Aby pocieszyć mnie w mojej agonii ciała - tak chorego jak dziesięć lat temu, nie mając już tych rezerw sił, które miałem dziesięć lat temu, tych wygód, które miałem dziesięć lat temu, i tego klimatu, który pozwolił mi przetrwać - i agonii duszy - tak opuszczonej, gdy tylko głos mojego Jezusa ustaje, że umieram z tego powodu - mam szczerą i chwalebną wizję441. Jest ona obecna we mnie od wielu godzin i łagodzi moją agonię, czyni ją dla mnie znośną, zarówno agonię fizyczną, która jest niewypowiedziana, jak i agonię moralną, która jest jeszcze bardziej niezrozumiała i niezrozumiana przez tych, którzy mnie otaczają. Widzę chwalebne Wniebowzięcie Maryi, ale nie wiem, od czego się zaczyna. Powiedziałbym, że od domu, ponieważ jako obserwator z zewnątrz widzę go jako sześcian pokryty wapnem, jakby to był mały domek. Z dachu, nazwijmy to tak, z góry w skrócie, widzę wychodzące zastępy aniołów. Jasne, piękne i poruszone. Nie śpiewają, ani nie mówią. Wszyscy wydają się być pochłonięci miłością, która sprawia, że ich twarze promienieją radością. Stoją pochylone, jakby nad otworem, obserwując. Następnie rozpościerają perłowe skrzydła i stają w dwóch szeregach. Ich uśmiechy rosną, a ich światło lilii i pereł połączonych z diamentami wzrasta, światło, które pokonuje światło nieśmiałego świtu, który właśnie się pokazał i który wydaje się rosnąć w miejscu, pomimo spokoju dnia, być może dlatego, że to inne niebiańskie światło znacznie go pokonuje. Powiedziałbym, że pochłania je tak, jak pochłania blask ostatnich gwiazd i ostatni promień księżyca wciąż widoczny jako cienki sierp na czystym niebie. Opisanie tej części wizji zajęło mi dużo czasu, ale wydawało się, że trwała tylko kilka minut. Potem, jak strumień wylewający się z zarośniętego brzegu, intensywny blask wybucha ze szczytu wapiennego sześcianu, a wraz z nim unoszą się anielskie głowy, skrzydła i ciała światła. Pośród nich, w ich ramionach, spokojna jak śpiące stworzenie w pięknym śnie, widzę naszą Matkę. Jest cała ubrana na biało. Suknia, welon i szeroki pas cienkiego materiału, który mógłby być jej całunem, mają jeden perłowy odcień delikatnego nowego lnu. Twarz nie jest ciemniejsza niż tkanina. Wydaje się być zrobiona z pąków magnolii i tylko cienkie rzęsy kładą dwa lekko ciemne przecinki na tym szlachetnym kolorze. Dłonie są złączone na piersiach, na wysokości brzucha, z koniuszkami palców skierowanymi w stronę pachwin. Zdają się zasłaniać łono uświęcone Wcieleniem Boga. One również są dwoma płatkami magnolii spoczywającymi na śniegu szat. Maryja wydaje się spać. Jej głowa, podtrzymywana przez anioła ze czcią godną osoby niosącej wielką relikwię, jest lekko pochylona w prawo. Uśmiech pozostaje na tej twarzy. Być może pozostawiony tam przez ostatnią myśl miłości. Aniołowie unoszą święty ciężar, a pozostali łączą się w koronę. Maryja wznosi się w turkusowe powietrze, ku ostatnim gwiazdom i blademu księżycowi. A świat nie wie, że jego Królowa idzie zająć miejsce na swoim tronie. Mogę śledzić wznoszenie się anielskiej kohorty, gdy aniołowie schodzą na jej spotkanie z pogodnego nieba w świętym pośpiechu, by czcić swoją Królową. Widzę, że gdy Ziemia się oddala, a Niebo się zbliża... jak mała jest Ziemia! Pięść brudnej motyki! ... Widzę, że gdy Ziemia się cofa, a Niebo się zbliża, ciało Maryi traci ciężką senność i wydaje się być bliskie przebudzenia. Nawet jej twarz staje się słabo zabarwiona, jak u kogoś, kto wychodzi z omdlenia, jej usta zamykają się do połowy, aby oddychać głębiej i stają się bardziej fioletowe. Kiedy pierwszy promień słońca