Spis
16 stycznia 1945 r. 4 lutego 1945 r.

26 stycznia 1945 r.

[Poprzedzający rozdział 88 "Dzieła Ewangelii"].


Wieczór tego samego 26, 8 p.m.


Gdyby nie godzina policyjna, posłałbym po niego, tak bardzo przeraził mnie wygląd demona. Prawdziwego demona, bez żadnego przebrania. To znaczy, wysoka, szczupła, zadymiona postać z niskim, wąskim czołem, spiczastą twarzą, głęboko osadzonymi oczami i tak wrednym, ironicznym, fałszywym spojrzeniem, że prawie wołałem o pomoc. Modliłem się w ciemności mojego pokoju, podczas gdy Marta była w kuchni, i modliłem się do Niepokalanego Serca Maryi, kiedy pojawił się przy zamkniętych drzwiach. Ciemno w ciemności, a jednak widziałem wszystkie szczegóły jego nagiego i brzydkiego ciała, nie z powodu deformacji, ale z powodu zaciętości i wężowej jakości, która świeciła w każdej jego kończynie. Nie widziałem ani rogów, ani ogonów, ani rozwidlonych stóp, ani skrzydeł, jak zwykle go przedstawiają. Ale cała jego potworność tkwiła w wyrazie twarzy. Aby powiedzieć, kim był, powinienem powiedzieć: Fałsz, Ironia, Wściekłość, Nienawiść, Agresja. To właśnie mówił jego przebiegły i zły wyraz twarzy. Kpił ze mnie i obrażał mnie. Ale nie odważył się podejść bliżej. Był tam, przybity do drzwi. Minęło dobre dziesięć minut, a potem zniknął. Ale ja pociłem się z zimna i gorąca w tym samym czasie. Kiedy przerażony zastanawiałem się, dlaczego przyszedł, Jezus powiedział: "Ponieważ tak surowo odrzuciliście go w jego głównym elemencie". (Kiedy modliłem się do Maryi, to... nie wiem, jak to nazwać, ponieważ nie jest to głos, nie jest to idea, nie jest to umysł, a jednak jest to coś, co mówi: "Gdyby Cię tu nie było, coś by się wydarzyło. Dzięki twojej zasłudze tak się nie stało. Ponieważ jesteś tak kochany przez Boga". Ja, nie wiem, czy robię dobrze, czy źle, ale myślę, że robię dobrze, kiedy to słyszę, mówię: "Odejdź, szatanie. Nie kuś mnie. Ponieważ jeśli to Jezus to mówi, akceptuję to. Ale nikt inny nie powinien tego mówić, aby wzbudzić we mnie samozadowolenie"). Jezus powiedział więc: "Ponieważ tak surowo odrzuciliście go w jego głównym elemencie: pychy. Och! gdyby mógł sprawić, byś w to popadł! Czy dobrze go widziałeś? Czy nie zauważyliście, jak Jego wygląd, powiedziałbym, Jego suwerenność lub ojcostwo ukazuje się i świeci przez tych, którzy służą Mu nawet tymczasowo? Nie patrzcie, jeśli w jednej osobie ukazał się wam z odrażającym wyglądem zwierzęcia brudu i żądzy, potwora powiększonego przez ferment, przez zaczyn żądzy. Dzieje się tak dlatego, że to biedne stworzenie jest gnojowiskiem wielu wad i grzechów, ale te cielesne są w nim największe. Pomyśl o tych wszystkich, którzy w inny sposób sprawili, że cierpiałeś. O tych, którzy być może przez godzinę byli narzędziami szatana, by dręczyć wierną duszę, zadawać jej ból, doprowadzać ją do spustoszenia. Czyż nie mieli oni, raniąc, tego samego wyrazu okrutnej złośliwości, który widziałeś w Nim, doskonały? Och! On świeci w swoich sługach! Ale nie bój się. Nie może cię skrzywdzić, jeśli pozostaniesz ze Mną i Maryją. On cię nienawidzi. Och! bez miary. Ale jest bezsilny, by cię skrzywdzić. Jeśli nie chcesz, aby twoja dusza wróciła, aby oddać ją sobie i pozostawić ją w schronieniu Mojego Serca, jak on może skrzywdzić