Spis
3 października 1945 5 października 1945

4 października 1945 r.

[Poprzedzający rozdział 295 EVANGELO].


I tak jak w zeszłym roku1, Jezus pokazuje mi przy tej okazji "starą kobietę, która nie ucieka przed Jezusem"... Czy wiesz, jaki to dla mnie ból? Tylko ona, tylko ona, moja matka, nie przyjęła Jezusa... To zawsze jest ten ból, wiesz? Ból silniejszy niż ból samej śmierci. Ból, który zawsze odczuwam, gdy widzę duszę odrzucającą, odłączającą się od Pana. Ale w przypadku mojej matki jest to jeszcze bardziej uwydatnione, ponieważ ze względu na miłość, jaką do niej żywię, chciałbym, aby całkowicie zjednoczyła się z moim Jezusem... Dlatego łzy również w tym roku... I nie pytam, jak w zeszłym roku: "Dlaczego ona Cię nie chciała?". Jezus odpowiedział mi już w zeszłym roku... A ja płaczę. Jednak nie wiem, z jakich głębin Nieba, nie wiem, przez kogo powiedziane, przez kogo pokazane - i właśnie dlatego, że jest tak niematerialne, że jest o wiele bardziej bezcielesne niż zwykłe "głosy", że jest tylko "myślą, która oświetla i daje pokój", myślę, że to mój Anioł Stróż mi je przynosi - przychodzi to słowo: "Twoi rodzice są w dobrych rękach. Twój ojciec oparł głowę na kolanach Apostoła, któremu została udzielona wszelka władza rozgrzeszania2 i którego znasz ze szczerej i czułej dobroci ludzi. Piotr, twój ojciec, przyszedł, aby go zabrać, ponieważ Piotr mógł dobrze zrozumieć sprawiedliwość twojego ojca. Święty Józefie, święty Piotrze... A ty drżysz o niego? Nie! Twoja Matka, Seraficka, przyszła, aby zebrać jego duszę między Twoimi zranionymi dłońmi. Franciszek, umiłowany Jezusa, ten, któremu nie odmawia się niczego w Niebie i z Nieba. W końcu twoja matka czciła go, a on przyszedł. Czy nie pamiętasz, że mówi się, iż On zbawia swoich wielbicieli?...". To prawda. Nadzieja rozbłysła jaśniej... A przez kogo zostanę zebrana? Ja, który jestem tak chory i dręczony przez szatana jak przez kornika? On nie daje mi wytchnienia. Nie będąc w stanie przyjąć mnie inaczej, przyjmuje mnie w ten sposób: z insynuacją, że to ja jestem tym, który pisze, a nie Jezus, który sprawia, że widzę i dyktuję. Wie, że gdyby mógł mnie o tym przekonać, wycofałbym się w opustoszenie i przerażenie z powodu grzechu oraz bałbym się śmierci i Sądu. Och! gdyby mnie torturował! Tak bardzo mnie zaskakuje swoim ciągłym głosem, że gdy tylko Jezus zamknie wizję i mowę, tracę wszelką zdolność cieszenia się tym, co jest moim życiem, to znaczy tym nadprzyrodzonym, który mnie otacza i czyni mnie "rzecznikiem". Czy te epizody wydają się tak piękne dla tych, którzy je czytają? Kiedyś tak je odczuwałem. Teraz, poza stroną artystyczną, nie czuję w nich nic więcej. Na próżno szukam i szukam fraz, które, gdy zostały wypowiedziane, zabrały mnie tak wysoko, do błogości. Na próżno myślę i myślę o postawach, których słodycz tak mnie uderzyła, gdy je zobaczyłem... Wszystko zgasło, wszystko jest popiołem. Raj - bo to jest raj - stracił swój blask, a raczej: otwiera się, gdy trwa moja codzienna służba jako rzecznik, zalewając mnie całym swoim światłem, pieśnią, słodyczą, radością; a potem, gdy praca jest skończona, tutaj jest hermetycznie zamknięta, a ja jestem otoczony i zanurzony we mgle i ciemności, bez innych głosów, z wyjątkiem tych wątpliwości i zaprzeczenia, które dokuczają i drwią. Czyż nie jest to wielki smutek? Nie chcę jednak rozpaczać ani mówić: "Odchodzę, bo to moja wina". Nie, tak nie jest! Ja, zwłaszcza teraz, wyczerpany i przytłoczony tak wieloma rzeczami, nieświadomy tak wielu innych, nie mógłbym tego zrobić; ja, w stanie fizycznego osłabienia i moralnego smutku, mógłbym tylko odczuwać mdłości i nic bym nie napisał. Materialnie niezdolny do myślenia, moralnie mdły do myślenia... Przypadkowo otwieram radio i zatrzymuję je na radiu Firenze o 17.30. Czego nigdy nie robię, bo szukam muzyki, a nie słów, a o tej porze Firenze nadaje tylko "słowa". Słyszę, jak spiker mówi: "Za chwilę będziemy transmitować uroczystość z bazyliki w Asyżu, która zakończy się błogosławieństwem udzielonym przez najwybitniejszego kardynała Canali relikwią błogosławieństwa napisanego przez św. Słucham: przychodzi pokój. To mój święty Franciszek, pierwszy pocieszyciel3 z Còmpito, przychodzi, aby dać mi pokój....


1 zeszłego roku, 27 września 1944 r.; rocznica śmierci jego matki, która zmarła 4 października 1943 r., w święto św.

2 udzielił rozgrzeszenia w Ewangelii Mateusza 16:13-19. Ojciec pisarza miał na imię Joseph i zmarł dzień po dniu św. Piotra, 30 czerwca 1935 roku.

3 pocieszyciel, w "wizji" z 1 maja 1944 r.