[Tego samego dnia w innym zeszycie został napisany rozdział 20 Ewangelii]. Jezus mówi: "Czytając Ewangelię z roztargnieniem, jak to robisz, zbyt wiele prawd umyka ci. Weź wielkie nauki. Zrozum je źle i dostosuj do swojego obecnego sposobu widzenia. W międzyczasie wiedz, że to nie Ewangelia musi dostosować się do ciebie, ale ty do Ewangelii. Ewangelia jest tym, czym jest. Jej nauczanie jest tym, czym jest w pierwszym wieku jej życia i będzie tym, czym będzie w ostatnim, nawet jeśli ostatni wiek jest oddalony o miliardy lat. Nie będziesz już wiedział, jak żyć zgodnie z Ewangelią - już teraz wiesz bardzo niewiele - ale to nie sprawi, że Ewangelia będzie inna. Będzie ona zawsze przekazywać te same istotne prawdy. Twoja chęć dostosowania Ewangelii do twojego sposobu życia jest przyznaniem się do duchowej nędzy. Gdybyś miał wiarę w wieczne prawdy i we Mnie, który je wygnał, starałbyś się żyć Ewangelią integralnie, tak jak robili to pierwsi chrześcijanie. I nie mów: "Ale teraz życie jest takie, że nie możemy podążać za tymi naukami do perfekcji. Podziwiamy je, ale za bardzo się od nich różnimy, by za nimi podążać". Poganie pierwszych wieków również bardzo, zbyt bardzo różnili się od Ewangelii, a jednak byli w stanie za nią podążać. Pożądliwi, chciwi, złośliwi, okrutni, sceptyczni, złośliwi, wiedzieli, jak wyrwać z siebie te wszystkie ośmiornice, obnażyć swoje dusze, sprawić, by krwawiły, aby wyrwać je z macek pogańskiego życia i przyjść do Mnie tak zranionym w myślach, w uczuciach, w nawykach, mówiąc: "Panie, jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić". I uzdrowiłem ich. Uleczyłem ich heroiczne rany. Bo heroizmem jest móc oderwać od siebie to, co złe, w imię całkowicie przyjętego prawa. Heroizmem jest okaleczyć wszystko, co jest przeszkodą w podążaniu za Mną. Jest to heroizm, który wskazałem[236]: "Zaprawdę powiadam, że aby pójść za Mną, trzeba opuścić dom, pola, bogactwo i uczucia. Ale ten, kto wie, jak opuścić wszystko, aby przyjść do Mnie ze względu na Moje Imię, otrzyma stokrotnie w życiu ostatecznym. Zaprawdę powiadam, że ten, kto jest odrodzony w podążaniu za Mną, posiądzie Królestwo i przyjdzie ze Mną sądzić ludzkość w Dniu Ostatecznym. Moi prawdziwie wierzący! Ze Mną będziecie, ze Mną będziecie radosnym i lśniącym tłumem w godzinie Mojego triumfu, waszego triumfu, ponieważ wszystko, co Moje, jest wasze, jest Moich dzieci, jest Moich ukochanych kochanków, jest Moich błogosławionych, jest Moją radością. Ale trzeba się "odrodzić", o ludzie, aby być Moim. Odnowić się. Jan również tak mówi, podobnie jak Mateusz, cytując Moje słowa: ten ostatni mówi o bogatym młodzieńcu[237], a Umiłowany o Nikodemie. Trzeba narodzić się na nowo. Trzeba się zregenerować. Stań się nową duszą, o nowi poganie dwudziestego wieku. Odbudujcie się, pozbywając się kompromisów i idei świata, aby przyjąć Moją Ideę i żyć nią. Prawdziwie nią żyć. W pełni. To właśnie zrobili poganie pierwszych wieków i stali się chwalebnymi świętymi Nieba. I przynieśli cywilizację na Ziemię. Tak też musisz zrobić, jeśli prawdą jest, że mnie kochasz, jeśli prawdą jest, że dążysz do innego Życia, jeśli prawdą jest, że pracujesz dla cywilizacji Ziemi. Ziemi, teraz! Bardziej niecywilizowana niż plemię pochowane w dziewiczych lasach! Dlaczego? Ponieważ Mnie odrzuciła. To nie jest nazywanie siebie chrześcijaninem. Nie jest nim przyjęcie chrztu pro forma. Chrześcijanin oznacza być takim, jak powiedział Chrystus. Tak jak mówi Ewangelia. Ale ty mało czytasz Ewangelię, źle ją czytasz, odzierasz ją z tego, co cię irytuje w wielkich naukach. I nawet nie zauważasz tych bardziej delikatnych. Ale powiedzmy trochę. Kiedy artysta przygotowuje się do wykonania dzieła, czy ogranicza się do operacji zgrubnego cięcia, jeśli jest rzeźbiarzem, szkicowania, jeśli jest malarzem, wznoszenia ścian, jeśli jest architektem? Nie. Po