twoją duszę? Napisz to, a także napisz inne drobne wizje, które miałeś. Ojciec musi znać je wszystkie i nie jest bez celu, aby je poznać. I wiedz, że nadchodzi czas Mojej wiosny. Tej, którą daję Moim umiłowanym. Wiosną na łąkach pojawiają się fiołki i pierwiosnki. Dzielenie Moich smutków konsteluje dni przygotowania do Męki w Moich przyjaciołach. Idźcie w pokoju. Błogosławię was, abyście dokończyli rozpraszanie pozostałego strachu, w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego". Inne widziane rzeczy miały miejsce osiem dni temu, o tej samej godzinie. Jezus, obarczony ogromnym krzyżem, szedł jakby w kierunku Spezii1 (aby wskazać kierunek), ale nie wzdłuż Via Fratti. Po przekątnej, podążając idealną prostą drogą stąd do tamtego miejsca. Miał na sobie krótką białą2 szatę Heroda nałożoną na czerwoną szatę i szedł zrozpaczony, pocąc się i płacząc. Tak, rzeczywiście płakał. A do mnie, zrozpaczonego widokiem jego płaczu, powiedział: "Widzisz? Ból męki nie wystarcza... Mam też inne, silniejsze bóle. Opłakuj mnie, duszo. Twój Jezus jest naprawdę pochylony przez sumę nieszczęść, które są zbyt silne". Potem, w niedzielę wieczorem - prawie zasnęłam, odmawiając koronkę do siedmiu boleści Maryi - Matka potrząsnęła mną, płacząc i mówiąc: "Nie śpij. Płacz ze mną. Czy nie wiesz, że zabili mojego Syna?". Och, jak płakała, wypowiadając te słowa! Jednak we wtorek wieczorem ogarnął mnie taki smutek, ponieważ zobaczyłem moją matkę... Widziałem ją również w ten sposób pierwszego roku. Ale teraz wydawała się bardziej udręczona. Bardziej żywa, ale bardziej przygnębiona. Pozwól mi wyjaśnić. Pierwszego stycznia widziałem ją mniej więcej tak, jak w Dzień Świętych3. Nieprzejrzysta, samotna, rozmarzona, jak ktoś zdumiony tym, gdzie jest i jednocześnie zniechęcony. Patrzyła na mnie. Ale zawsze tak oszołomiona. We wtorek wydawała się mniej oszołomiona, ale wciąż w tym samym miejscu i wciąż tak nudna w kolorze i ubiorze. Ale jej oczy miały żywszy wyraz i wydawało się, że chce mi coś powiedzieć, ale nie może. Coś w rodzaju inwokacji, przeprosin, wezwania... Gdybym miał przetłumaczyć to spojrzenie, musiałbym powiedzieć: "Wybacz mi i pomóż mi. Wciąż cię potrzebuję, nawet tutaj, tak jak wtedy. Pomóż mi... Jestem taka samotna... Mam tylko ciebie". Pytałam ją: "Czy o to chodzi, mamo, co masz na myśli?", a ona odpowiadała głową "tak, tak" i uśmiechała się, ale smutno, smutno. Płakałam i też byłam smutna. A ona znowu wróciła. Mówiłem jej: "Ale czy te sufragmenty nie są wystarczające?", a ona zawsze odpowiadała głową "tak, tak". Ale jednocześnie prosiła o coś, czego nie mogłem powiedzieć. Mówiłem jej: "Kocham cię. Wiesz o tym", a ona kiwała głową, ale zawsze miała taką minę. "Nie żywię urazy, mamo, i nadal chcę cię tutaj", a ona uśmiechała się, ale nie była szczęśliwa. Cierpiałam. Nie czuję jej spokoju. To było to, co miałem do powiedzenia i nigdy nie napisałem, ponieważ wydawało mi się, że to nic innego jak moje i tak, tak smutne....


[Rozdziały 89 do 96 EVANGELO następują z datami od 27 stycznia do 3 lutego 1945 r.].


1 Spezia oznacza La Spezia; Via Fratti to ulica w Viareggio, przy której mieszkał pisarz.

2 biała szata wspomniana w Łukasza 23:11.

Dzień 3 Świętych, 1 listopada 1944 r.