rozbłyska na niebie, cały różowy na wschodzie - i nie biegnie w kierunku Ziemi, ale wystrzeliwuje, by szukać na niebie Tego, który wstaje i całuje ją i ubiera ją w najdelikatniejszy koralowo-żółto-różowy, i ogrzewa ją swoim pocałunkiem, i wzywa ją swoim ciepłem - wtedy Mary mruży oczy spokojnie, błękitne jak niebo, które jest tak blisko niej i które otacza ją swoim lazurem, ponieważ teraz pięść smarków, która jest Ziemią, nie jest już widoczna. Nieważna i pusta ze wszystkimi swoimi nieszczęściami. Mary otwiera oczy i widzi anioły... Mary uśmiecha się i widzi anielski uśmiech. Maryja podnosi oczy, wyżej, wyżej, i widzi Chwałę Boga. I wznosi się... Aniołowie ledwo ją podtrzymują, stojąc wokół niej. Wydaje się, że teraz nie potrzebuje już wsparcia, aby się wznieść. Jest już Królową Nieba, a aniołowie są tylko duchowymi służebnicami, które stoją wokół Niej, aby Jej służyć. Maryja wznosi się, przykucnięta i szczęśliwa, unosząc teraz ręce w górę w akcie adoracji. A anielska kohorta śpiewa teraz z całym swoim światłem, które staje się nie do zniesienia. Maryja również jest teraz jaśniejącym światłem. Welon, płótno i szata nie są już lniane. Są niematerialną szatą utkaną z diamentów i zmieszaną z perłami, które zawsze w Niej widzę. Jej piękno wzrasta z nieopisanym majestatem. Wydaje się odmładzać wieczną młodością. Nie jest starsza od swego Syna i Pana, a obok Niego, który przychodzi do Niej wśród kohort aniołów, wydaje się być Piękną w Majestacie. Niebo zamyka się na tę procesję wchodzącą pośród żarzących się płomieni miłości i niebiańskich harmonii. Pozostań ze mną, niebiańska wizjo, pozostań ze mną! Nie mogę znaleźć innego pocieszenia niż to, które jest poza Ziemią, ponieważ na Ziemi nie ma dla mnie nic więcej niż smutek i samotność. Pozostań przy mnie w mojej agonii, abym mógł umrzeć patrząc na Matkę, Oblubieńca i Przyjaciół, którzy wiedzą, jak rozumieć i współczuć. Mówi Maryja: "Nie bój się. Bóg interweniuje. Spośród wielu, którzy mnie kochali, tylko jeden był przy mnie w chwili mojej śmierci. Ale ta przerwa między życiem na ziemi a życiem w niebie, która była moim Zaśnięciem, nie była samotna. Aniołowie czuwali nad moim snem, jak wiele matek czuwa nad dzieckiem. A kiedy narodziłem się w Niebie, jako matki zabrały mnie, aby zanieść moją słabość do aury, która zniosła ludzkość w jej prawach wagi i uczyniła mnie podobnym w ciele do mojego ukochanego chwalebnego Syna. Słusznie je nazwałeś. Są "przyjaciółmi" wiernych dusz. I, stworzeni z anielskiej natury, są w stanie zrozumieć to, co ziemscy przyjaciele źle i nie zawsze postrzegają. Kapłański anioł, który był dla ciebie pocieszeniem, został do ciebie podniesiony. Przyjaciel, który cię rozumiał, został ci odebrany. Straciłeś rodziców i ludzi, od których miałeś, choć niedoskonałą, ulgę. Ale wciąż trochę ci zostało. A my pozostajemy z tobą. Bądź pewien. Tylko jeden twój błąd mógł wyludnić miejsce, w którym żyjesz, z tych istot, które nie znają zmiany miłości i które są całym Niebem. Nie płacz, moje dziecko. Pomyśl, że każda mijająca godzina przybliża cię do radości. Teraz śpij. Twój duch jest w ciemności wypełnionej wizjami złota, które zsyła ci wieczna Dobroć, i słowami Prawdy, które zsyła ci to samo boskie źródło, tak jak mój był w swoim ostatnim śnie na Ziemi. W moim ostatnim śnie. Dłuższy jest ten twój sen w ludzkiej ciemności i ciszy. Ale ustanie w świetle i pieśniach Nieba. Nie płacz, bo jesteśmy z tobą".
[441] wizja, która pojawi się ponownie 15 sierpnia i, przepisana bardziej obszernie w 1951 roku, będzie stanowić rozdział 650 głównej opery.