Spis
26 listopada 1943 r. 28 listopada 1943 r.

27 listopada 1943 r.

Jezus mówi: "Jeśli wszystkie kobiety, które nie są zdeprawowane, znają ekstazę kobiecej radości, gdy myślą o radości przyszłego macierzyństwa, to jaką ekstazę osiągnie moja święta Matka, gdy zbliży się do swego wzniosłego macierzyństwa? Dobrze rozumiane macierzyństwo jest szczytem miłości. Cieplejsza niż miłość, która łączy dzieci z jednego cunny, bardziej czysta niż miłość, która łączy dwa ciała, miłość macierzyńska, gdy jest właściwa, jest pełną, doskonałą i najwyższą miłością ziemskich miłości. Ale Maryja była nie tylko stworzeniem, które kocha stworzenie uformowane w Niej i które jest owocem dwojakiej miłości stworzenia. Maryja kochała w swoim Synu Boga, który przyszedł do Niej ze swoją Wolą, ze swoją Miłością, ze swoim Posłuszeństwem, aby stać się ciałem z Jej ciała. Spojrzała na swoje nienaruszone łono i zobaczyła je jako cyborium żywego Boga. Czuł bicie innego serca i wiedział, że jest to Serce Boga, który stał się ciałem. Z upragnieniem oczekiwała chwili, w której jej ramiona staną się moim ołtarzem dla pierwszej ofiary Hostii przebaczenia. I przysięgła sobie kochać mnie tak, jak tylko ona, bez ciężaru winy, mogła mnie kochać, aby z wyprzedzeniem naprawić to, co już sprawiło, że jej oczy łzawiły, a serce krwawiło: tortury mojej misji jako Odkupiciela. Jeśli zwyczajem pobożnych jest odbycie duchowego odosobnienia w przeddzień ważnego dla nich wydarzenia, aby poznać Wolę Pana i być godnym Jego błogosławieństwa dla dzieła, które ma się rozpocząć, można dobrze zrozumieć, w jaki sposób to Stworzenie, już doskonałe w modlitwie, przepasało się mistycznymi zasłonami, aby odizolować się w duchowym odosobnieniu, które stawało się coraz większe, im bliżej było wydarzenie. Podróż z Nazaretu do Betlejem Maryja odbyła tak, jakby była otoczona mistycznym odosobnieniem otwartym tylko na Niebo, które zbliżało się do Niej coraz bardziej, aby być nad Nią ze wszystkimi swoimi wspaniałościami, anielskimi teoriami, niebiańskimi harmoniami, jak zasłona królewskiego baldachimu pikowanego klejnotami. Był już w ekstazie. A tłum, który widział milczącego mężczyznę przechodzącego obok, prowadzącego osła na uzdzie, dosiadanego przez niewiele więcej niż młodą dziewczynę, pochłoniętą własnymi wewnętrznymi myślami, odwrócił się, ponieważ wydawało się, że z tej grupy emanuje światło, a za nim pozostały niebiańskie perfumy. A tłum nie potrafił wyjaśnić, dlaczego najbiedniejsi z nich wydawali się królami, przed którymi tłumy rozstąpiły się z szacunkiem jak fale morskie przeorane przez majestatyczny statek. Była przechodzącą Gwiazdą Morza, była statkiem niosącym Pokój, przechodzącym przez wojnę świata, była Zwycięzczynią przechodzącą tam, gdzie czołgał się Szatan, aby oczyścić drogę dla Słowa, które przychodziło, aby zjednoczyć Niebo i Ziemię. Blada i pokorna szła na spotkanie Miłości, już nie tylko uścisku duchowego ognia, ale ciepła prawdziwego ciała, które było kobiece, ale Boże, a kiedy Józef przerwał tę ekstazę, z szacunkiem przenikając ją, jakby przekraczając próg Boga, aby dać swojej Kobiecie komfort jedzenia i odpoczynku, nie było długich słów, ale tylko spojrzenie, słowo: "Józefie!", uścisk dłoni, a fala ekstazy wylała się na Józefa jak z kielicha wypełnionego po brzegi. Słowa zakłócają atmosferę, w której mieszka Bóg. Słowa nie są też konieczne, aby sprawiedliwi byli przekonani o Bożej obecności i cudownych skutkach tej obecności w sercu. Albo wierzysz, albo nie wierzysz. Jeśli masz Boga w sobie, wierzysz, ponieważ czujesz Boga, poza zasłonami ciała, żyjącego w stworzeniu. Jeśli nie masz Boga, żadne słowa nie przekonają cię o połączeniu Boga z ludzkim sercem. To wiara daje zdolność wierzenia, a posiadanie Boga daje zdolność widzenia Boga żyjącego w jednym z twoich bliźnich. Nie można wyjaśnić ludzkimi metodami tajemnicy Boga, powodów Boga. Są one poza twoimi metodami. Tylko pokornie żyjąc w nadprzyrodzonym, możesz zobaczyć, przez szczelinę otwartą dla ciebie przez Dobroć, duchowe relacje i ekstatyczne kontakty między duszą a Bogiem. Jak tańczące iskry w ogniu, stworzenia wybrane przez Boga do ekstazy żyją w uczcie blasku, w ryku boskich płomieni, w połączeniu iskry z płomieniem, by wiecznie żyć, zapalać się i rozpalać. Karmiąc się Centrum Miłości, przynoszą Miłości swoją miłość i zwiększają jej chwałę, a z niej Miłość czerpie własne życie i chwałę. Maryja miała w sobie najświętszy Ogień i była Ogniem. A prawa życia zostały prawie unieważnione przez to życie żarliwości. I coraz bardziej były one unieważniane, im bardziej ogień zbliżał się do mutacji w Ciało, które się narodziło, tak że w błogim momencie Mojego ukazania się światu zatonęła w ekstazie, w blasku Centrum Ognia, z którego wyszła niosąc w ramionach Kwiat Miłości, przechodząc od głosów Boskiego Płomienia do anielskich melodii, od bulgotania kontemplowanej Trójcy do fuzji, do wizji anielskich chórów zstępujących, by dać proklamację Ziemi i obietnicę Pokoju oraz ukoronować Królową Matkę, Matkę Króla królów; i objąwszy Boga swoim uniesionym duchem, objęła Syna Bożego, swojego Syna, ramionami, które nie znają uścisku człowieka."