wielkiej pracy zabiera się za szczegóły. Ich ukończenie zajmuje znacznie więcej czasu niż wykonanie dużej pracy. Ale to właśnie one tworzą arcydzieło. Z jaką miłością rzeźbiarz pracuje dłutem i młotkiem na marmurze, który dla laika wydaje się już żywy, aby nadać temu dziełu doskonałość! Wygląda jak złotnik, tak drobiazgowa i staranna jest jego praca. Ale zobacz, jak ta kamienna twarz nabiera życia pod pieszczotą - teraz jest to pieszczota tak ostrożna i lekka - narzędzia. Oko wydaje się być ozdobione spojrzeniem, nozdrza wydają się nabrzmiewać oddechem, usta stają się miękkie jak krzywizna wilgotnych warg, włosy, och! nie są już twarde w kamieniu, ale zwiewne i miękkie, jakby wiatr przez nie przepływał, a kochająca ręka je muskała. Spójrz na tego malarza. Płótno jest już ukończone. Jest piękne, wydaje się piękne, doskonałe. Ale on nie pozuje. Tutaj potrzebny jest niebiesko-czarny cień, a tam odrobina karminu. Na tym kwiecie lśniącym w dłoni tej dziewicy potrzebna jest iskra światła słonecznego, aby wyróżniała się perłową bielą. Na tym policzku potrzeba kropli płaczu, by ożywić ekstatyczną radość, która przetrwała pośród udręki. To kwieciste pole, gdzie stada przechodzą i pasą się, musi być skropione rosą, aby wydobyć pragnienie kwiatów. Malarz nie pozuje, dopóki dzieło nie jest tak doskonałe, że mówi: "To prawda!". Podobnie architekt, muzyk i wszyscy prawdziwi artyści, którzy chcą dać światu arcydzieła. Tak samo musisz postąpić z arcydziełem swojego życia duchowego. Ale w co ty wierzysz? Że ja, który byłem tak obcy dyskursowi, dodałem słowa dla samych słów? Nie. Powiedziałem to, co konieczne, aby doprowadzić cię do doskonałości. A jeśli w wielkim nauczaniu Ewangelii jest zbawienie dla twojej duszy, to w najdrobniejszych dotknięciach jest doskonałość. Pierwsze są przykazania. Nieposłuszeństwo im oznacza śmierć dla Życia. Drugie to rady. Posłuszeństwo im oznacza coraz większą troskę o świętość i zbliżanie się do doskonałości Ojca. W Ewangelii Mateusza jest powiedziane[238]: "Przez mnożenie nieprawości miłość u wielu oziębnie". Oto, dzieci, wielka prawda, nad którą mało się rozmyśla. Na co teraz cierpicie? Na brak miłości. Czym w końcu są wojny? Nienawiścią. Czym jest nienawiść? Antytezą miłości. Powody polityczne? Przestrzeń życiowa? Niesprawiedliwa granica? Polityczny afront? Wymówki, wymówki. Nie kochacie się nawzajem. Nie czujecie się braćmi. Nie pamiętacie, że wszyscy pochodzicie z jednej krwi, że wszyscy rodzicie się w ten sam sposób, że wszyscy umieracie w ten sam sposób, że wszyscy głodujecie, pragniecie, marzniecie, śpicie w ten sam sposób i potrzebujecie chleba, ubrania, schronienia, ognia w ten sam sposób. Czy nie pamiętacie, że powiedziałem[239]: "Miłujcie się wzajemnie. Po tym, jak siebie miłujecie, poznacie, czy jesteście moimi uczniami. Kochajcie bliźniego jak siebie samego". Wierzycie, że te prawdy są słowami fola. Wierzycie, że ta moja doktryna jest doktryną szaleńca. Zastępujesz ją wieloma biednymi ludzkimi doktrynami. Słabych lub złych w zależności od ich twórcy. Ale nawet najdoskonalsze z nich, jeśli różnią się od moich, są niedoskonałe. Podobnie jak mityczny posąg[240], wiele z nich będzie wykonanych z cennego metalu. Ale podstawa będzie z błota i ostatecznie spowoduje upadek całej doktryny. A wraz z upadkiem ruinę tych, którzy się na nich opierali. Moja się nie zawali. Ci, którzy się na niej opierają, nie rujnują się, ale wznoszą się do coraz większego bezpieczeństwa: wznoszą się do Nieba, do przymierza z Bogiem na Ziemi, do posiadania Boga poza Ziemią. Ale miłość nie może istnieć tam, gdzie żyje nieprawość. Miłość jest bowiem Bogiem, a Bóg nie współistnieje ze złem. Dlatego ten, kto kocha zło, nienawidzi Boga. Nienawidząc Boga, zwiększa swoje nieprawości i coraz bardziej oddziela się od Boga - Miłości. Oto krąg, z którego się nie wychodzi i który