie ma. Jest za to duża i bardzo bogata misa spoczywająca na niskim trójnogu. Być może pierwotnie był to palnik w jakimś patrycjuszowskim domu lub kadzidło. Obecnie służy jako chrzcielnica. Złote laminaty, które pokrywają ciężkie srebro misy fryzami i rozetami, błyszczą w świetle wielu małych lamp trzymanych przez chrześcijan. Cecylia prowadzi oboje do misy i staje obok nich, podczas gdy papież Urban, używając jednego z kielichów przyniesionych przez Waleriana, czerpie lśniącą wodę i wylewa ją na głowy pochylone nad misą, wypowiadając sakramentalną formułę. Cecylia płacze z radości i nie potrafię powiedzieć, gdzie dokładnie patrzy, ponieważ jej wzrok, spoczywając pieszczotliwie na odkupionym oblubieńcu, wydaje się widzieć dalej i uśmiechać się do tego, co widzi tylko ona. Nie ma innej ceremonii. Kończy się hymnem i błogosławieństwem papieża. Walerian, wciąż z kroplami wody w swoich ponurych i kręconych włosach, otrzymuje braterski pocałunek chrześcijan i ich gratulacje za przyjęcie Prawdy. "Nie byłem zdolny do tak wiele, ja, nieszczęśliwy poganin owinięty w błąd. Cała zasługa należy się tej mojej łagodnej oblubienicy. Jej piękno i wdzięk uwiodły mnie, mężczyznę. Ale jej wiara i czystość uwiodły mojego ducha. Nie chciałem być do niej niepodobny, aby ją bardziej kochać i rozumieć. Ze mnie, gniewnego i zmysłowego, uczyniła to, co widzisz: łagodnego i czystego, i mam nadzieję, z jej pomocą, wzrastać coraz bardziej w ten sposób. Teraz widzę ciebie, aniele dziewiczej szczerości, aniele mojej oblubienicy, i uśmiecham się do ciebie, ponieważ ty uśmiechasz się do mnie. Teraz Cię widzę, anielski blasku!... Radość kontemplowania Ciebie jest o wiele większa niż jakakolwiek surowość męczeństwa. Cecylio, święta, przygotuj mnie na to. Na tej steli chcę napisać krwią moją imię Baranka". Zgromadzenie rozeszło się, a chrześcijanie wrócili do swoich domów. Walerian's pokazuje wiele zmian. Nadal znajduje się tam bogactwo posągów i wyposażenia, ale już znacznie zredukowane, a przede wszystkim bardziej czyste. Brakuje lararium i kadzideł przed bogami. Bardziej zuchwałe posągi ustąpiły miejsca innym dziełom rzeźbiarskim, które będąc przedstawieniami świątecznych dzieci lub zwierząt, cieszą oko, ale nie obrażają skromności. To jest chrześcijański dom. Wielu biednych ludzi gromadzi się w ogrodzie, a neochrześcijanie rozdają im żywność i torby z ofiarami. W domu nie ma już niewolników, ale uwłaszczeni i szczęśliwi słudzy. Cecylia przechodzi uśmiechnięta i błogosławiona, a ja widzę, jak siada między swoim panem młodym a szwagrem, czyta im święte fragmenty i odpowiada na ich pytania. A potem, na prośbę Waleriana, śpiewa hymny, które pan młody musi bardzo lubić. Rozumiem, dlaczego jest patronką muzyki. Jej głos jest plastyczny i harmonijny, a dłonie ślizgają się szybko po cytrze, a może lirze, wydobywając z niej akordy niczym perły spadające na cienki kryształ i arpeggia godne gardła słowika. I nie widzę więcej, bo mój wzrok zatrzymuje się na tej harmonii. Znajduję Cecylię samą i rozumiem, że jest już prześladowana przez rzymskie prawo. Dom wydaje się zdewastowany, pozbawiony wszelkiego bogactwa. Ale może to być również dzieło chrześcijańskich małżonków. Z drugiej strony nieporządek sugeruje, że prześladowcy wkroczyli z przemocą i gniewem i wszystko splądrowali. Cecylia znajduje się w dużym