Spis
11 września 1949 r. 21 listopada 1949 r.

4 października 1949 r.

Ruda 15, 30


Po długim czasie widzę moją matkę1. Jest w płomieniach czyśćca. Nigdy nie widziałem jej w płomieniach. Wołam. Moja matka nie jest już tak zadymiona, szarawa, z twardym wyrazem twarzy, wrogo nastawiona do wszystkiego i wszystkich, jak widziałam ją w pierwszych trzech latach po śmierci, kiedy, choć ją błagałam, nie chciała zwrócić się do Boga... nie jest też zachmurzona i smutna, niemal przerażona, jak widziałam ją w kolejnych latach. Jest piękna, odmłodzona, pogodna. Wygląda jak panna młoda w swojej sukni, już nie szarej, ale białej, szczerej. Wyłania się z płomieni od pachwiny w górę. Mówię do niej. Mówię do niej: "Jesteś tam jeszcze, mamo? A przecież tak bardzo modliłem się o skrócenie twojego wyroku. Dziś rano, w szóstą rocznicę, dałem ci Komunię Świętą. A ty wciąż tam jesteś!". Ilare, rozradowana, odpowiedziała: "Jestem tutaj, ale już niedługo. Wiem, że modliłeś się i modlono się za ciebie. Dziś rano zrobiłam duży krok w kierunku pokoju. Dziękuję tobie i zakonnicy, która się za mnie modliła. Odwdzięczę się później... wkrótce. Wkrótce skończę się oczyszczać. Oczyściłem już błędy umysłu... moją dumną głowę... potem te serca... mój egoizm... One były najpoważniejsze. Teraz odpokutowuję te z niższej części. Ale to drobiazg w porównaniu z tymi pierwszymi". "Ale kiedy zobaczyłem cię tak zadymionego i wrogiego... nie chciałeś zwrócić się do Nieba...". "Eh! Wciąż byłem dumny... Upokorzyć się? Nie chciałem tego. Wtedy duma upadła." "A kiedy byłeś taki smutny?" "Wciąż byłem przywiązany do ziemskich uczuć. I wiesz, że to nie było dobre przywiązanie... Ale już to zrozumiałem. Byłem smutny z tego powodu. Ponieważ zrozumiałam, teraz, gdy nie było już winy pychy, że źle kochałam Boga, chcąc, aby był moim sługą, a ty źle..." "Nie myśl o tym więcej, matko. To już przeszłość". "Tak, to już przeszłość. A jeśli taka jestem, to dziękuję ci. To dzięki tobie taka jestem. Twoje poświęcenie... To dało mi czyściec i wkrótce pokój". "W 1950 roku?" "Wcześniej! Wcześniej! Wkrótce!" "W takim razie nie będzie się już za ciebie modlić". "Módl się tak samo jak ja tutaj. Jest wiele dusz, wszelkiego rodzaju, i wiele matek, zapomnianych. Trzeba kochać i myśleć o wszystkich. Teraz już wiem. Ty wiesz, jak myśleć o wszystkich, kochać wszystkich. Teraz też to wiem i rozumiem, że to jest słuszne. Teraz już nie określam (dokładnymi słowami) próby Boga. Teraz mówię, że to jest słuszne...". "Więc módl się za mnie". "Ech! Najpierw pomyślałem o tobie. Widzisz, jak zachowałem twój dom. Wiesz o tym, co? Ale teraz pomodlę się za twoją duszę i albo będziesz szczęśliwa, albo pójdziesz ze mną". "A co z tatą? Gdzie jest tata?" "W czyśćcu. "Znowu? Ale on był dobry. Umarł jako chrześcijanin, z rezygnacją". "Bardziej niż ja. Ale on jest tutaj. Bóg sądzi inaczej niż my. Na swój własny sposób...". "Jak to możliwe, że tata wciąż tam jest?". "Eh!!!" (źle się z tym czuję, miałem nadzieję na to w Niebie przez jakiś czas). "A co z mamą Marty? No wiesz, Marta...." "Tak, tak. Teraz wiem, kim jest Marta. Wcześniej... moja postać... mama Marty była tutaj przez długi czas". "A mama mojej przyjaciółki Eromy Antonini? Wiesz." "Wiem. Wiemy wszystko. My purgatives. Mniej niż święci. Ale wiemy. Kiedy tu przychodziłem, ona wychodziła". Widzę języki płomieni i współczuję im. Pytam ją: "Czy bardzo cierpisz z powodu tego ognia?" "Nie teraz. Teraz jest inny, silniejszy, który sprawia, że prawie go nie czujesz. A potem... ten drugi ogień sprawia, że chcesz cierpieć. I wtedy cierpienie nie boli. Nigdy nie chciałam cierpieć... wiesz...". "Jesteś teraz piękna, mamo. Jesteś taka, jak chciałam". "Jeśli taka jestem, zawdzięczam to tobie. Jak wiele rzeczy się rozumie, kiedy się tu jest. Rozumiesz coraz więcej, im bardziej oczyszczasz się z dumy i egoizmu. Miałem ich tak wiele..." "Nie myśl o tym więcej." "Cidevopensare... Żegnaj, Mario....". "Do widzenia, matko. Przyjdź po mnie wkrótce...." "Kiedy Bóg zechce..." Chciałem to zaznaczyć. Zawiera nauki. Bóg karze najpierw błędy umysłu, potem serca, a na końcu słabości ciała. Musimy modlić się, jakby to byli nasi krewni, za porzuconych czyśćców; sąd Boży jest zupełnie inny niż nasz; czyśćcy rozumieją to, czego nie rozumieli w życiu, ponieważ byli pełni siebie. Oprócz współczucia dla taty... Cieszę się, że widzę ją tak pogodną, naprawdę szczęśliwą, biedną mamę!


1 Moja matka, Iside Fioravanzi, urodziła się w Cremonie w 1861 roku i zmarła w Viareggio 4 października 1943 roku. Jej mąż Giuseppe Valtorta, ojciec pisarki, urodził się w Mantui w 1862 roku i zmarł w Viareggio 30 czerwca 1935 roku.