Fala się podnosi. Nie wiem już, jak oprzeć się tak wielkiemu fizycznemu i moralnemu złu. Gdyby siły duchowe ustąpiły, byłaby to absolutna i nieodwracalna ruina. Te, póki co, pozostają nienaruszone. Ale czy nam się oprą? Nie mam co do tego pewności. Jeśli Bóg bardzo, bardzo mi pomoże, będę się opierał. Jeśli nie, ugnę się. Może nawet potem się podniosę. Ale uważam, że eksperymentowanie jest zawsze niebezpieczne, ponieważ nie zawsze wstajesz ponownie, a ja nie chciałbym umrzeć w czasie, gdy kocham cię mniej. Obrazić Cię to kochać Cię mniej, mój Boże. Miej litość nade mną. Masz go tak wiele, ale daj mi także "wielkie miłosierdzie". Ty wiesz, czym jest to "wielkie miłosierdzie", o które Cię proszę. Zabierz mnie z powrotem do mojego gniazda miłości. Do mojego gniazda pokoju. Do mojego gniazda Nieba. Jeśli i Ty zsyłasz niebiańskie zapachy z Nieba, jak to uczyniłeś ostatniej nocy, nie mogą one trwać tutaj, gdzie jest zbyt wiele zderzenia człowieczeństwa i zwierzęcości. Dziękuję Ci, że złagodziłeś moje cierpienie niebiańskimi aromatami. Ale one nie wystarczą. Nie wystarczą, aby Twój mały "głos" nie umarł, a przede wszystkim nie umarł źle. Zmiłuj się.
Jezus zwraca się do mnie z następującą uwagą: "Czyniąc Godzinę Spustoszenia, chcę, abyś rozważyła trzy razy414 cierpienia Maryi. Dla waszej normy w cierpieniu i w poznaniu Sprawiedliwości, która będzie was sądzić za wasz sposób cierpienia. Pierwszy raz to kobieta, matka, ta, która wykrzykuje swój ból serca. Bóg sprawia, że w najbardziej potwornym momencie bólu istota majaczy i ma ostre słowa dla tych, którzy są przyczyną jej bólu. Maryja, święta, nie może powstrzymać się od nazywania ludzi "bestiami, szakalami i hienami", od nazywania Żydów "swoimi ojczymami", od głoszenia, że musi stosować przemoc, aby ich znieść, i od naznaczania ich imieniem Bożych Kainów i obominacji rasy ludzkiej. Maryja, Święta, nie mogła powstrzymać się od nazwania Jerozolimy "macochą, morderczynią, maruderką, wampirem i sępem". Na Kalwarii mogła tylko zawyć: "Nie mam syna!". Była kobietą. W drugiej połowie jest wierzącą, która chce być wierna swojej wierze, nawet jeśli fakty wydają się wierzyć każdej obietnicy wiary. Jej serce jako matki i kobiety walczy z jej duchem jako wierzącej. Duch zwycięża, ponieważ jest prawdziwie karmiony wiarą. Kobieta zostaje pokonana. Wierzący pozostaje. W trzeciej połowie wierząca, coraz bardziej utwierdzona w wierze, wznosi się poprzez rezygnację, aby zjednoczyć się z Bogiem, od którego oddzielił ją smutek. Wiem, że smutek jest jak uderzenie niegodziwego dziecka w miękkie skrzydła kolorowego motyla. Powala ją na ziemię. Wydaje się martwy. Ale potem powoli odzyskuje siłę i ruch. Najpierw chodzi, potem się wspina, potem próbuje poruszać skrzydłami, potem wykonuje pierwszy nieśmiały lot, w końcu skacze, odzyskuje błękit... Czytam twoją myśl: "Ale jeśli ciosy nie ustają i za każdym razem, gdy motyl zaczyna latać, zostaje powalony, w końcu umiera na ziemi". Z ludzkiego punktu widzenia, tak. To może się zdarzyć. Ale po to tam jestem. Aby zebrać ofiary ziemskiej brutalności. Wystarczy, że Mi nie ufają i nie oskarżają Mnie, nienawidząc Mnie, że jestem ich katem. Oddaj Bogu to, co należy do Boga, a człowiekowi to, co należy do człowieka. Daj każdemu jego sprawiedliwy osąd. Rozmyślajcie dobrze nad waszymi udrękami, wy, którzy cierpicie, wy, którzy cierpicie aż do śmierci. Zobaczycie, że każdy ból serca nosi