pokoju półnaga i modli się żarliwie. Płacze, ale bez rozpaczy. Płacze z powodu chrześcijańskiego smutku, w którym łączy się również nadprzyrodzone pocieszenie. Wchodzą ludzie. "Pokój tobie, Cecylio", mówi mężczyzna po pięćdziesiątce, pełen godności. "Pokój z tobą, bracie. Mój małżonek?" "Jego ciało spoczywa w pokoju, a dusza raduje się w Bogu. Krew męczennika, rzeczywiście męczenników, wzniosła się jak kadzidło do tronu Baranka, zjednoczona z krwią nawróconego prześladowcy. Nie mogliśmy przynieść ci relikwii, aby nie wpadły w ręce profanatorów". "Nie ma takiej potrzeby. Moja korona już zstępuje. Wkrótce będę tam, gdzie jest mój oblubieniec. Módlcie się, bracia, za moją duszę. I idźcie. Ten dom nie jest już bezpieczny. Uważajcie, abyście nie wpadli w szpony wilków, aby trzoda Chrystusa nie pozostała bez pasterzy. Poznacie, kiedy nadejdzie mój czas. Pokój wam, bracia". Wnioskuję z tego, że Cecylia była już aresztowana. Nie wiem, dlaczego została pozostawiona w swoim domu, ale jest już praktycznie więźniem. Dziewica modli się, otoczona żywym blaskiem, a gdy łzy spadają z jej oczu, niebiański uśmiech otwiera jej usta. To piękny kontrast, w którym widzimy ludzki ból połączony z nadprzyrodzoną radością. Oszczędzono mi sceny męczeństwa. Znajduję Cecylię w czymś w rodzaju wieży, mówię tak, ponieważ otoczenie jest okrągłe jak wieża. Nie jest to rozległe otoczenie, raczej niskie, przynajmniej tak mi się wydaje z powodu mgły pary, która je wypełnia, a zwłaszcza w górnej części tworzy chmurę, która uniemożliwia dobry widok. Nawet teraz jest sam. Już powalona, ale jeszcze nie w pozie, która została uwieczniona w posągu Maderniego (jak sądzę). Leży na boku, jakby spała. Nogi lekko ugięte, ręce skrzyżowane na piersiach, zamknięte oczy, lekki oddech. Bardzo cyjanotyczne usta lekko się poruszają. Z pewnością się modli. Głowa spoczywa na masie na wpół wyciągniętych włosów, jakby na jedwabnej poduszce. Krew nie jest widoczna. Spłynęła z otworów w podłodze, która jest podziurawiona jak sito. Tylko w kierunku głowy na białym marmurze widać czerwonawe pierścienie przy każdym otworze, jakby te otwory były od wewnątrz zabarwione ołowiem. Cecilia nie jęczy, nie płacze. Ona się modli. Mam wrażenie, że tak właśnie upadła, gdy została ranna, i że tak pozostała, być może dlatego, że nie była w stanie podnieść głowy, a zwłaszcza szyi, z przerwanych nerwów. Jednak życie stawia opór. Kiedy czuje, że życie ma zamiar uciec, podejmuje nadludzki wysiłek, by się poruszyć i upaść na kolana. Ale wszystko, co osiąga, to wykonanie półobrotu na sobie i upadek w pozę, którą widzimy490 , zarówno jej głowy, jak i ramion, na których bezużytecznie się podparła i które ślizgały się po wypolerowanym marmurze, nie podtrzymując jej tułowia. Tam, gdzie wcześniej znajdowała się głowa, pojawia się czerwona plama świeżej krwi, a włosy po tej stronie rany491 są jak motek fioletowych nici, nasączonych krwią. Święta umiera bez drżenia w ostatnim akcie wiary, wykonanym przez jej palce przy ustach, które nie mogą już mówić. Nie widzę wyrazu jej twarzy, ponieważ leży na ziemi. Ale z pewnością umarła z uśmiechem. Jezus mówi: "Wiara jest mocą, która przyciąga i czystością, pieśnią, która uwodzi. Widzieliście ten cud. Małżeństwo nie może być szkołą zepsucia, ale wywyższenia. Nie bądź gorszy od zwierząt, które nie psują bezużytecznymi