zacieśnia się, by cię torturować. Potężny czy pokorny, zwiększyłeś swoje nieprawości. Zaniedbaliście Ewangelię, szydziliście z Przykazań, zapomnieliście o Bogu - bo nie możecie powiedzieć, że pamiętacie o Nim, którzy żyjecie według ciała, którzy żyjecie według pychy umysłu, którzy żyjecie według rad szatana - deptaliście rodzinę, kradliście, bluźniliście, mordowaliście, składaliście fałszywe świadectwo, kłamaliście, cudzołożyliście, uczyniliście sobie legalne winy. Tutaj, kradnąc miejsce, żonę, substancję; tam, wyżej, kradnąc władzę lub wolność narodową, zwiększając swoje złodziejstwo winą kłamstwa, aby usprawiedliwić przed narodami swoje działania, które wysyłają ich na śmierć. Biednych ludzi, którzy proszą tylko o życie w pokoju! I których oczerniacie trującymi kłamstwami, rzucając je na siebie nawzajem, aby zapewnić sobie dobrobyt, którego nie wolno wam osiągnąć za cenę krwi, łez i poświęcenia całych narodów. Ale jak wielką winę ponoszą jednostki w wielkiej winie wielkich! To właśnie stos małych, indywidualnych błędów tworzy podstawę poczucia winy. Gdyby wszyscy żyli świętoszkowato, bez chciwości ciała, pieniędzy i władzy, jak mogłaby powstać wina? Przestępcy nadal by istnieli. Ale byliby nieszkodliwi, ponieważ nikt by im nie służył. Niczym dobrze odizolowani szaleńcy, będą nadal ganić swoje obsceniczne marzenia o ucisku. Ale marzenia te nigdy nie stałyby się rzeczywistością. Bez względu na to, jak bardzo szatan by im pomógł, jego pomoc zostałaby unieważniona przez przeciwną jedność całej ludzkości, uświęconej przez życie według Boga. Ludzkość miałaby ze sobą Boga. Bóg byłby życzliwy dla swoich posłusznych i dobrych dzieci. Miłość byłaby zatem w sercach. Żywa i uświęcająca. A nieprawość by upadła. Czy widzicie, dzieci, konieczność kochania, aby nie być nieprawym, i konieczność nie bycia nieprawym, aby posiadać miłość? Starajcie się kochać. Gdybyście kochali... Tylko trochę! Gdybyś zaczął kochać. Wystarczyłby początek, a potem wszystko potoczyłoby się samo. Żniwa nie mogą być zebrane, jeśli kłos nie dojrzeje. Kłos nie może dojrzeć, jeśli się nie uformuje. I nie może się uformować, jeśli kłos się nie uformował. Ale gdyby rolnik nie wrzucił małego ziarna w darń, czy z bruzdy mogłaby wyrosnąć zielona kępka, która jak żywy kielich podtrzymuje chwałę kłosów? Tak małe jest to ziarno! A jednak łamie glebę, przenika ziemię, wysysa ją jak chciwe usta, a następnie wychwala w słońcu swoją błogosławioną pompę przyszłego chleba i śpiewa kolorem nadziei lub złotem szeleszczącym na wietrze i lśniącym w słońcu błogosławieństwem dla Tego, który daje Chleb i chleb człowiekowi. Gdyby zabrakło ziaren, tak małych, że potrzeba ich wiele, by zapełnić wole wróbla, nie miałbyś nawet Hostii na ołtarzu. Umarlibyście z głodu fizycznego i duchowego. Umieść w każdym sercu ziarno, małe ziarno miłosierdzia. Niech cię przeniknie. Niech w was wzrasta. Zmień swoją nagą chciwość w obfity rozkwit świętych uczynków zrodzonych z miłości. Ziemia, teraz cała w ucisku i cierniach, zmieni swoje oblicze i swoją surowość, która was torturuje, w spokojne i dobre mieszkanie, przedsmak błogiego Nieba. Kochać się nawzajem to już być w Niebie. Bo Niebo to nic innego jak miłość. Czytaj ją, czytaj Ewangelię i czytaj ją nawet w najdrobniejszych zdaniach. Żyj nią w jej odcieniach doskonałości. Zacznij od miłości. Wydaje się to najtrudniejszym przykazaniem i radą. Ale to klucz do wszystkiego. Wszelkiego dobra. Wszelkiej radości. Wszelkiego Pokoju".
[236] Wskazałem w Mateusza 19:28-30; Marka 10:29-31; Łukasza 18:29-30.
[237] Bogaty młodzieniec, w Ewangelii Mateusza 19:16-26 (także w Ewangelii Marka 10:17-27; Ewangelii Łukasza 18:18-27); Nikodem, w Ewangelii Jana 3:1-21.
[238] jest powiedziane w Ewangelii Mateusza 24:12.
[239] Powiedziałem w Jana 13:34-35; 15:12.
[240] mityczny posąg, wspomniany w Księdze Daniela 2:31-45.