imię człowieka. Nigdy Boga. Och! że wciąż jesteś stworzeniem i nie wolno ci poznać tajemnic nadprzyrodzonego. Ale kiedy je poznasz, zrozumiesz wiele rzeczy. Maryja, w trzecim momencie swego opuszczenia, nie jest już wierzącą: jest Córką Boga, jest Świętą, która przemawia do Ojca, do Króla z uroczystą ufnością tej, która wie, że może mówić, ponieważ zdobyła prawo do bycia wysłuchaną. Już nie ciemność ludzkiego opuszczenia, już nie udręka wierzącego, który chce i nie może osiągnąć pokoju w bólu. Ale radość cierpienia: radość duszy pod płaczem ciała, które umiera ostatnie, ale które pozwala sobie na płacz, ponieważ - powiedziałeś to415 - po osiągnięciu pewnych punktów, ciało i uczucia są szatami rzuconymi na duchowe ja, prawdziwe ja. I stworzenie, uświęcone przez swój heroizm, może powiedzieć: "Za to "tak", które powiedziałem, usłysz mnie! Powiedz to także, Maryjo. Powiedz: "Mówiłem 'tak' tyle razy, za to 'tak' wysłuchaj mnie". I miej nadzieję. Nie nadawaj imienia swojej nadziei. Zawsze nadawałabyś jej ziemskie imiona. Miej nadzieję we Mnie. Tylko we Mnie i pozwól Mi". Moja notatka. Ale w międzyczasie spędziłem dwa miesiące w więzieniu, w przytułku, w piekle. I coraz bardziej się w nim pogrążam. Dwa miesiące! Dwa miesiące, podczas których zostałem oderwany od miejsca, w którym było moje prawdziwe życie. Wyrwano mi serce, ponieważ Ty wiesz, Ty wiesz, czym był dla mnie ten dom. A im więcej czasu mija, tym bardziej rana boli. Również dlatego, że nie ma na nią lekarstwa. Nie ma już oświeconego słowa... A ja, który nie wierzę, nie mogę po ludzku uwierzyć, że słyszę Twój głos. Jestem tego zbyt niegodny. Koniec z dobrze przeprowadzoną Komunią. Nazywam ją dobrze wykonaną, gdy nie tylko ten, kto ją przyjmuje, ale także ten, kto ją podaje, czyni to z czcią, na jaką zasługuje taki sakrament i która służy uwrażliwieniu tajemnicy. Tutaj... poprzedza go i następuje po nim rozmowa, która jest taka sama z każdym. Od praczki po przyjaciela, który przychodzi z wizytą, mogą wypowiadać te same słowa i wykonywać te same gesty, które widzę w biedne poranki komunijne. Och! Nieszczęście! Urazy, plotki, interesy... Gdzie jesteś, uroczysta chwilo komunii w Viareggio? Moment, w którym cię widziałem, ponieważ, tak, teraz to mówię, ponieważ wkrótce mogę umrzeć lub oszaleć, i muszę to powiedzieć. Ponieważ kiedy otrzymywałem Komunię z rąk ojca Miglioriniego, on znikał, a Jezus ukazywał mi się jako komunikujący. Prawie zawsze. Albo był u boku Ojca i błogosławił nas. To upewniło mnie, jaki temperament kapłański ma mój Dyrektor. Ojciec Joshua również przychodził416 . Ale było inaczej. Nadal był to raj w porównaniu z obecnym: ziemski raj, w którym czułem Boga, ale Go nie widziałem. Z ojcem Migliorinim to był prawdziwy raj. I już go nie mam. Potrzebuję go bardziej niż kiedykolwiek i nie mam już nic z atmosfery, która była niezbędna, aby moja dusza mogła usłyszeć Słowo, które jest moim życiem. Czy rozumiecie, wy, którzy czytacie, co zostało mi odebrane? Dwa miesiące piekła... I zwykłe pytanie z 24 maja: "Ale dlaczego nie pozwoliłeś mi umrzeć, zanim zabrano mnie z domu?
[414] Trzy razy, jak opisano poniżej, można zobaczyć szczególnie w rozdziałach 610-615 Ewangelii tak, jak została mi objawiona.
[415] powiedziałeś to, 22 czerwca.
[416] Ojciec Giosuè był ks. Giosuè Bagatti, z Zakonu Braci Mniejszych, kapelan w szpitalu w Viareggio od 1939 r. do swojej śmierci 21 kwietnia 1981 r.