żądzami działania generowania. Małżeństwo jest sakramentem. Jako takie jest i musi pozostać święte, aby nie stało się świętokradztwem. Ale nawet gdyby nie było sakramentem, nadal jest najbardziej uroczystym aktem ludzkiego życia, którego owoce niemal zrównują cię ze Stwórcą życia, i jako takie musi być przynajmniej zawarte w zdrowej ludzkiej moralności. W przeciwnym razie staje się zbrodnią i pożądaniem. Dwoje ludzi, którzy kochają się od samego początku, jest rzadkością, ponieważ społeczeństwo jest zbyt zepsute. Ale małżeństwo to wzajemne wyniesienie. Tak musi być. Lepszy małżonek musi być źródłem wzniesienia, nie tylko będąc dobrym, ale starając się doprowadzić drugiego do dobroci. Jest takie zdanie492 w Pieśni nad Pieśniami, które wyjaśnia słodką moc cnoty: "Przyciągnij mnie do siebie! Pobiegniemy za tobą do zapachu twoich perfum". Zapach cnoty. Cecylia nie użyła niczego innego. Nie poszła do Waleriana z groźbami i pogróżkami. Poszła tam nasycona, jak panna młoda, która ma być przedstawiona królowi, w swoich zasługach jak w wielu pachnących olejkach. I dzięki nim przyciągnęła Waleriana do dobroci. "Przyciągnij mnie do siebie", powtarzała przez całe życie, a szczególnie w godzinie, kiedy szła na ślub. Zagubiona we Mnie, była tylko częścią Chrystusa. I tak jak we fragmencie cząstki jest cały Chrystus, tak w tej dziewicy byłem Ja, działając i uświęcając, tak jak byłem ponownie na drogach świata. "Przyciągnij mnie do siebie, aby Walerian usłyszał Cię przeze mnie, a my (oto prawdziwa miłość oblubienicy) i pobiegniemy za Tobą". Ona nie tylko mówi: "i pobiegnę za Tobą, ponieważ nie mogę już dłużej żyć bez słuchania Ciebie". Ale chce, aby jej małżonek pobiegł z nią do Boga, ponieważ on również tęskni za zapachem Chrystusa. I to mu się udaje. Jak kapitan na statku targanym sztormami - światem - ratuje swoich najdroższych i opuszcza statek jako ostatnia, dopiero wtedy, gdy port pokoju jest już dla nich otwarty. Wtedy zadanie jest skończone. Pozostaje tylko ponownie, poza życiem, dawać świadectwo swojej wiary. Nie ma już potrzeby płaczu. Było to miłosne cierpienie dla tych dwóch, którzy poszli na męczeństwo i którzy, ponieważ byli mężczyznami, mogli być kuszeni do porzucenia wiary. Teraz, gdy są świętymi w Bogu, już nie płaczą. Pokój, modlitwa i ciche wołanie wiary: "Wierzę w jednego i Trójjedynego Boga". Kiedy ktoś żyje wiarą, umiera z blaskiem wiary w sercu i na ustach. Kiedy ktoś żyje czystością, nawraca się bez wielu słów. Zapach cnoty przemienia świat. Nie wszyscy się nawracają. Ale robią to najlepsi. I to wystarczy. Kiedy czyny ludzi są znane, okaże się, że więcej niż wzniosłe kazania były warte uświęcenia cnót świętych rozproszonych po Ziemi. Świętych: miłośników Boga".


[490] w pozie, którą widzimy na posągu Maderno (nie Maderni, jak błędnie pisze szesnaście linijek powyżej), który można podziwiać w Bazylice Santa Cecilia na rzymskim Trastevere. Zamówiony przez kardynała Paolo Sfondratiego u rzeźbiarza Stefano Maderno, posąg przedstawia ciało zamęczonego świętego w pozycji, w jakiej zostało znalezione w 1599 roku.

[491] rana jest niepewnym odczytem, który może być również interpretowany frontalnie.

[492] Zdanie, które znajduje się w Pieśni nad Pieśniami 1:4, które różni się nieco od tego cytowanego tutaj i jest zaczerpnięte ze starożytnego języka (1:3).